6:00 am

4.4K 202 9
                                    

Podciągnęła moją bluzkę do góry.

- Spójrz tylko!- Szarpała za materiał.- Przecież tu jest taki siniak... Mogło ci coś pęknąć wewnątrz. Musimy jechać z tym do lekarza.

- Powodzenia w otworzeniu tych drzwi.

- Musi być jakiś sposób, aby je otworzyć.- Poszła w ich stronę i zaczęła je ponownie ciągnąć.

- Nie otworzymy ich.- Stwierdziłam.- Musimy znaleźć inne wyjście.

Pobiegłam w stronę komina i wspięłam się na niego. Zaczęłam krzyczeć do jego wnętrza. Nic to nie dało. Zapowiadało się, że kolejną godzine spędzimy razem.

- Masz coś do pisania?- Zapytała, oblizując usta.

- A wyglądam jakbym wracała ze szkoły?

- Hmm... Bardziej jak z wojny.- Uśmiechnęła się i poprawiła mi włosy.

- Po chuj ci coś do pisania?

- Rzucimy kamieniem w dół. Może ktoś nas zauważy.

- Taa. A przy okazji kogoś zabijemy.

- Tego nie wzięłam pod uwagę.

- Yhym.- Usiadłam, a ona obok, przytulając się do mnie.

Ładnie pachniała. Mogłabym czuć jej zapach codziennie. Uspokajał mnie jak nic innego.

- Mogę o coś zapytać?

- Ty pytasz mnie o zgodę? Wow...- Powiedziała sarkastycznie.

- To nie.- Zdenerwowałam się.

- No pytaj.- Potarła moje ramie.

- Nie.

- Tak.- Patrzyła na mnie.- Skarbie zapytaj mnie. Proszę- Wtuliła się w moją szyję.

- Dlaczego płakałaś jak weszłam na dach?- Spojrzałam w jej oczy, które od razu zrobiły się smutne.

- Emm. Widzisz. Ja też mam swoje problemy. Jestem nieuleczalnie chora. Mam nowotwór. A...- Ściągnęła swoje włosy.- To jest peruka.

- Ojć.- Nie wiedziałam jak powinnam się zachować i co powiedzieć.- Przykro mi.- Palnęłam, ale rzeczywiście tak było. Było mi przykro, że tak dobra osoba niedługo zakończy swoją egzystencje, a tacy ludzie jak ja nadal żyją.

- E tam. Póki żyje to jest git.

- Czyli został ci rok?- Zapytałam smutno, łapiąc jej dłoń.

- Podobno.- Przełknęła śline.- Ale czuje, że to już niedługo.

- Nie pierdol. Dasz radę. Musisz być silna.- Spojrzałam na jej twarz.- W końcu w brygadzie antyterrorystycznej potrzebują silnych ludzi.- Uśmiechnęłam się.

- No właśnie. Muszę zatrzymywać takich jak ty.- Pocałowała mnie w policzek, a ja zastygłam w bezruchu, czując ślad jej ust.- A teraz ja o coś zapytam. Co się stało z twoją mamą?

- Ja jeszcze nie skonczyłam.- Włożyłam jej rękę pomiędzy swoje uda, ponieważ była lodowata.- Naprawde w tym pracujesz? Jak się tam dostałaś mimo takiego młodego wieku i choroby?

- Pozwolili mi spełnić swoje marzenia, kiedy dowiedziałam się o raku.

- Aż trzy lata?

- Tak... To co z twoją mamą?

- Moja mama... Też była chora. Obiecała mi, że się nie podda. Ale zrobiono jej eutanazje.

- Przecież to nielegalne. Zgodziła się?

- Nie. Nie pytali o zgodę. Twierdzili, że nie da się już jej uratować.- Poczułam gniew.

- Co jej było?

- Też miała nowotwór. Ale mózgu. Niektóre umiejętności po prostu zanikały. Była jak warzywo.

- Smutne.- Zabrała rękę i przytuliła mnie.

W jednej chwili ktoś otworzył drzwi, a my wpadłyśmy do wewnątrz budynku.

***

24 godziny/ Less ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz