Rozdział 4

356 24 2
                                    


Zakupy nie były czymś co Scarlett robiła z przyjemnością, ale czuła nostalgię że w końcu przekonała sama siebie i opuściła pokój i była pewna że Fred cieszyłby się z tego. Spacerowała z przyjaciółkami, które były już obładowane torbami, ona miała w rękach tylko kilka pakunków, każdy z nich był prezentem dla domowników, wśród nich znajdowały się także prezenty dla towarzyszek i album, który zamierzała dać Georgie'owi wraz ze zdjęciami Freda, jej i samego obdarowywanego, które planowała potem wsadzić do środka. Dziewczyny powoli zmierzały do ostatniego punktu dzisiejszej wyprawy, mianowicie najlepszej ciastkarni na Pokątnej, gdy Scar zobaczyła coś w szybie u jubilera.
-Zaraz wracam, nie czekajcie na mnie. Spotkamy się w ciastkarni.
Nie zwróciła uwagę na reakcję dziewczyn i weszła do budynku, a ruszyła prosto do szkatułki, dzięki temu że miała otwarte wieko mogła zobaczyć gruby łańcuszek na którym zawieszony był czarny kieł, a zaraz obok literka F.
-Ile to kosztuje? – zapytała.
-Ależ panienko – mruknął staruszek. – To nie jest na sprzedaż, stara pamiątka rodzinna. To tylko do wystawy. Mogę pani pokazać inne.
-Ten pasowałby idealnie. Dziękuje. – uśmiechnęła się nieszczerze i cofnęła.
-To dla narzeczonego? – Scar skrzywiła się na te słowa.
-Dla przyjaciela, którego kochałam, nie żyje.
-Przykro mi panienko.
-Takie życie. – wzruszyła ramionami próbując grać silna i opuściła jubilera. Brunetka przeszła kilka kroków gdy usłyszała za sobą krzyk i szybkie kroki.
-Poczekaj panienko, poczekaj! – staruszek podbiegł do niej i oparł ręce o kolana dysząc ciężko. Po chwili wyprostował się i podał dziewczynie łańcuszek. – Weź go. Ja nie mam rodziny, mi się nie przyda, ale ty go weź.
-Nie mogę tak, proszę pana. Chciałam go kupić, nie zabrać. Tym bardziej że to pamiątka, to pana skarb.
-Weź go dziewczyno i żyj szczęśliwie. Moja ukochana też zginęła zanim zdążyłem jej wyznać co czuje, a ja byłem głupi i skryłem się we własnym sklepie odrzucając możliwość dalszego życia. Weź go i żyj, a potem i tak spotkasz ukochanego czy tutaj, czy w innym życiu.
-Bardzo panu dziękuje. – Scarlett przytuliła staruszka i ze wzruszeniem popatrzyła na trzymaną w ręką błyskotkę. – Nigdy panu tego nie zapomnę.
-Żegnaj panienko.
Uśmiechnęła się do siwowłosego, tym razem szczerze i obróciła się na pięcie. Łańcuszek schowała bezpiecznie do kieszeni jeansów i poszła do zajadających ciastka przyjaciółek.
-Nie wiedziałyśmy co będziesz chciała, więc wolałyśmy żebyś sama wybrała. – powiedziała Hermiona.
-Jest w porządku.
-To co... - odezwała się Ginny. – Między tobą a Georgem coś się dzieje, prawda?
-Co? O czym ty mówisz Ginny? – brunetka była prawdziwie skołowana spostrzeżeniami.
-O daj spokój, widziałam jak na siebie patrzycie, poza tym Fred nie żyje już siedem miesięcy. Powinnaś się z tym pogodzić.
- Nie powinnaś była tego mówić, to było nie na miejscu. – Tonks ze łzami w oczach aportowała się spod ciastkarni i znalazła w pokoju bliźniaków, wszystkie paczki rzuciła w kąt i sama położyła się na łóżku. Jak mogła to powiedzieć? Scar nie czuła żadnych romantycznych uczuć względem rudowłosego, nie była nawet zdolna poczuć coś mocniej. Śmierć Freda sprawiła że nie potrafiła odblokować się na silniejsze uczucia. Czuła się cholernie źle, więc zrobiła to co za każdym razem – chwyciła swój dziennik.

„Kochany Freddie,

Ginny stwierdziła dziś że czuje coś do George, rozumiesz? Do twojego brata, do tego bliźniaka. To niedorzeczne przecież! Ja już nie potrafię czuć. Przepełnia mnie ból. Poza tym, to już siedem miesięcy, nie wyobrażałam sobie że tyle czasu już minęło, dobrze że mój dziennik jest magiczny. Inaczej już dawno skończyłyby mi się kartki. Jutro Wigilia, a ja nawet nie mam jak spędzić tego czasu z tobą, no bo jak? Przecież nie masz nawet nagrobka, jak to powiedziało Ministerstwo, skoro nie ma ciała, po co robić grób? Jedyna pamiątka to pomnik na dziedzińcu Hogwartu, gdzie wypisali twoje imię i nazwisko. Chciałabym spędzić z tobą ten dzień Fred, tak jak robiliśmy co roku. To był mój ulubiony czas, wspólne bitwy na śnieżki i tarzanie po ziemi, a potem zimowa gra w Quidditcha. Pani Weasley zawsze się na nas wściekała gdy wracaliśmy przemoczeni i robiła najpyszniejsze kakao na świecie, a my z George 'm kładliśmy się pod grubym kocem i opowiadaliśmy co nam ślina na język przyniosła. Zawsze czułam się niesamowicie będąc w waszym domu i przygotowując się razem z waszą rodziną do tego święta, w moim domu nigdy tak nie było. Wiem, że opowiadałam ci to wielokrotnie, ale po śmierci ojca, matka nigdy nie była już tak ciepła jak kiedyś. Traktowała mnie i Nimfadorę obco, nawet nie próbowała udawać że się nami przejmuje, ale teraz jest inaczej wiesz? Odkąd dostała pod opiekę Teddy'ego jest całkiem inna, stara mu się uchylić nieba. Wielokrotnie pisała, prosiła żebym wpadła zobaczyć się z chrześniakiem, a ja nie potrafię. Widziałam go raz i wiem że jest podobny do Dory jak cholera, ciężko mi na niego patrzeć. Muszę kończyć kochany bo ktoś wchodzi po schodach.

Napraw mnie, proszę // Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz