10:00 am

3.8K 161 21
                                    

- Co ty znowu wymyśliłaś!?- Była definitywnie zirytowana moim zachowaniem.

- Nie chce tego dziecka! Nie będę go wychowywać!

- Nawet się nie wypowiem na ten temat... To co zamierzasz?

- Aborcja.

- Pojebało cię!?

- Tak kurwa.

- Wsiadaj do auta!- Rozkazała mi.

Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera. Wiedziałam, że i tak za daleko nie dojde, gdyż byłam strasznie śpiąca. Zapięłam pasy i postanowiłam się do niej nie odzywać. Odwróciłam głowę w kierunku szyby i zamknęłam oczy. Denis też nie wydała z siebie ani jednego słowa. Byłyśmy na siebie obrażone. Chwilę później zasnęłam. Miałam jakiś koszmar w roli głównej z ojcem. W jednej chwili wyrwano mnie ze snu. Spodziewałam się najgorszego, przez to, że laska jeździ jak szatan, nie martwiąc się o swoje życie i najwidoczniej o innych też.

- Aaaaaa!!!!- Krzyknęła, a ja również obudziłam się z krzykiem.

- Co jest!?!?!

- Hahah jakbyś widziała swoją mine! Hahah!

- Kurwa, śmieszne rzeczywiście. Myślałam, że mamy wypadek! To nie jest śmieszne idiotko!

- Do mnie będziesz tak mówić?- Spojrzała się na mnie.- Będziesz nazywać mnie idiotką?

- Jak sobie zasłużysz!

- Nikt na to nie zasługuje przez głupi żart. Albo ograniczysz swoje kontrowensyjne słownictwo, albo nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę być tak traktowana. Ja ciebie skarbie nigdy bym nie skrzywdziła nawet słownictwem.

- Okay. Sorrki.- Westchnęłam zdenerwowana.

- Jednak zmieniłam plan wycieczki. Nie zdążyłybyś tam dojechać zanim słońce zajdzie. Dlatego pokaże ci coś równie ciekawego.

- Dobra.

- A jak nauczyciele z tobą wytrzymują?

- Tak jak ja z nimi. Nie lubimy się. Ale oni tylko wykonują swoją pracę. A ja tylko pokazuje im, że nie mogą mnie udupić, tak jak by chcieli.

- A ty masz czas na naukę, czy czemu tak dobrze się uczysz?

- Może to jakiś dar heh. Albo zamiana. Jestem mądra, ale za to nie mam normalnego życia.

- Naprawdę bym chciała żebyś się do mnie wprowadziła. Mogę ci pomóc.

- Nie potrzebuje pomocy. Serio. Dzięki.

- Nie wcale... Pomogę ci z pieniędzmi. Mam ich sporo, a nie mam na co wydawać. Ty przestaniesz robić to... Co dotychczas robiłaś z chłopakami. Będziesz chodzić do szkoły. Nie będziesz musiała się martwić o jedzenie, ubrania i takie tam. Pomogę ci też z dzieckiem tyle ile mogę. A mogę naprawdę dużo mimo choroby. Pomogę ci też z twoim zachowaniem jeśli nie masz nic przeciwko.

- Musiałabym to przemyśleć. Za dużo się dzieje teraz. Jeszcze pare godzin temu miałam chłopaka. Bawiłam się zajebiście. Nie wiedziałam o ciąży. Później chciałam się zabić. Trafiłam na ciebie... I... Zmieniło się wszystko... Ogólnie. Za dużo jak na dziś. Aż mi się srać zachciało.

- Jezu...hahah. Już zjeżdżam na parking. Też muszę siusiu.

Wysiadłyśmy z samochodu, a ja całkiem przypadkiem zbyt mocno pierdolłam drzwiami.

- Victoria przyłóż się i spróbuj robić wszystko delikatniej, proszę.

- Postaram się, ale kurwa nie obiecuje. Ponosi mnie.- Zaczęłam wymachiwać rękoma. 

- Bądź delikatna.- Powiedziała spokojnie, łapiąc mnie za ręce.- Nie chcę żebyś zrobiła mu krzywdę.- Spojrzała na brzuch.

- Powiedziałam już coś na ten temat. Mam w to coś tam wyjebane. Jebany stwór.

- Nie mów tak! Jak możesz tak mówić! Nic ci nie zrobił!

- Wystarczy, że jego ojciec mi zrobił.- Wyszarpnęłam ręce.- Dalej, idziemy do tego kibla.

Weszłyśmy do toalety na stacji. Smród sprawił, że stanęłam w miejscu. Prawie mi się cofnęło.

- Kurwa, ale jebie!- Wrzasnęłam zniesmaczona.

- Okropieństwo. Ja lece na szybko, bo nie wytrzymam.- Powiedziała Denis.

- Ja chyba się powstrzymam.

Wyszłam na zewnątrz łapiąc głęboki oddech. Można było się tam udusić.

- A ty nie idziesz?- Zapytała, wychodząc.

- Odechciało mi się nawet.

- Okay. To dalej, jedziemy. Za godzine powinnyśmy być na miejscu.

***

24 godziny/ Less ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz