-Powinieneś! Jeżeli nie masz z kim zostawić Lucy, to ja mogę się nią zaopiekować.
-Daj mi to co miałaś dać i lepiej idź sobie stąd.
Dałam mu kopertę z wypłatą i wyszłam z jego mieszkania. Kiedy schodziłam po klatce schodowej, poczułam, że ktoś łapie mnie za bluzkę. Odwróciłam się i zobaczyłam Lucy. Przykucnęłam przy niej.
-Co się stało Lucy?
-Pomoże pani tacie?
-A co z twoją mamusią?
-Mamusi nie ma w domu.
-A gdzie jest?
-Mamusia odeszła.
-Przykro mi skarbie. Zostań z tatusiem, a ja zaraz wrócę i wam pomogę, dobrze?
-Zgoda.
Uradowana dziewczynka wróciła do mieszkania, a ja postanowiłam pójść do apteki. Kupiłam syrop od kaszlu i jakieś leki na przeziębienie. Wzięłam też maść rozgrzewającą. Postanowiłam zajść jeszcze do sklepu spożywczego i kupić najbardziej podstawowe produkty. Po zakupach od razu wróciłam do mieszkania Remigiusza. Drzwi otworzyła mi mała Lucy. Zrobiłam rosół i nałożyłam do dwóch głębokich talerzy. Położyłam jeden na stole obok dziewczynki i życzyłam jej smacznego. Wzięłam drugi talerz i zaniosłam go do pokoju Remigiusza i postawiłam na stoliku nocnym. Chłopak spał w najlepsze. Zapytałam się Lucy, gdzie jest apteczka, a dziewczynka zaprowadziła mnie do kuchni i wskazała górną szafkę. Wyjęłam stamtąd termometr i poszłam zmierzy temperaturę choremu koledze. Miał prawie czterdzieści stopni gorączki. Zrobiłam mu zimne okłady i położyłam na stoliku leki. Zostawiłam mu karteczkę z rozpiską, jak je stosować. Chciałam już wrócić do swojego domu, ale martwiłam się, jak sobie poradzi Lucy sama, gdy jej tata jest chory i nie może się nią zajmować. Stwierdziłam, że na jedną noc mogę zostać i przypilnować, by nic się jej złego nie stało. Pościeliłam łóżko dziewczynce i włączyłam jej bajkę na DVD. Potem rozejrzałam się po mieszkaniu i postanowiłam trochę posprzątać. Pozbierałam śmieci, zmyłam naczynia, zrobiłam pranie i pozamiatałam. Gdy skończyłam swoją robotę, zaszłam do pokoju Lucy i sprawdziłam, czy już zasnęła. Dziewczynka spała w najlepsze, więc wyłączyłam telewizor. Nie miałam pomysłów co mogę robić dalej, toteż położyłam się na kanapie i zasnęłam. Wstałam jako pierwsza i poszłam zrobić śniadanie. Przygotowałam jajecznicę i tosty. Nalałam sok do dwóch szklanek i zostawiłam je na stole. Powoli zaczęłam zbierać się do wyjścia. Nie spodziewałam się, iż Remigiusz wstanie tak wcześnie. Remek spojrzał się na mnie lekko zszokowany .
-Co ty tu robisz?
-Może usiądziemy i porozmawiamy przy śniadaniu?
Chłopak skinął głową i udaliśmy się do kuchni. Usiedliśmy przy stole i zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
-Nie chciałam was zostawiać samych. Dowiedziałam się od Lucy, że nie ma mamy i stwierdziłam, że muszę wam pomóc. Zrobiłam wam drobne zakupy i kupiłam jakieś leki. Zajęłam się wczoraj małą i położyłam ją spać.
-Nie musiałaś tego wszystkiego robić. Dalibyśmy sobie jakoś radę. Mimo wszystko dziękuję ci- wyjął z kieszeni bluzy portfel- To ile jestem ci winien za leki i zakupy?
-Nic. Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy.
-Daj spokój i nie udawaj takiej wielkiej samarytanki. Na pewno masz swoje własne wydatki.
