Nie miałam nic do niej. Nawet ją lubiłam, ale dobrze jest czasem odpocząć od siebie, a nie widzieć się przez cały dzień. Gorzej by było, jakbyśmy się kiedyś pokłóciły. Praca ze swoją współlokatorką nie była zbyt dobrym pomysłem. Miałam nadzieję, że szybko jej się znudzi lub będzie pracowała na inną zmianę, gdy już wróci Remek. Dziewczyna ciągle prosiła mnie o pomoc, co doprowadzało mnie do szału. Przypomniały mi się wtedy słowa mojego współpracownika, że księżniczki nie powinny pracować. Na przerwie wspominałam swój pierwszy tydzień pracy w tej kawiarni. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie marzyłam nawet wtedy, że uda mi się zaprzyjaźnić z Remigiuszem. Poczułam, że mi go brakuje. Miał ten swój specyficzny styl bycia i częste zmiany nastroju, ale sprawiał, iż nigdy się nie nudziłam. Po przerwie wzięłam się do pracy. Starałam się pogodzić pomaganie Charlotcie z moimi obowiązkami. Mojemu współpracownikowi przychodziło to z łatwością, gdy mi pomagał. Natomiast ja ledwo się wyrabiałam. Niedługo przed końcem mojej zmiany do kawiarni wszedł Remek z Lucy. Podbiegłam do lady, aby go obsłużyć. Zamówił dwie gorące czekolady i dwa kawałki ciasta czekoladowego. Z uśmiechem na twarzy przyrządziłam gorące napoje i nałożyłam kawałki ciasta na talerzyki, po czym zaserwowałam im to. Poczułam się urażona, kiedy chłopak potraktował mnie, jak zwykłą kelnerkę. Natomiast Lucy rzuciła mi się na szyję i przywitała się ze mną. Remek wyglądał, jakby coś go ugryzło. Poprosiłam Charlotte, aby zajęła się na chwilę klientami sama i dosiadłam się do chłopaka. Zajadając ciasto spojrzał się mi prosto w oczy.
-Co cię trapi, mój przyjacielu?
-Jesteś za młoda, aby to zrozumieć.
-Spróbuj i mi wytłumacz.
-Wyobraź sobie, że nagle rodzina zmarłego męża mojej siostry, przypomniała sobie, że on miał córkę i chcą mi ją odebrać. Dostałem wezwanie do sądu.
-Ale przecież nie mogą tego zrobić! Świetnie zajmujesz się Lucy i niczego jej nie brakuje, dlatego uważam, że nie potrzebnie się martwisz.
-Nie rozumiesz. Oni są bajecznie bogaci i mogą wszystko. Twierdzą, że zapewnią jej lepszy byt i w ogóle..
-Ale oni jej nawet nie znają! Ty ją wychowywałeś i jesteś jedyną osobą, którą pamięta i zna od zawsze.
-Zrozum, że jestem samotnym rodzicem, mieszkam w obskurnej kamiennicy i zarabiam najniższą krajową. Na dodatek nie jestem w stanie załatwić jej profesjonalnej opieki, a żeby kupić jej podręczniki to będę musiał zatrudnić się na drugi etat.
-Nie będzie tak źle. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i jeżeli będzie taka potrzeba to ci pomogę. Mogę być nawet świadkiem w sądzie. Opowiedziałabym im, jak świetnie sobie radzisz.
-Pamiętasz tą sytuację, jak byłem chory? A co jeżeli to wypłynie? Pamiętaj, że w sądzie musisz złożyć przysięgę i mówić tylko prawdę. Nie chcę cię w to mieszać.
-Rozumiem. Mogłoby wyjść to na twoją niekorzyść.
-Wracaj lepiej do pracy. Ta nowa nie radzi sobie najlepiej.
