Rozdział 6

62 4 0
                                    

*Piątek-tego samego tygodnia*
Przez cały tydzień byłam skupiona na lekcjach i nauce, i nareszcie nadszedł upragniony piątek. Po szkole od razu wróciłam do domu i zjadłam obiad. Następnie zaczęłam się szykować na wieczorne wyjście z Jenny. Ubrałam się w czerwoną, koronkową sukienkę do połowy ud. Stwierdziłam, że delikatny makijaż powinien wystarczyć. Na koniec nałożyłam moje ulubione czarne baletki i miałam już dzwoni po taksówkę, gdy usłyszałam dziwną rozmowę moich rodziców z kimś mi nieznanym. Udałam się do salonu i zdębiałam, kiedy zobaczyłam chłopaka z przystanku autobusowego.
-Co on tu robi?
-Witaj, córeczko! Ten miły dżentelmen przyjechał po ciebie i zapytał się nas, czy możesz wyjść z nim do kina. Patrząc na dobre maniery tego chłopca, nie mamy nic przeciwko. Życzymy wam miłej zabawy!
Rodzice poszli do swojego pokoju i zostawili nas samych. Złapałam chłopaka za rękę i wyprowadziłam z mojego domu. Upewniłam się, że moi rodzice nie patrzą i zaczęłam na niego krzyczeć.
-Co ty tu u diaska robisz?! Jak w ogóle znalazłeś mój adres?! I co ty sobie myślisz?! Wynoś się stąd!
-Nie ładnie tak krzyczeć, zwłaszcza na tak miłego młodzieńca, jak ja.
-Oddychaj-powiedziałam sama do siebie, a potem zwróciłam się do niego-Wytłumacz mi, co ty tu robisz i co najważniejsze skąd wziąłeś mój adres?
-Przecież umówiliśmy się na dzisiaj na dwudziestą. Zapomniałaś?
-Po pierwsze nawet się nie zgodziłam, a po drugie odpowiedz mi na moje drugie pytanie.
-Brak odpowiedzi uznałem za pozytywną odpowiedź. Na drugie pytanie odpowiem ci, gdy będziemy już na naszej randce, moja ty słodka złośnico.
-Przykro mi, ale jestem umówiona z przyjaciółką na wyjście do pubu.
-To ją też możemy zabrać. Chodź za mną.
-Nigdzie z tobą nie pójdę.
Po usłyszeniu mojej odpowiedzi chłopak uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć ,, wyzwanie przyjęte”, jego uśmiech w pewien ironiczny sposób zawierał w sobie pokłady satysfakcji. Nie miałam pojęcia co za urojony pomysł przyszedł mu do głowy, póki nie podszedł do mnie i nie przerzucił mnie przez ramię. Uderzałam go pięściami i krzyczałam, aby mnie puścił, ale do niego nic nie docierało. Mogłoby się wydawać, że ten człowiek został zrobiony z kamienia. Przeniósł mnie w ten sposób przez pół ulicy, a potem wsadził do samochodu.
-Daj mi w tej chwili wysiąść, bo inaczej zadzwonię na policję.
-I co im powiesz?
-Że przetrzymujesz mnie tu wbrew mojej woli.
-To śmiało dzwoń! Tylko zapnij pasy i podaj adres swojej koleżanki.
Prychnęłam i zaczęłam szukać telefonu. Nie znalazłam go, a samochód ruszył. Szybko zapięłam pasy i nerwowo przeszukiwałam swoją torebkę, lecz po telefonie nie było śladu. Spojrzałam się z przerażeniem na chłopaka.
-Szukasz może czegoś?
-Tak, mojego telefonu. Mógłbyś mi pożyczyć swój, to zadzwonię do mojej koleżanki.
-Próbujesz mnie nabrać, bo tak naprawdę chcesz zadzwonić na policję.-zatrzymał samochód-Masz zadzwoń pod ten numer-podał mi telefon- Życzę udanej rozmowy.
Spojrzałam na telefon i na numer, który został wybrany. Kontakt był podpisany jako komendant Klaus. Wzruszyłam ramionami i zadzwoniłam pod ten numer. Uznałam, że ten chłopak jest niepoczytalny i głupi, skoro podał mi numer do komendanta. Zastanowiło mnie tyko skąd ma jego numer. Po kilku sygnałach odezwał się męski głos :
-Komenda miejska w Portland, przy telefonie komendant Klaus Biernacki, w czym mogę pomóc?
-Chciałabym zgłosić porwanie.-odpowiedziałam zestresowana
-Oczywiście. Proszę podaj miejsce, w którym się znajdujesz i opisz mi wygląd sprawcy.
-Jestem w samochodzie, a dokładnie to nie wiem gdzie. Sprawca ma czerwone włosy i zielone oczy. Na oko ma około metr osiemdziesiąt pięć i prawdopodobnie jest osobą niepoczytalną.