-Mówię poważnie. Nie chcę od was pieniędzy. Wystarczy mi fakt, że mogłam wam pomóc.
-Nie myśl tylko sobie, że to coś zmienia w naszej relacji i będę dla ciebie milszy.
-Nie oczekuje tego.
-To dobrze. Pewnie ciekawi cię co się stało z mamą Lucy i dlaczego jestem jej tatą?
-Trochę tak.
-Otóż nie jestem prawdziwym tatą Lucy. Jej biologiczny ojciec zginął w wypadku wraz z jego matką, która była moją siostrą. Nasi rodzice nie żyją i nie mamy żadnych bliskich krewnych, więc przygarnąłem ją. Nie chciałem by musiała przechodzić przez dom dziecka. Myśli, że jestem jej ojcem, ponieważ nie pamięta swoich rodziców. Miała tylko roczek, gdy oni zginęli.
-Ile ona ma teraz lat?
-Ma już pięć lat.
-A nie musi przypadkiem iść dzisiaj do szkoły?
-Jeszcze nie chodzi. Dopiero za rok mam zamiar ją puścić.
-To co się z nią dzieje, kiedy ty jesteś w pracy?
-Moja sąsiadka się nią opiekuje. Jeszcze jakieś pytania?
- Ile właściwie masz lat?
- Niedługo skończę dwadzieścia cztery. Sądzę, że skoro wszystko już ustaliliśmy i zaspokoiłem twoją ciekawość to możesz wracać do domu.
-Ma się rozumieć. Wracaj szybko do zdrowia, bo nudno bez ciebie mi było w pracy. A i tak w ogóle to dziękuję, że dałeś mi wtedy swoją kurtkę. Zostawiłam ją w twojej sypialni. Miłego dnia.
Wyszłam z ich mieszkania i poszłam prosto do szkoły. Jenny wypytywała mnie, co się ze mną działo i czemu się spóźniłam do szkoły, lecz nie miałam ochoty jej nic odpowiadać. Byłam zbyt zamyślona. Przez wszystkie lekcje myślami byłam w domu Remigiusza. Podziwiałam go za jego dobroć i samodzielność. Przybierał maskę twardziela i nieprzyjemnej osoby, ale tak naprawdę miał dobre serce. Po lekcjach poszłam do pracy i zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Remigiusza stojącego za ladą. Poszłam do szatni i przebrałam się w mój uniform. Chciałam go zapytać, dlaczego tak szybko wrócił do pracy, ale przypomniałam sobie jego słowa. Powiedział mi przecież, że w nic się między nami nie zmieniło i w pracy będzie wszystko po staremu. Do końca mojej zmiany nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Dopiero, gdy wychodziłam z lokalu, chłopak zaczepił mnie.
-Lucy prosiła, abym zaprosił cię na kolację, jeżeli nie masz nic przeciwko.
-Z chęcią przyjdę. Powiedz mi tylko kiedy?
-Dzisiaj. Teraz. Chyba, że masz już plany.
-Nie mam planów.
Chłopak pierwszy raz się do mnie szczerze uśmiechnął i poszliśmy do jego mieszkania. Tam czekała na nas Lucy wraz ze starszą kobietą. Staruszka przywitała się z nami i życzyła nam smacznego, a potem wyszła. Remigiusz zaprowadził mnie do kuchni i usiedliśmy razem z Lucy przy stole. Dziewczynka zaczęła nam opowiadać o tym, co robiła ze swoją opiekunką przez cały dzień. W między czasie jej wujek-tata nałożył nam na talerze spaghetti z warzywami. Jedliśmy i uważnie słuchaliśmy historii dziewczynki. Po posiłku Lucy zaprowadziła mnie do swojego pokoju i zaczęła pokazywać mi swoje zabawki. Remek powiedział, że jak zmyje naczynia to do nas dołączy.
-Pani pracuje z tatą?
-Mów mi Ann, i tak pracuje z twoim tatą.
-Czyli to ty jesteś tą jego ładną koleżanką z pracy?
-Twój tata mówił, że jestem ładna?
-Tak i mówił o tobie różne miłe rzeczy.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, a dziewczynka pokazała mi swoją ulubioną lalkę. Opowiedziała mi kilka ciekawych historii i po chwili Remigiusz dołączył do nas. Siedzieliśmy we trójkę na dywanie i wygłupialiśmy się. Po dwudziestej drugiej położyliśmy małą spać. Przed jej zaśnięciem przeczytaliśmy jej bajkę na dobranoc z podziałem na role. Potem siedziałam z moim kolegą w kuchni i rozmawialiśmy sobie na różne tematy. O dwudziestej trzeciej zaczęłam zbierać się do domu. Chłopak zaproponował, że mnie podwiezie. Poszliśmy do garażu i wsiedliśmy na skuter. Zaparkowaliśmy na moim podwórku, a potem odprowadził mnie pod same drzwi. Nie wiedziałam, jak mam się z nim pożegnać, więc wyciągnęłam dłoń. Remigiusz cofnął mi ją do tyłu i mnie przytulił. Życzył mi dobrej nocy i pojechał. Pomachałam mu i weszłam do środka. Poszłam do swojego pokoju i zdziwiłam się widząc śpiącego w moim łóżku Chrisa. Przykryłam go kocem i po odrobieniu lekcji, położyłam się obok niego. Zasnęłam w miarę szybko. Rankiem obudził mnie pocałunek. Otworzyłam oczy i odepchnęłam Chrisa na bok.
-Wystraszyłeś mnie!
Chłopak spojrzał się na mnie zaniepokojony i chciał mnie pocałować po raz drugi, ale odwróciłam głowę w drugą stronę. Przyglądał mi się przez chwilę, a potem wyszedł przez okno. Miałam wielki mętlik w głowie, przez co nie miałam ochoty się z nim całować. Przygotowałam się do szkoły i wyszłam na autobus. Jenny czekała już na przystanku. Przywitała się ze mną i zaczęła wypytywać o dwa ostatnie dnia. W autobusie opowiedziałam jej wszystko w jak największym skrócie. Potem wysiadłyśmy na naszym przystanku i poszłyśmy do szkoły. Wychodząc z szatni zauważyłam całującego się z Charlotte Chrisa. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przetarłam je w nadziei, że to tylko zły sen, ale niestety tak nie było. To działo się naprawdę. Moja przyjaciółka złapała mnie za ręce i pociągnęła na lekcje. Nie byłam w stanie się skupić i ciągle patrzyłam się przez okno. Gdy nauczyciele pytali się mnie o coś, Jenny pisała mi na karteczce odpowiedzi. Dzięki niej żaden nauczyciel nie mógł się do mnie przyczepić. Na przerwie obiadowej poszłam do kantorka i tam skuliłam się i zaczęłam płakać. Niedługo potem do kantorka wszedł Thomas.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę.
Chłopak usiadł obok mnie i mnie przytulił. Delikatnie zaczął mnie głaskać po włosach i szeptał mi słowa pocieszenia do ucha. Miałam wrażenie, że Thomas rozumie mnie bez słów. Dzięki niemu w miarę szybko się uspokoiłam. Spojrzał mi się prosto w oczy i zaczął mówić.
-Czasami miłość jest naszym największym wrogiem. Miłość jest jak morderca i wcale nie jest ślepa. To kanibal o wyjątkowo ostrym wzroku, który jest wiecznie głodny i często żywi się przyjaźnią i takimi osobami jak ty.
-Thomas...
-Pamiętaj, że kiedy on złamie ci serce, ja oddam ci swoje, abyś mogła dalej za nim gonić i zostanę z dziurą w klatce piersiowej, bo bardziej zależy mi na twoim szczęściu niż na moim własnym.
-Thomas...
-Nie mów nic. Chris jest jak ogień. W sumie w ogniu nie ma nic złego. Ma przecież wiele zalet, ale jeżeli zbliżysz się do niego za bardzo to cię poparzy.
Spojrzałam się na niego i zapłakałam po raz ostatni. Potem Thomas zaprowadził mnie do mojej klasy i poszedł. Na lekcjach Jenny znowu mi pomagała. Cieszyłam się, że mam dwoje tak oddanych i wspaniałych przyjaciół. Po zajęciach Thomas i Jenny odprowadzili mnie do pracy. Pożegnałam się z nimi i weszłam do środka. Remek przyglądał mi się uważnie, aż w końcu nie wytrzymał i wypalił ze swoim komentarzem.
-Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
Zdenerwowałam się i zabiłam go wzrokiem. Poszłam do szatni i przebrałam się w mój uniform. Pierwszym moim zadaniem było obranie i pokrojenie jabłek. Zabrałam się za to, ale byłam tak rozkojarzona, że pokaleczyłam sobie palce. Wkurzona obwiązałam całe dłonie bandażem i skończyłam swoje zadanie. Później obsługiwałam klientów i przyjmowałam zamówienia. Remigiusz podszedł do mnie w pewnym momencie i znów się do mnie odezwał.
-Ej, chmuro gradowa, obsługuj klientów z większym profesjonalizmem i odłóż swoje prywatne sprawy na boczny tor.
W mojej głowie już był martwy. Denerwowała mnie jego dwojaka osobowość. W pracy traktował mnie jak kogoś, kogo nie znosi, a prywatnie był dla mnie bardzo miły. Kilka razy skomentował moje pomyłki niemiłymi słowami i w końcu nie wytrzymałam i spoliczkowałam go przy wszystkich. Chłopak złapał się jedną ręką za policzek, a drugą za mój nadgarstek. Zaprowadził mnie na zaplecze i zaczął na mnie krzyczeć. Zignorowałam go i nawet nie słuchałam, co do mnie mówi. Patrzyłam się w martwy punkt, gdzieś przed sobą. Oprzytomniałam dopiero, gdy chłopak mnie pocałował. Odskoczyłam, jak trafiona piorunem i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Przepraszam, ale to był jedyny sposób, abyś zeszła na ziemię. Jeżeli masz zamiar się tak zachowywać to lepiej wróć już do domu i nie utrudniaj mi życia.
Zerknęłam na jego rozgniewane oczy i przeprosiłam go. Obiecałam mu, że będę się już lepiej zachowywać i wróciliśmy do pracy. Do końca zmiany trzymałam swoje emocje w ryzach. Po wyjściu z lokalu zauważyłam idącego w moją stronę Chrisa. Zaraz potem Remigiusz wyszedł z kawiarni i popchnęłam go na ścianę, a potem złączyłam nasze usta w pocałunku. Czułam początkowo protest z jego strony, ale szybko przeminął. Kiedy skończyliśmy się całować, Christopher stał tuż przed nami. Spiorunował Remigiusza wzrokiem, a ja niewinnie się do niego uśmiechnęłam.
-Cześć Chris! Nie zauważyłam cię.
-Cześć! Ann co cię łączy z tym kolesiem?
-To chyba nie twój interes .Ja nie pytałam cię o twoje relacje z Charlotte, mimo iż dzisiejszego ranka wydawaliście się sobie bardzo bliscy.
-Ann, ty znowu o tym?! To ona się na mnie rzuciła i mnie pocałowała!
-Nie tłumacz mi się! Miło mi było cię spotkać, ale spieszymy się.
Pociągnęłam Remigiusza za rękę i poszłam, jak najdalej od Chrisa. W pewnym momencie mój kolega wyrwał mi się i spojrzał się na mnie rozgniewany.
-Naprawdę pocałowałaś mnie tylko dlatego, aby tamten był zazdrosny? Zawiodłaś mnie.
CZYTASZ
Wybierz mnie
RomantizmPoczułem wtedy się o wiele pewniej i pod wpływem chwili złączyłem nasze usta w pocałunku. Początkowo czułem opór z jej strony, ale później oboje nie mogliśmy się od siebie odciągnąć. Jak to tego doszło? Jak znaleźliśmy się w tej niefortunnej sytuacj...