Spojrzałam się na Charlotte, która miałam mokry uniform od kawy. Pobiegłam do niej i kazałam jej posprzątać, a ja w tym czasie zajęłam się zamówieniami. Przeprosiłam klientów za małe opóźnienie i zajęłam się resztą zadań, z którymi dziewczyna nie dała sobie rady. Miała dwie lewe ręce do tej pracy, ale postanowiłam nie zgłaszać tego szefowi, ponieważ to po części była moja wina. Nie powinnam jej pierwszego dnia zostawiać samej. Po zakończonej zmianie przebrałam się w codzienne ciuchy i dosiadłam się do Remigiusza. Chłopak poinformował mnie, że powoli będzie się zbierał. Zaproponowałam, że odprowadzę go i Lucy do domu. Mała przysypiała, więc wzięłam ją na barana. Chciałam, aby mój przyjaciel miał chwilę odpoczynku. Zaproponowałam mu, że zawsze w weekendy może przyprowadzać małą do mnie, albo ja będę przychodzić do niego i się nią zajmować, a on w tym czasie może dodatkowo pracować. Nasz szef często szukał kogoś na weekendową zmianę. Uważałam to za idealne rozwiązanie. Remek podziękował mi i powiedział, że na razie chce spędzać z Lucy, jak najwięcej czasu. Czułam, iż o czymś mi nie powiedział. Postanowiłam nie dopytywać się o to i dać mu czas, aby sam mi o tym powiedział. Weszłam z nim do mieszkania i położyłam małą do łóżka. Przykryłam ją kołdrą i poszłam do kuchni. Mój przyjaciel siedział wpatrzony w ścianę i usilnie nad czymś się zastanawiał. Nie chciałam mu przerywać, więc po przyjacielsku dałam mu buziaka w czoło i wyszłam. Podjechałam do wieżowca autobusem miejskim i szybko pobiegłam na górę. Było już nieco późno.
-Co tak długo robiłaś w pracy? Charlotta wróciła z dwie godziny temu.
-Ja mam też swoje życie.
-Mogłaś mi powiedzieć, a ja jak głupi czekałem z kolacją na ciebie.
-Mogłeś napisać, że na mnie czekasz to bym się pośpieszyła.
-Powiesz mi, gdzie byłaś?
-Włączył ci się tryb zazdrośnika? Byłam z moim przyjacielem.
-Znam go?
-Myślę, że znacie się w miarę dobrze.
-Dobra , nie ważne. Siadaj i zjedz ze mną.
Usiadłam obok niego i w napiętej atmosferze zjedliśmy kolację. Nie spodobał mi się jego atak zazdrości. Przecież miałam prawo spotykać się z innymi ludźmi niż on i korzystać z mojego czasu wolnego, jak chce. Po kolacji odrobiłam lekcje i położyłam się spać. Rano na dźwięk budzika zerwałam się z łóżka. Poszłam przygotować śniadanie i rozstawiłam nakrycia na stole. Potem udałam się do łazienki, aby przygotować się do szkoły. Kiedy wróciłam do kuchni, Charlotta siedziała już przy stole. Zdziwiła mnie nieobecność Chrisa i zajrzałam do naszej sypialni. Leżał w łóżku i ze skupieniem czytał coś z telefonu. Nagle jego mina spoważniała i wyglądał na zdenerwowanego. Zerwał się z łóżka i szybko coś na siebie narzucił, a potem wyszedł z mieszkania. Chciałam za nim pobiec, ale Charlotta mnie zatrzymała. Zasugerowała, abym na niego zaczekała. Wrócił do mieszkania kilka minut później i był blady jak ściana. Zapytałam się, czy wszystko w porządku, ale o nic nie odpowiedział. Przytulił mnie mocno do siebie i zaczął gładzić moje włosy w nerwowy sposób. Zaniepokoiłam się i odsunęłam go od siebie, a następnie potrząsnęłam nim. Po chwili wrócił do siebie i jak gdyby nigdy nic, usiadł do stołu i zaczął jeść. Usiadłam naprzeciwko niego i przyglądałam mu się uważnie. Wyglądało na to, iż już jest wszystko ok. Postanowiłam odłożyć rozmowę na temat dziwnego telefonu i jego zachowania na potem. Zebraliśmy się i udaliśmy do szkoły. Chris nie odprowadził mnie do klasy, ani nawet nie pocałował mnie, co miał w zwyczaju robić przed lekcjami. Przez pierwsze trzy lekcje zamartwiałam się i nie mogłam się na niczym skupić. Podczas przerwy na lunch nie mogłam go nigdzie znaleźć. Charlotta powiedziała mi, że widziała go przez szybę, jak w czasie trwania drugiej lekcji wybiega ze szkoły. Po uzyskaniu tej informacji miałam ochotę iść go poszukać, ale Jenny odradziła mi to. Przesiedziałam wszystkie pozostałe lekcje błądząc myślami zupełnie gdzieś indziej. Kiedy dotarłam do pracy, poszłam do gabinetu szefa poprosić go o dzień wolnego, ale ten odmówił. Próbowałam mu wytłumaczyć, iż to nagła sytuacja, ale on nie chciał tego słuchać. Oznajmił mi, że jeżeli wezmę wolne to mnie zwolni. Wiedziałam, że jego pogróżki mogą się spełnić, więc zostałam w pracy. Przez całą zmianę nie mogłam się skupić i robiłam różne głupoty. Raz podałam klientowi szarlotkę zamiast sernika, a innym razem gorącą czekoladę zamiast kawy. Charlotta świeciła oczami przed klientami i brała całą winę na siebie. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. W końcu jej rola głupiutkiej, słodkiej blondynki na coś się przydała. Po pracy podziękowałam jej i szybko się przebrałam, a następnie wybiegłam na ulicę. Zaczęłam zastanawiać się, gdzie może się podziewać Chris. Postanowiłam pierwszo sprawdzić nasze mieszkanie, ale go tam nie było. Odwiedziłam jego dom rodzinny, niestety tam też go nie znalazłam. Thomas zaoferował mi swoją pomoc w poszukiwaniach. Christopher nie odpisywał na SMS-y i nie odbierał telefonów. Znając jego szczęście do wpakowywania się w tarapaty, oboje strasznie się o niego baliśmy. Thomas zaprowadził mnie do Melani, lecz dziewczyna także nic nie wiedziała o miejscu przebywania Chrisa. Wróciliśmy do mieszkania w wieżowcu i razem z Charlottą obdzwoniliśmy wszystkich jego znajomych, do których mieliśmy numery, jak na złość nikt nic nie wiedział. Thomas zadzwonił nawet do ich biologicznej matki, ale ta powiedziała, że nie miała z nim kontaktu od ich ostatniego spotkania. Ostatecznie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do firmy ich ojca. Mój przyjaciel martwił się, iż ich ojciec mógł się dowiedzieć o spotkaniu z matką i sprawić jego bratu kolejne nieprzyjemności. Sekretarka nie chciała nas wpuścić do biura, bo twierdziła, że ojciec bliźniaków ma ważne spotkanie. Przez naszą upartość wezwała ochroniarzy, którzy wyrzucili nas z budynku. Czekaliśmy na zewnątrz ponad godzinę, aż w końcu przyszła sekretarka i zawołała nas. Odprowadziła nas pod same drzwi od gabinetu ojca chłopaków i zostawiła nas. Thomas głośno przełknął ślinę i zapukał do drzwi. Mężczyzna zaprosił nas do środka i wskazał nam kanapę naprzeciwko jego biurka. Cała nasza trójka była bardzo zestresowana.
-Witam cię synu i witam was dziewczęta! Błagam cię Thomasie, nie mów mi, że spotykasz się z którąś z tych dziewczyn albo potrzebujesz pieniędzy.
-Nic z tych rzeczy, ojcze.
-Więc cóż tak pilnego cię tu sprowadziło, że chciałeś przerwać moje spotkanie biznesowe?
-Christopher zaginął i sądziłem, iż jest z tobą.
-Twój brat był u mnie jakieś półtorej godziny temu i prosił o całkiem sporą sumę.
-Mówił ci po co?
-Niestety synu, ale nie mogę ci tego zdradzić. Błędy twojego brata są tragiczne i niewybaczalne. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, cóż tym razem nawywijał.
-Ojcze, proszę! To bardzo ważne.
-Ważne dla ciebie czy tych dziewuch, które z nim mieszkają i łajdaczą twojego brata?
-Ojcze, nie obrażaj moich przyjaciółek.
-Czyli ciebie także omotały? Synu takie rozpustnice myślą tylko o pieniądzach.
-Zamknij się pan i mnie nas nie obrażaj! Za kogo się uważasz ty ścierwo!-oburzyła się Charlotta
Ojciec Chrisa pstryknął palcami i do gabinetu weszli jego dwaj goryle, po czym wyprowadzili Charlotte.
-Czyli nie powiesz mi o co chodzi i gdzie jest mój brat? Masz zamiar tylko obrażać moje przyjaciółki?
-Nie nazwałbym tego przyjaciółkami.
-Dość tego! Wychodzimy! Nie waż się do mnie odzywać dopóki ich nie przeprosisz.
-Ciebie także mam wydziedziczyć?
-Rób sobie co chcesz! Nie zależy mi na twoich pieniądzach!
Thomas złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wychodząc z gabinetu trzasnął drzwiami. Po drodze zgarnęliśmy naszą koleżankę i opuściliśmy budynek. Przed jego wejściem Thomas pokazał do kamery środkowy palec. To było do niego bardzo nie podobne, ale w pełni go popierałam. Ochłonęliśmy trochę i wróciliśmy autem do wieżowca. Mój przyjaciel odprowadził nas do mieszkania i postanowił wrócić do swojego domu. Uściskałyśmy go na pocieszenie i pożegnałyśmy się z nim. Na koniec życzyłam mu bezpiecznej drogi. Zmęczone od razu położyłyśmy się spać. Po przebudzeniu się, rozejrzałam się po mieszkaniu, lecz Chrisa dalej nie było. Obudziłam Charlotte i przytuliłam się do niej. Gorące łzy spłynęły mi po policzkach i rozwyłam się. Bałam się, że mogło mu się coś stać. Zwłaszcza, iż zabrał swój motor z parkingu. Chciałam mu pomóc, chciałam wiedzieć w co się wplątał. Chciałam go wspierać w tym, czymkolwiek to było, ponieważ w końcu byłam jego dziewczyną. Zerknęłam na swój telefon, ale nie miałam nawet żadnej wiadomości od niego. Charlotta pomogła mi się uspokoić i zaleciła mi zostać w domu i poczekać na niego. Zrobiłam tak. Czekałam i czekałam, aż zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy Charlotta wróciła z pracy. Zapewniła mnie, iż szef nie będzie robił mi problemów, ponieważ Remek mnie zastąpił. Napisałam mu SMS-a z podziękowaniami. Potem zrobiłyśmy z Charlotta kolację, lecz ani ja ani ona nie miałyśmy nawet najmniejszej ochoty na jedzenie. Zaczęłyśmy wydzwaniać do niego i wypisywać wiadomości, ale nie dostałyśmy żadnej wiadomości zwrotnej. Za każdym razem, gdy dzwoniłyśmy, włączała się poczta głosowa. Zostawiłyśmy mu chyba z trzysta wiadomości. Minęły dwie godziny, a od niego nie było żadnego znaku życia. Moja współlokatorka obdzwoniła okoliczne szpitale, ale nigdzie nie było żadnego pacjenta o jego imieniu. Zadzwoniła więc na policję i zapytała, czy był jakiś wypadek z udziałem motoru w przeciągu ostatnich dwóch dni, lecz oni zaprzeczyli. Zmęczone tym wszystkim zasnęłyśmy na kanapie z telefonami w rękach. Obudziłam się w środku nocy i zrobiłam sobie melisę. Wzięłam z naszej sypialni nasze zdjęcie i usiadłam z nim w kuchni. Trzymałam je w ręku, piłam herbatę i myślałam o nim. Czułam, jak moje serce rozpada się na miliony kawałków z tęsknoty i przez zamartwianie się. Spojrzałam na zegarek i dochodziła już czwarta. Umyłam kubek i siedziałam jeszcze przez jakiś czas patrząc się na fotografię. Nagle usłyszałam, że ktoś wsadził klucze i otwiera drzwi. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na korytarz. Na widok Chrisa całego i zdrowego łzy potokiem zaczęły spływać mi po policzkach. Następnie bez żadnych namysłów rzuciłam się mu na szyję. Chłopak odepchnął mnie od siebie, a jego wzrok był przepełniony chłodem. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego przez łzy i spróbowałam przytulić znowu. Tym razem mnie nie odepchnął i zaczął gładzić mnie po włosach. Poczułam coś mokrego na swoich plecach i domyśliłam się, iż on także płacze. Chwile potem padliśmy na ziemię i cały czas trzymaliśmy się w objęciach. W pewnym momencie chłopak wstał i poszedł do sypialni. Poszłam za nim i zauważyłam, że wyjął z szafy torbę i pakował do niej swoje rzeczy. Podbiegłam tam i zaczęła wyjmować te rzeczy, a następnie z powrotem wkładać do szafy. Chris zaśmiał się, ale ten śmiech miał w sobie wiele goryczy i smutku. Spojrzałam się na niego z troską i pogładziłam po twarzy. Chłopak wziął swoją torbę i zarzucił ją na ramię. Skierował się w stronę drzwi i złapał za klamkę.
-To koniec z nami, Ann.

CZYTASZ
Wybierz mnie
RomancePoczułem wtedy się o wiele pewniej i pod wpływem chwili złączyłem nasze usta w pocałunku. Początkowo czułem opór z jej strony, ale później oboje nie mogliśmy się od siebie odciągnąć. Jak to tego doszło? Jak znaleźliśmy się w tej niefortunnej sytuacj...