-Dobrze, a teraz przekaż mojemu synowi, że ja tu staram się pracować i nie mam czasu na jego dowcipy, a jeżeli naprawdę cię uprowadził to po porostu przywal mu.
Mężczyzna się rozłączył, a mój oprawca wybuchł śmiechem. Spojrzałam się na niego jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej. Nagle samochód się zatrzymał, a chłopak z niego wyszedł. Otworzył mi drzwi i ku mojemu zaskoczeniu, staliśmy naprzeciwko domu Jenny. Pobiegłam szybko do drzwi i nerwowo zaczęłam pukać. Drzwi otworzył mi Leon.
-Jenny kończy się szykować- spojrzał na mnie kątem oka- Coś się stało?
-Ten facet mnie uprowadził!- wskazałam na idącego w naszym kierunku porywacza.
Leon pociągnął mnie do wnętrza domu i posadził na szafce na buty, a potem zagiął rękawy i wyszedł na spotkanie z moim oprawcą.  Podeszłam do okna i obserwowałam, jak rozwinie się sytuacja. Leon wydawał się zdenerwowany i zapowiadało się, że zaraz zaczną się bić, ale tak się nie stało. Zamienili ze sobą parę zdań i weszli do środka. Po chwili Jenny zeszła na dół. Z niedowierzeniem patrzyłam, jak Jenny wbiega w ramiona dla nieznajomego porywacza. Oczyma błagałam ją o wyjaśnienie.
-Przepraszam, że tak długo musiałaś na mnie czekać. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, iż Leon wybierze się z nami?-przyjrzała mi się- Nie wzięłaś nawet kurtki?! Może i jest ciepło, jak na jesień, no ale bez przesady.- rzuciła mi kurtkę-Pożyczę ci swoją. Teraz już chodźmy!
Całą czwórką wsiedliśmy do samochodu tamtego chłopaka. Wszyscy byli weseli i żartowali, a ja czułam się w tym wszystkim zagubiona. Kilkanaście minut później byliśmy w pubie. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Niedługo po przyjściu kelner wręczył nam menu. Nie musiał długo czekać na nasze zamówienie. Jenny zamówiła frytki, cztery szklanki coli i po piwie dla każdego.
-Możecie mi wyjaśnić to wszystko?
-Ann, to jest....
-Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. Nazywam się Nathan i jestem twoim przyjacielem z dzieciństwa. Niedawno wróciłem do naszego rodzinnego miasta i postanowiłem odnowić z tobą kontakt. Gdy byłem w szkole i pytałem o ciebie, spotkałem Jenny. Dowiedziałem się, że się przyjaźnicie i wymieniłem się z nią numerami. Następnie Jenny zorganizowała nam nasze przypadkowe spotkanie na przystanku autobusowym i oto jestem.
-I na dodatek Nathan jest moim dalekim kuzynem.
-Nie mogliście mi od razu powiedzieć? Ja tu prawie zawału dostałam, bo myślałam, że on chce mnie uprowadzić!
-Wtedy nie było by tak zabawnie, kochanieńka.
-Ja też o niczym nie wiedziałem, póki Nathan mi tego nie wytłumaczył.
Kolejne kilkanaście minut spędziliśmy jedząc frytki i napoje, które przyniósł kelner. Potem DJ puścił ulubiony kawałek Jenny, która jak jakiś robot zaprogramowany na tą melodię, wzięła Leona pod rękę i poszła z nim na część taneczną. Nathan widząc ich wstał i podszedł do mnie, po czym wystawił dłoń.
-Czy mogę prosić panią do tańca?
-Nienawidzę cię.
-To już mamy ustalone.
-Dlaczego tak bardzo mnie wkurzasz? Czy ty przypadkiem nie byłeś nieśmiały?
-Ann, wszyscy ludzie się zmieniają, jeżeli wolałaś tamtego ciapowatego mnie to on może w każdej chwili wrócić, wystarczy, że ładnie poprosisz. To, jak tańczysz?
-Niech stracę.
Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć obok siebie. Stopniowo zbliżaliśmy się do siebie i ostatecznie jego ręce spoczęły na moich biodrach. Zagroziłam mu, że jeżeli spuści je chociażby centymetr niżej to rozwalę mu nos. DJ w pewnym momencie puścił wolny kawałek. Podobało mi się to, iż Nathan pozwalał mi kontrolować odległość między nami. Postanowiłam trochę się przy nim wyluzować i owinęłam mu ręce wokół szyi.  Bujaliśmy się tak w rytm muzyki przez pewien czas. Potem Nathan zaproponował podejść do baru i zamówić po drinku. Zgodziłam się i poszłam z nim, aby mieć pewność, że mi niczego nie dosypie. Może i był moim przyjacielem jeszcze kilka lat temu, ale na tamten moment miałam do niego ograniczone zaufanie. Usiedliśmy przy barze i czekaliśmy na nasze zamówienie. Barman szybko się z tym uwinął i kilka minut później sączyliśmy nasze drinki.
-No, więc słońce ty moje, opowiadaj lepiej co u ciebie?
-Zmieniłeś się w dawnego siebie?
-Tak, zdjąłem maskę uwodziciela i znowu jestem sobą, a teraz mów co tam słychać?
-W sumie to dużo się w moim życiu ostatnio dzieje. Dowiedziałam się, co się działo w dniu mojego wypadku. Powoli odnawiam stare znajomości. Spotkałam już Melanie i jej chłopaka, Chrisa i Thomasa.
-To w sumie teraz już jest cały komplet.
-Chyba tak. Mam nadzieję, że więcej niespodzianek nie będzie.
-Chyba, raczej więcej ich nie będzie.
-Obyś miał racje.
Zaśmialiśmy się i zamówiliśmy jeszcze jedną kolejkę. Rozmowa kleiła nam się wspaniale, więc wypiliśmy jeszcze po jednej. Nathan opowiedział mi kilka historii o naszych przygodach. Potem niestety zszedł na niewygodny temat.
-To prawda, że znowu jesteś z Chrisem?
-Nie, to znaczy chyba nie. Nie wiem. A co ty o tym sądzisz?
-Dać ci dobrą radę? Prawdziwą radę od chłopaka dla dziewczyny?-przytaknęłam- Daj sobie spokój z Chrisem. Wiem, że jest przystojny i wydaje ci się wspaniały, ale on taki nie jest. Przez te parę lat zmienił się nie do poznania, a ty zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś, kto cię nigdy nie zrani, kogoś wiernego i pełnego czułości, kogoś kto będzie z tobą dzielił pasje i zainteresowania, kogoś, kto będzie cię kochał bezgranicznie.
-Ale…Myślałam, że ty….
-Mógłbym ci powiedzieć to, co chciałaś usłyszeć, ale wtedy nie mógłbym się nazywać twoim przyjacielem, więc proszę zaakceptuj prawdę.
-Uważasz, że kto na mnie zasługuje?
-Wiem, że nie znosisz, gdy ktoś ci mówi co masz robić i uważa, że wie co jest dla ciebie lepsze, ale ja tylko daję ci poradę, więc nie potraktuj mnie, jak wroga. Wiem, że mimo wszystko zrobisz, co uważasz. A pro po twojego pytania, sądzę, że sama będziesz w stanie stwierdzić, kto na ciebie zasługuję. Potrzebujesz tylko trochę więcej czasu.
-Zaczynasz mnie irytować.
-Wiesz, że gdy się denerwujesz zaczynasz przygryzać dolną wargę? Wyglądasz przy tym uroczo i prowokująco zarazem.-uśmiechnął się- Co powiesz na jeszcze jednego drinka
-Chcesz mnie upić, czy jaki grom?
-Pamiętam, że zawsze miałaś twardą głowę i ciężko cię upić. Zresztą Jenny cię nie zostawi.
-Skoro tak twierdzisz.
Wypiliśmy jeszcze kilka kolejek, ale niestety moja głowa nie była tak wytrzymała, jak myślałam. Czułam, że jeżeli wstanę to od razu polecę na podłogę. Nathan zbliżył się do mnie i zapytał, jak się czuję. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, ponieważ język mi się plątał. Chłopak nachylił się i wyszeptał mi do ucha:
-Wysłuchaj mnie. Bardzo bym chciał, żebyś zapamiętała wszystko, co ci teraz powiem, ale wiem, że tak nie będzie. Chciałbym ci powiedzieć, że tym razem nie umiem udawać tylko twojego przyjaciela. Szczerzę mówiąc mam ochotę na coś więcej, niż tylko doradzanie ci którego z braci masz wybrać i obserwowanie tej wojny.-pocałował mnie w policzek- Tym razem sam chcę zawalczyć o twoje serce, ponieważ kocham cię, Ann.
-Co?-Wybełkotałam
-Wcześniej nie potrafiłem zrozumieć, że cię kocham, ponieważ miłości się nie rozumie. Ja po prostu to poczułem. Wiesz, Ann to nie miało być tak. Bardzo ceniłem naszą przyjaźń i nie miałem się w tobie zakochać, nie chciałem. Uważam, że jesteś wspaniałą osobą, ale zbyt wielu mężczyzn to dostrzega i stara się o twoje względy. Sądziłem, że jestem za słaby na tą walkę i odpuściłem, zostałem twoim przyjacielem od samego końca. Nie masz pojęcia, jaki wewnątrz siebie toczyłem bój. Gdy tylko usłyszałem, iż wróciłaś , postanowiłem także wrócić i zawalczy o ciebie. Przepraszam, że zebrałem się na odwagę dopiero, kiedy jesteś pijana, ale zawsze byłem tchórzem  i chyba nadal nim jestem, więc proszę wybacz mi…
Dalszy ciąg jego słów był dla mnie niezrozumiały. Patrzyłam się na niego, a tak naprawdę nic nie widziałam. Kompletnie straciłam kontrolę nad swoim ciałem i zaczął przemawiać przeze mnie alkohol.

Wybierz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz