Rozdział 14

53 4 0
                                    

Thomas odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się do mnie jak najszczerzej potrafił, choć w oczach miał niespotykane ilości smutku. Poklepał mnie po ramieniu i zrobił krok w tył.
-Lecz żaden smutek nie przeważy radości, którą niesie krótka chwila spędzona przy niej.
-Thomas ty chyba znasz cały utwór Szekspira na pamięć.
-To źle, że miłość, choć ślepa i głucha, Idzie, gdzie zechce i czego chce słucha.
-Potwierdziłeś moje przypuszczenia.
-Bez przesady. Znam tylko niektóre fragmenty.
Przytulił mnie i pocałował w czoło. Odprowadził mnie pod same drzwi od mieszkania Chrisa i pożegnał się ze mną. Po jego odejściu poczułam pewną pustkę. Zapukałam do drzwi, które prędko otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Christopher. Przytulił mnie i zaprosił do środka. Poprosił, abym nie zdejmowała kurtki i poczekała na niego chwilę. Nałożył na siebie kurtkę i buty i bez żadnego wyjaśnienia pociągnął mnie ze sobą. Udaliśmy się do kawiarenki na obrzeżach miasta. Zamówił nam gorącą czekoladę i ciasto karmelowe. Postawił zamówienie na stoliku i objął mnie ramieniem.  Wtuliłam się w niego i popijając gorący napój zaczęłam z nim rozmawiać o prostych rzeczach.  W pewnym momencie chłopak nabrał kawałek ciasta na łyżeczkę i podsunął ją w moją stronę. Zdziwiona spojrzałam się na niego i zrozumiałam, że mam otworzyć buzie. Spodobało nam to się i karmiliśmy się nawzajem. Za nim wyszliśmy z kawiarni narysowałam mu na gipsie serduszko. Potem pojechaliśmy na jego motorze na małą przejażdżkę. Christopher zatrzymał się na pobliskiej plaży. Poszliśmy nad brzeg jeziora i Chris rozłożył kocyk. Usiedliśmy na nim i wtuleni w siebie podziwialiśmy niebo, na którym powoli zaczęły pojawiać się gwiazdy. Wieczór był niespodziewanie mroźny i lekko zaczęłam się trząść. Chłopak bez zawahania zdjął swoją kurtkę i przykrył mnie nią. Martwiąc się, że zmarznie chciałam ją zdjąć i mu oddać, ale nie pozwolił mi na to. Stwierdził, że moja obecność go rozgrzewa. Zaczerwieniłam się i zaczęłam przygryzać moje wargi. Chris zauważył to i położył dłoń na moim policzku, a potem mnie pocałował.
-Zrobiłbym dla ciebie wszystko, nawet jeżeli wiązałoby się to z wyrzeknięciem się wszystkiego co mam. Byłbym gotów oddać za ciebie życie. Jeżeli to nie jest miłość to nie jestem ci w stanie nic więcej zaoferować.
-Nie wiem, co powiedzieć.
-Więc nie mów nic. Poczekam na twoją odpowiedź. Będę czekał cierpliwie, aż znów mnie pokochasz.
Byłam wdzięczna Chrisowi, że nie musiałam mu nic odpowiadać. Moja odpowiedź mogłaby go zranić. Zabraliśmy koc i wróciliśmy na motor. Chłopak zabrał mnie do swojego mieszkania. Zapytał się, czy zostanę na noc, ale moja odpowiedź była negatywna.  Usiedliśmy na kanapie i obejrzeliśmy film. Po filmie powiedziałam mu, że muszę się zbierać do domu.  Chris zaproponował, że mnie podwiezie, ale i tym razem odmówiłam.
-Muszę się przejść i przemyśleć parę spraw.
-W takim razie życzę ci bezpiecznej drogi.
Pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę mojego domu. Przechodząc przez park zauważyłam, że ktoś za mną idzie i mnie prawdopodobnie śledzi. Przyśpieszyłam kroku i starałam się zgubić tę osobą przechodząc różnymi drogami przez park, ale nie udało mi się to. Kiedy miałam zamiar przejść przez ulicę, zauważyłam, że podejrzana postać biegnie w moim kierunku i nie rozejrzawszy się wbiegłam na drogę. Przewróciłam się i po chwili zorientowałam, że nie zdążę już uciec przed motorem jadącym w moją stronę. Jego światła oślepiły mnie i nagle poczułam ciężar przygniatający moją klatkę piersiową. Potem dołączył się do tego ogromny, wręcz palący ból nogi. Otworzyłam oczy i byłam zdziwiona, że jeszcze żyję. Wszystko wydawało się być zamazane i nie wyraźne. Nagle poczułam, że coś kapie mi na twarz. Powoli zaczęłam odzyskiwać wzrok i zauważyłam twarz Chrisa wiszącą nade mną. Chłopak płakał, a ja byłam w takim szoku, że nie mogłam zrozumieć co właśnie się stało. Wziął mnie w swoje ramiona i odgarnął mi włosy z twarzy. Poczułam wtedy, że coś we mnie pękło i potok łez spłynął po mojej twarzy.
-Gdybym cię stracił, straciłbym wszystko.- wyszeptał mi do ucha.
Nagle cały świat się zakręcił i wszystko zaczęło tracić barwy. Widziałam ciemność, a słowa Chrisa odbijały się echem po mojej głowie. Wiedziałam, że coś do mnie krzyczał, ale nie miałam pojęcia co. Straciłam przytomność i miałam nieodparte wrażenie, że to mój koniec. Obudziłam się w szpitalu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam śpiącego na krześle, trzymającego mnie za rękę Chrisa. Spostrzegłam, iż moja noga wisi i jest w gipsie.
-Czyli tak to się tylko skończyło-wyszeptałam sama do siebie.
Do pokoju weszła pielęgniarka . Poprosiłam ją żeby, była cicho . Wskazałam jej miejsce, gdzie ma postawić tacę ze śniadaniem i lekami. Podziękowałam jej i kobieta wyszła. Zjadłam śniadanie i wzięłam leki, a potem w spokoju przyglądałam się śpiącemu chłopakowi. W pewnym momencie sama zasnęłam. Kiedy się obudziłam, byłam sama w pokoju. Spojrzałam się na stolik nocny obok mojego łóżka i zauważyłam świeży bukiet kwiatów stojący w wazonie. Ten bukiet mogła mi podarować tylko jedna osoba. Moje podejrzenia się sprawdziły, gdy do pokoju wszedł Thomas. Chłopak widząc, że nie śpię uśmiechnął się do mnie szczerze i usiadł na krześle przy moim łóżku.
-Cieszę się, że się już obudziłaś. Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze. Trochę tylko noga mnie boli.
-Nie dziwie się.
-Właściwie to, gdzie jest Chris?
-Kazałem mu iść do domu i odpocząć. Siedział tu przy tobie całą noc. Lekarze chcieli wzywać ochronę, aby go stąd wyciągnąć siłą, ale pielęgniarka oddziałowa ubłagała ich, aby go zostawili. Gdy przyszedłem, on spał i trzymał cię za rękę. Obudziłem go i powiedziałem, że teraz ja cię popilnuje.
-Kiedy zobaczyłam te kwiaty, domyśliłam się, że tu jesteś.
-Te kwiaty to mój znak rozpoznawczy.
-Nie da się tego nie zauważyć.
- Zapewne Chris jeszcze dzisiaj cię odwiedzi. Na twoim miejscu spodziewałbym się nico więcej gości. Melania zapewne już wszystkich powiadomiła. Wiesz, jaka z niej chodząca rozgłośnia.
-Już zdążyłam poznać ją z tej strony.
-Muszę już wracać do pracy. Odpoczywaj i wracaj szybko do zdrowia.
-Tak zrobię.
Thomas wyszedł, a ja zaczęłam się nudzić. Chciałam włączyć sobie telewizor, ale nie mogłam wstać z łóżka, aby to zrobić. Poczekałam, aż przyjdzie pielęgniarka i poprosiłam ją, aby włączyła mi telewizor i podała pilot. Pielęgniarka zrobiła to i poinformowała, że niedługo przyjdzie lekarz, żeby ze mną porozmawiać. Od lekarza dowiedziałam się , że mój wypadek skończył się tylko złamaniem nogi. Opowiedział mi, iż gdy mnie tu przywieziono kość wystawała mi ze stopy i musieli ją operacyjnie nastawić. Poinformowała mnie, iż zostanę jeszcze dzień na obserwacji i jeżeli nic nie będzie się działo to wypuszczą mnie do domu. Ucieszyłam się na myśl o powrocie do domu. Po wizycie lekarza do mojego pokoju weszła Melania. Rzuciła mi się na szyję.
-Martwiłam się o ciebie! Cały mój projekt został przesunięty. Jak zdejmą ci gips, to wrócimy do działania, a teraz skupmy się na twoim powrocie do całkowitej sprawności.
-To tylko złamana noga…
-Na całe szczęście! Mogłaś zginąć! Nie mam pojęcia, co by się stało, gdyby Chrisa tam nie było. Nie chcę nawet sobie tego wyobrażać. –Łzy spłynęły po jej policzkach.
-Mel, będzie dobrze. Nie myśl o tym.
Zaczęłam głaskać dziewczynę po włosach i powtarzałam jej, że nic wielkiego się nie stało. Powtarzałam to tyle razy, iż sama zaczynałam w to wierzyć. Mel uspokoiła się i zaczęła się mnie wypytywać o dwie ostatnie randki. Opowiedziałam jej jak najwięcej, a potem stwierdziłam, że mimo wszystko dalej nie zdecydowałam się na żadnego z nich. Moja przyjaciółka stwierdziła, że zadba o to, abym mogła się szybko zdecydować.
-Słyszałam kiedyś o pewnym sposobie, jak poradzić sobie w takiej sytuacji. Po pierwsze musisz walnąć delikwenta w twarz i szybko go pocałować, za nim zdąży cokolwiek powiedzieć. Nie dając mu dojść do słowa potem musisz go zapyta, co było dla niego ważniejsze. Dzięki uzyskanym odpowiedziom będziesz mogła wykreślić co najmniej jednego z listy. Oczywiście zaczęłam planować już małą niespodziankę, która wydarzy się po zdjęciu ci gipsu.
-Nie przepadam za niespodziankami. Mów tu i teraz o co chodzi?
-Pojedziemy na weekend na małe wakacje całą paczką.
-Brzmi fajnie.
-Nie masz pojęcia, jak bardzo fajnie będzie! Wszystko osobiście zorganizuję.
-I tego obawiam się najbardziej.
-Nie bądź tak do mnie uprzedzona! Zaufaj mi, a nie pożałujesz.
-Powiedzmy, że ci ufam, Mel.
-Gdybyś mi nie ufała to chyba nie brałabyś udziału w tym projekcie, prawda?
-Prawda. Powiedz mi, o co ci tak naprawdę chodzi? Znudziło mi się już wierzenie, że chodzi o jakiś projekt. Nie ma żadnego projektu, zgadza się?
-Przejrzałaś mnie. Chciałam zawczasu pomóc ci z podjęciem decyzji.
-Jesteś naprawdę świetną przyjaciółką. Dziękuję, że tak się starasz, aby mi pomóc.
-Nie zniosłabym po raz kolejny obserwować z boku, jak wszyscy walczą o twoją miłość.
-To ktoś oprócz Chrisa i Thomasa jeszcze o mnie walczył? Przed wypadkiem?
-Zdziwiłabyś się, ilu ich było.
-Kim byli? Znam ich teraz?
-Pozwól, że to będzie mój słodki sekret.
-Niech ci będzie. Wiesz może, co łączy Leona z Chrisem lub co zaszło między Chrisem a Remigiuszem?
-Wiem naprawdę wiele rzeczy, zwłaszcza o Chrisie, ale nie są to rzeczy, o których chcę teraz rozmawiać. Zabijesz mnie, jeżeli powiem ci, że Chris powinien ci sam o tym powiedzieć?
-Tak i to zaraz!
Wzięłam poduszkę do ręki i uderzyłam nią w Melanie. Dziewczyna wstała i wzięła poduszkę z sąsiedniego łóżka, a potem rozpoczęła ze mną wojnę. Była to miła odskocznia od codziennych zmartwień. Naszą zabawę przerwała nam pielęgniarka, która nakrzyczała na nas i nazwała nas dużymi dziećmi. Na dźwięk tych słów obie wybuchłyśmy śmiechem. Kobieta poinformowała nas, że będzie mieć nas obie na oku. Odpuściłyśmy sobie bitwę na poduchy i skupiłyśmy się na babskich pogawędkach. Melania zrobiła mi rysunek kwiatu na gipsie i podpisała się. Spędziła ze mną sporą część dnia. Godzinę po jej wyjściu odwiedził mnie Christopher. Miał troskliwe spojrzenie i uśmiech pełen ulgi. Usiadł obok mnie na łóżku i obdarzył mnie solidną porcją uścisków. Nie potrafiłam go powstrzymać, więc pozwoliłam mu wyściskać mnie za wszystkie czasy. Następnie pocałował mnie w czoło i podpisał mi się na gipsie. Stwierdził, że uroczo wyglądam w zielonej, szpitalnej piżamie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, iż ta piżama była skąpa i lekko za mała. Nakryłam się kołdrą, aż do szyi. Chłopak zaśmiał się i usiadł na krześle.
-Dziękuję, że mnie uratowałeś. Czy z tobą wszystko w porządku?
-Lekarze mnie wczoraj obejrzeli i nic poważnego mi się nie stało. Przez niefortunne lądowanie lekko rozciąłem sobie dłoń, ale nawet nie trzeba było tego zszywać.
-Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś ucierpiał w tym wypadku.
-Powiedz mi, dlaczego wbiegłaś na ulicę?
-Ktoś mnie gonił i bałam się, że zrobi mi krzywdę. Nie pomyślałam o tym, żeby się rozejrzeć. To wszystko działo się szybko i na dodatek pod wpływem chwili, strachu.
-Rozumiem. Tą osobą, którą widziałaś byłem najprawdopodobniej ja. Pobiegłem za tobą, ponieważ zostawiłaś torebkę i chciałem ci ją oddać. Nie spodziewałem się, iż cię wystraszę.
-Teraz jak to mówisz, cała ta sytuacja wydaje się być śmieszna.
-Najważniejsze, że żyjesz.
-I ty też.
Do pokoju weszła pielęgniarka z lekami i postawiła mi je na stoliku.
-Przykro mi, ale pora odwiedzin się skończyła.
-Ale siostro…
-Nic z tego młodzieńcze. Nie mogę ci pozwolić zostać tu drugi raz na noc. Wystarczy, że wczoraj przymknęłam na to oko. Za drugi raz mogłabym stracić pracę.
-Rozumiem siostro. Do jutra, Ann. Miłych snów.- przytulił mnie- Do zobaczenia, siostro!
Christopher wyszedł, a pielęgniarka spojrzała się na mnie z uśmiechem.
-Uroczy ten twój chłopak, ale niech nie nagina przepisów. Też kiedyś byłam młoda i rozumiem, co to znaczy się zakochać.
-Ale on nie jest moim chłopakiem!
-Cóż za strata! W takim razie trzymam kciuki, aby ci nie uciekł. Naprawdę się wczoraj wzruszyłam, gdy zobaczyłam, że przez całą noc przy tobie trwa i trzyma cię za rękę. Dopiero nad ranem zasnął. Widać, że zależy mu na tobie.
-Ma siostra trochę racji..

Wybierz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz