Rozdział 7

57 4 0
                                    

*Christopher*

Wreszcie nastał mój ukochany, upragniony, piątkowy wieczór. Siedziałem w mieszkaniu, znajdującym się w największym wieżowcu w naszym mieście i rozmyślałem nad ostatnimi wydarzeniami. Byłem ciekaw, czy Anastazja odwiedzi mnie w ten weekend. Przez moment chciałem do niej zadzwonić, ale powstrzymałem się. Obiecałem przecież sobie, że nie będę zaborczy i dam jej wolną rękę. Włączyłem telewizor i przez kilka godzin oglądałem telewizję. Nagle dostałem sms od mojego brata. Napisał mi w nim, że nie może znaleźć kluczy od mieszkania wujka i jeżeli mu powiem, gdzie są, to on powie mi coś interesującego. Mój brat nigdy nie miał mi nic interesującego do powiedzenia, ale tym razem postanowiłem zaryzykować i poinformowałem go, że oddałem klucze Ann. Thomas lekko się zdenerwował, mimo to dotrzymał danego słowa i napisał mi, iż Ann siedzi przy barze z Nathanem i zapowiada się na to, że będą się całować.  Po odczytaniu wiadomości, rzuciłem telefonem o ścianę. Byłem wściekły. Szybko nałożyłem na siebie kurtkę i wybiegłem z mieszkania. W naszym miasteczku nie było zbyt wiele klubów, więc postanowiłem sprawdzić wszystkie z nadzieją, że ją szybko znajdę. Szczęście mi dopisała i już przy drugim podejściu zauważyłem Ann siedzącą przy barze. Zacząłem iść w ich stronę, lecz gdy zauważyłem, że ten drań nachyla się nad nią i szepcze jej coś do ucha, po czym ją całuje, zacząłem biec. Wepchnąłem się między nich i uderzyłem Nathana prosto w nos. Chłopak spojrzał się na mnie i chciał mi oddać, lecz zatrzymałem jego pięść w locie.
-To moja dziewczyna! Jak możesz ją upijać, a potem się do niej dobierać!
-Po pierwsze z tego, co Ann mi mówiła, to nie jesteście razem, a po drugie nie dobieram się do niej , tylko ją pocałowałem. Ty bezmózgi troglodyto!
-Sam nie masz mózgu, pedale!
-Odszczekaj to, bo ci oddam za mój nos!
-Sam sobie szczekaj szczeniaku!
Oboje zaczęliśmy przygotowywać się do bójki, ale naszą kłótnię przerwała Anastazja. Dziewczyna wstała i ledwo trzymała się na nogach. Po chwili zaczęła się przewracać. Na szczęście w ostatnim momencie ją złapałem. Wziąłem ją w swoje ramiona i zmierzając ku wyjściu powiedziałem:
-Łapy precz od mojej kobiety, albo będziesz miał coś więcej, niż złamany nos!
Po wyjściu z klubu posadziłem Ann na chwilę na ławce, żeby móc z łatwością zdjąć moją kurtkę. Następnie nałożyłem ją dla mojej ukochanej i znowu ją podniosłem. Zaniosłem ją prosto do mojego mieszkania i położyłem na łóżku. Postanowiłem na razie nie zdejmować jej kurtki, ponieważ w moim mieszkaniu było zimno nocami i nie chciałem jej budzić. Sprawdziłem tylko, czy oddycha i położyłem się obok niej. Nie mogłem zrozumieć, jak do tego doszło. Parę minut później zerwałem się z łóżka i zacząłem wędrować po mieszkaniu snując najróżniejsze teorie na temat spotkania Ann z Nathanem. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otrzymanej wiadomości. Napisała do mnie moja przyjaciółka z prośbą o spotkanie. Dorzuciła, iż to coś pilnego. Zajrzałem do pokoju i Anastazja jeszcze spała. Nie chciałem zostawić jej samej w tym stanie, więc z wielką niechęcią zadzwoniłem do mojego brata. Poprosiłem go, aby przez maksymalnie trzy godziny posiedział z Ann. Zgodził się i parę minut później był już w mieszkaniu. Wychodząc zwróciłem mu uwagę, aby nie stosował żadnych sztuczek. Wziąłem swój motor i pojechałem prędko do Kiry. Przejechałem parę przecznic i byłem na miejscu. Tak, jak zawsze drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka. Kira zawołała mnie od swojego pokoju.
-Co się stało?
-Stęskniłam się za tobą
-Kira, słuchaj ja mam milion ważniejszych spraw, niż siedzenie z tobą, bo ci się nudzi.
-Wyluzuj. Siadaj obok mnie i pogramy sobie na konsoli.
-Zostawiłem pijaną dziewczynę z moim bratem w moim mieszkaniu, więc jakoś nie mam nastroju na gry.
-To niech twój brat się nią zajmie.
-Jedna runda i wracam do domu.
-Jeżeli mnie pokonasz to możesz wrócić do domu.
-Znowu chcesz ze mną pogrywać? Za mało razy skopałem ci dupsko?
-Zdecydowanie za mało.-mrugnęła do mnie- Tym razem wygram, bo mam motywację.
Zagraliśmy trzy rundy i za każdym razem wygrywałem. Pożegnałem się z Kirą i wróciłem do swojego mieszkania. Pierwsze, co zrobiłem po wejściu to było sprawdzenie, czy wszystko w porządku z Ann. Po otwarciu drzwi od sypialni zobaczyłem mojego brata śpiącego na łóżku obok Anastazji. Miałem wielką ochotę go obudzić i wygonić do naszego rodzinnego domu, ale nie zrobiłem tego. Przykryłem ich oboje kocem i położyłem się na kanapie w salonie. Postanowiłem, że rano porozmawiam szczerze z Ann, o tym co nas łączy i zasnąłem. Obudziłem się, gdy dźwięk budzika rozbrzmiewał po całym mieszkaniu, niczym syrena alarmowa. Zerwałem się z kanapy i wyłączyłem go. Po wstaniu pierwszo doprowadziłem się do porządku, a następnie wziąłem się za robienie śniadania. Usmażyłem jajka na maśle z bekonem i szczypiorkiem. Na talerzu położyłem jeszcze pokrojoną rzodkiewkę. Podzieliłem danie na trzy porcje i nakryłem do stołu. Później wycisnąłem sok z pomarańczy do dzbanka i postawiłem go na środku stołu. Poczekałem piętnaście minut z nadzieją, iż pozostała dwójka wstanie, ale tak się nie stało, więc osobiście ich obudziłem. Thomas zwlekł się z łóżka i był lekko zawstydzony, gdy zobaczył, że spał obok Ann. Anastazja przerażonym wzrokiem rozejrzała się po pokoju, a potem jej wzrok utkwił na Thomasie.
-Co ja robię z tobą w jednym łóżku?
-To długa historia. Opowiem ci później.
-Później musimy poważnie porozmawiać, a teraz chodźcie na śniadanie.
Do zakończenia śniadania nie odezwaliśmy się do siebie ani jednym słowem. Ann jedynie co chwila zerkała to na mnie, to na Thomasa. Widać było, że czuje się zagubiona i trochę zakłopotana. Poprosiłem mojego brata, aby zostawił mnie samego z Anastazją. Mój brat zgodził się i wyszedł z mieszkania.
-A więc o czym chciałeś porozmawiać?
-Co wczoraj robiłaś w barze z Nathanem?
-Wyszłam z Jenny, ale Nathan i Leon się napatoczyli.
-To Leon też tam był?
-No tak.
-Czemu całowałaś się z Nathanem?-granice mojej zazdrości dosięgały zenitu.
-Całowałam się z Nathanem? To niemożliwe!
-Czyli po prostu się upiłaś i nawet tego nie pamiętasz?
-Tak, i nie rozumiem, czemu mnie o to wszystko wypytujesz?
-Jak to czemu? Myślałem, że po tamtej nocy.. że coś zaiskrzyło…
-Myślałeś, że jesteśmy parą? Nie przypominam sobie, żebym coś takiego kiedyś ci powiedziała.
-Więc ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył?
-Chris, pocałunek nie jest potwierdzeniem tego, że jesteśmy parą. Nie mów, że nic dla mnie nie znaczył, bo coś znaczył, ale bez przesady.
-Jesteś niemożliwa!
-Proszę cię, nie zachowuj się, jak dziecko!
-Dobrze. Przepraszam za to, że błędnie odczytałem ten pocałunek i wszystko pozostałe.  Nie chcę się z tobą kłócić. Powiedz mi lepiej jak się czujesz?
-Dużo lepiej niż wczoraj. W ogóle dziękuje, że mnie wczoraj stamtąd zabrałeś. Nie chce nawet myśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdybyś tego nie zrobił.
-Ah, to nic takiego. Nie musisz mi dziękować. Mam nadzieję, że będziesz mi wysyłać kartki do więzienia?
-Dlaczego?
-Bo przy twoich możliwościach złamię jeszcze nie jeden nos.
-Uderzyłeś Nathana w nos?
-Tak. Bardzo mnie zdenerwował. Nie chciał cię puścić.
-Następnym razem, proszę cię nie łam nikomu nosa i staraj się załatwić sprawę w cywilizowany sposób.
-Dobrze, postaram się.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Poszedłem zobaczyć, kto to taki postanowił mnie odwiedzić. Otworzyłem drzwi i zdębiałem z wrażenia. Zaprosiłem mego ojca do środka i zaprowadziłem go do salonu. Przygotowałem naszej trójce herbatę i usiedliśmy w salonie.
-A więc , co cię tu sprowadza? Czym sobie zasłużyłem na tą przyjemność spotkania się z tak zapracowaną osobą?
-W nocy zadzwonił do mnie komisarz Klaus i poinformował mnie, iż złamałeś nos jego synowi. Odwiedzając go dowiedziałem się także, iż wdałeś się ostatnio w bójkę z Leonem. Dobrze wiesz, że robię interesy z jego ojcem i takie zachowanie jest karygodne. Pomyślałeś , co by się stało, gdyby jego ojciec nagle zerwałby ze mną umowę? Wiesz, jak bardzo obniżyłoby nam to sprzedaż?
-A ty jak zwykle mówisz tylko o stratach finansowych. Pieniądze, pieniądze i pieniądze.
-Synu, masz wielkie szczęście, że komisarz Klaus zgodził się nie zgłaszać tego i załatwić to polubownie.
-To ile kasy mam ci oddać, za te twoje polubowne załatwienie sprawy?
-Nie chodzi mi o pieniądze, synu. Twoje zachowanie jest niedopuszczalne, a sposób w jaki się do mnie odzywasz jest skandaliczny. Uważam, że pora przykrócić te twoje wybryki.
-I co mi zrobisz? Wydziedziczysz mnie z rodziny?
-Christopherze, odcinam cię od pieniędzy. Od dzisiaj musisz radzić sobie sam. Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy. Moi pracownicy skonfiskowali także twój motor, ponieważ jeżeli pamiętasz, w dowodzie jest zapisany na mnie.
-Świetnie! To wszystko?
-Gdy poczujesz skruchę to wiesz, gdzie mnie możesz znaleźć. Mam nadzieję, że ta dziewucha jest warta takiego zachowania. Będę cierpliwie czekał, aż się zresocjalizujesz, synu. Zapomniałbym dodać, że za to mieszkanie, które dostałeś po wujku, także przestaje płacić. Wszystkie rachunki są teraz na twojej głowie. Nie licz na pomoc Marii ani twojego brata, ponieważ surowo im zakazałem udzielania ci jakiejkolwiek pomocy i wsparcia finansowego.
-Nienawidzę cię! Gdyby mama żyła, to nigdy byś czegoś takiego nie zrobił! Może gdybyś zajął się swoimi synami należycie, a nie skupił całe swoje nędzne życie na pracy, to wtedy nie zawodzilibyśmy ciebie!
-Nie doszukuj się winy w innych, synu. W życiu osiągniesz coś tylko patrząc na siebie.
-W dupie mam te twoje mądrości!
-Chris, uspokój się!-wykrzyczała Ann.
-Posłuchaj się tej dziewczyny i uspokój się. Może i jest prosta, ale rozsądnie mówi.
-Nie waż się cokolwiek o niej mówić! Nie zasługujesz na miano mojego ojca! Wynoś się!
-Z wielką przyjemnością opuszczę to lokum. Dbaj o siebie, synu!
Mój okropny ojciec wyszedł z mieszkania i trzasnął za sobą drzwiami. Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu i uklęknąłem na podłodze. Nagromadziło się we mnie spore złoże złości, żalu i rozgoryczenia. Wstałem i uderzyłem z całej siły o ścianę. Potem drugi raz i trzeci. Ann próbowała mnie powstrzymać i zatrzymać moją rękę, ale nie udawało jej się to. Myślałem, że skapitulowała, ale ona nie poddała się i pocałowała mnie z zaskoczenia. Automatycznie moje ręce opadły wzdłuż mojego ciała i pozwoliłem chwili trwać. Dopiero, gdy skończyliśmy się całować, poczułem ogromny ból w ręce. Ręka mi spuchła i była cała czerwona . Anastazja stwierdziła, że musimy jechać na pogotowie. Początkowo opierałem się, ale gdy ból zaczął się nasilać, zgodziłem się. W szpitalu wysłali mnie na prześwietlenie i okazało się, iż złamałem kość. Lekarz założył mi gips i wystawił mi zwolnienie z WF-u . Powiedział, że mógłby tą sprawę zgłosić, jako akt samookaleczenia, ale z uwagi na sytuacje nie zrobił tego. Podziękowałem mu i razem z Anastazją wróciliśmy autobusem do domu. Anastazja zaoferowała się, że ugotuje nam obiad. Zrobiła zupę pomidorową z makaronem i nałożyła ją nam do misek. Próbowałem jeść lewą ręką, ale nie udawało mi się to. Ann zobaczyła to i zaproponowała, że mnie nakarmi. Zrobiło mi się głupio, ale nie protestowałem. Po obiedzie moja towarzyszka wyszła na chwilę z mieszkania i obiecała, że zaraz wróci. Parę minut później wróciła z reklamówką pełną różnych rzeczy. Zabrała zakupy i poszła do kuchni je rozpakować. Podszedłem do niej.
-Ann, co to ma znaczyć?
-Po części to z mojej winy zostałeś odcięty od środków do życia, więc w ramach rekompensaty zrobiłam ci skromne zakupy do domu i kupiłam środki przeciwbólowe.
-Daj mi rachunek. Jak zarobię pieniądze to ci oddam.
-Masz zamiar iść do pracy? A szkoła? A co z twoją ręką?
-Poradzę sobie. Nie musisz się o mnie martwić.
-Będę się o ciebie martwiła, bo gdyby nie ja to z twoją ręką mogłoby być dużo gorzej.
-Dziękuję ci za pomoc, ale dam sobie radę sam.
-Naprawdę jesteś uparty i do tego denerwujący.
-Dziękuję za ten komplement.

Wybierz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz