- Trzeba się lepiej poznać, w końcu nie wiem na kogo jestem skazana.- Zażartowała, dalej trzymając moją prawą kończynę w uścisku.
- Yy... Słucham?- Ocknęłam się, wyspowadzając dłoń z jej uchwytu.- Zamyśliłam się.
- Zauważyłam.- Zachichotała pod nosem, a ja razem z nią.
Pierwszy raz mogłam stwierdzić, że ktoś zrobił na mnie tak pozytywne wrażenie. Była taka niewinna i słodka. Szczupła blondynka z hipnotyzującymi, zielonymi oczami i drobnymi piegami na małym nosku.
- To po co tu weszłaś?- Zapytałam niepewnie.
- Przyjeżdżam tu co jakiś czas, kiedy niebo jest bezchmurne. Tutaj jestem z dala od wszystkich tych ludzi, krzyczących tłumów i przede wszystkim od moich problemów. Zostawiam je tam na dole. Tutaj jest zupełnie inny świat. Lubie podziwiać gwiazdy jak samotnie wędrują w czasoprzestrzeni. Chociaż niektóre z nich już dawno nie istnieją, to zostawiły po sobie światło. Ja staram się być miła i pomocna, aby po swojej śmierci zostawić dobre wspomnienia.- Ona opowiadała, a ja pierwszy raz kogoś słuchałam z takim zaciekawieniem.- Później czekam na wschód słońca. Z nim rodzi się nowy dzień i nowe problemy, lecz czasem nowe rozwiązania. Wraz z nim rodzą się też nowe pomysły i chęć do życia. Przesyła mi taką jakby energię, która pozwala mi przeżyć kolejny dzień z chęcią do zobaczenia tego słońca ponownie. Słońca, które nigdy się nie poddaje. Które codziennie wstaje i intensywnie świeci pomimo chmur, przyciemniających je. Które promienieje. Chcę mieć taką energie jak ono. Chcę codziennie budzić się i promieniować, mimo tych wścibskich ludzi, którzy są jak te chmury.
Nie mogłam dalej słuchać. Odwróciłam się, a po moich polikach spłynęły strugi łez.
Ja jestem taką chmurą. Szarą. Brzydką. Która nie pozwala świecić innym. Która zabiera im szczęście.
- Ale niedługo po prostu zgasnę. W dodatku nie mam dla kogo świecić.
- Świeć dla mnie.- Odezwałam się łamiącym głosem.- Ja będę żyć dla ciebie, ale chcę żebyś była moim słońcem.
- Ile masz lat?- Zmieniła temat, a ja poczułam się olana. Pomimo tego postanowiłam odpowiedzieć.
- Szesnaście.- Powoli odwróciłam się w jej stronę.
- Ja mam dwadzieścia. Masz telefon?
- Nie mam. Musiałam sprzedać, bo potrzebowałam pieniędzy na żarcie.
- Starzy ci nie dają?
- Nie mam rodziców.- Spojrzałam na swoje stosunkowo brzydkie i brudne dłonie.
- Jak to nie masz!?- Odwróciła się w moją stronę i umieściła palce na moim podbródku, podnosząc mi głowę.- Jeśli potrzebujesz jakiejś pomocy to śmiało mów.
- Nie ma takiej potrzeby. W zasadzie to mam ojca, ale... Jest żulem.
- I jak sobie radzisz? Skąd masz pieniądze na te wszystkie ubrania i inne potrzeby?
- Emm no właśnie... Robię coś co cię odstraszy jeśli ci powiem.
- Mów!- Rozkazała, a ja się zdziwiłam, kiedy uniosła głos.
- Sprzedawałam się. Oddawałam się chłopakom, a oni mi za to płacili, bądź kupowali drogie rzeczy.- Nie odpowiedziała nic.- To pewnie teraz się mną brzydzisz. Echh... Jestem kurwą. Prościej.
- Rozumiem.- Otarła moje łzy, swoim miękkim palcem. Poczułam jej ciepło.
- Nic nie rozumiesz.- Odepchnęłam jej rękę.
- Jeśli masz problemy finansowe, to musiałaś sobie jakoś radzić. Ale mogłaś iść z tym do oddziałów zajmujących się tym, aby ci pomogli.
- Nie znam się na tym. A poza tym nie chciałam trafić do domu dziecka.
- To nic złego. Ja byłam i przeżyłam.
- Naprawdę!?- Spojrzałam zdziwiona w jej oczy.
- Naprawdę.- Uśmiechnęła się.- Ja też nie mam telefonu. Zostawiłam w aucie. Czyli stąd nie wyjdziemy.
- Moja wina.
- Tak.- Odpowiedziała stanowczo. Zganiając wszystko na mnie. Ale w końcu miała racje.- A na dodatek mi zimno i to też przez ciebie. Powinnaś odkupić swoje winy, przytulając mnie.
***
____________________
Jak wam się podoba opowiadanie?
Dopiero się rozkręca 😉😄
CZYTASZ
24 godziny/ Less ZAKOŃCZONE
Teen FictionJak bardzo zmieni się życie Victorii, kiedy na chwilę pojawi się w nim tajemnicza Denis? Czyli totalne przeciwieństwo. Czy wystarczą 24 godziny, aby postrzeganie świata zmieniło się tak bardzo i wywróciło jej życie do góry nogami?