Rozdział 20(F)

507 21 10
                                    


Pierwszy kwietnia. Ten dzień był jednym z ulubionych Freda Weasleya. To wyjątkowy dzień, na który czekał każdego roku. W każdym razie kiedyś tak było, bo w tym roku w ogóle nie cieszyła go wizja tego dnia. Urodziny jego i George, dzień który czcili ponad wszystko. To nie sprawiało frajdy gdy brata nie było obok. Fred nie wiedział nawet czy jego bliźniak jeszcze żyje, nie mógł zweryfikować żadnej zdobytej przez przyjaciół informacji dotyczącej brata i ukochanej. Scarlett, w ciągu miesięcy wiele razy o niej myślał, ale nigdy nie potrafił przywołać rzeczywistego obrazu dziewczyny. Z jednej strony miał świadomość że była mu bliska czuł to gdzieś w sobie, ale z drugiej była jakby obca. Bał się że zobaczy ją i nie będzie potrafił poczuć nic. Cała rodzina opowiadała mu o Scar, przypominała sytuacje w których wspólnie brali udział. Każdy z nich próbował przedstawić ją tak, aby serce Freda zaskoczyło i zrozumiało że wciąż ją kocha. To było jednak niemożliwe. Nie mogli wzbudzić w nim uczucia do osoby, które nie pamiętał. Bardzo chciał ją zobaczyć, przytulić i poczuć tę wielką miłość jaką podobno darzył niską brunetkę. Pustka rozdzierająca serce nie mogła się inaczej zasklepić. Fred nie robił sobie mimo wszystko dużych nadziei że ponownie zobaczy Tonks i będzie miał szansę przypomnieć sobie wspólną przeszłość. Zniknęła razem z George'm długie miesiące temu, a codzienne wmawianie sobie że obydwoje kolejnego dnia pojawią się w drzwiach Nory dawało tylko wielkie rozczarowanie. Fred w dniu swoich urodzin czuł się okropnie, chciało mu się płakać i krzyczeć. Jedyne czego pragnął, to móc w spokoju i ciszy pooglądać rodzinne zdjęcia. Nie było mu to jednak dane. Ginny i reszta rodzeństwa wpadła rankiem do pokoju bliźniaków z koślawym, pomarańczowym tortem w kształcie pudełka Weasley'ów, które tylko pogorszyło już i tak paskudny nastrój bliźniaka. Słuchał jak składają mu życzenia, ale myślami był całkiem gdzie indziej, chciał tylko żeby skończyli i zostawili go w spokoju. Charlie, który przyleciał na ten dzień specjalnie z Rumunii, przytulił mocno młodszego brata i wyszeptał mu coś do ucha po czym odsunął się patrząc smutno na Ginny. Dziewczyna rozłożyła się na łóżku przy okazji rozkopując rozwaloną pościel jeszcze bardziej.
-Zaplanowałam ci cały dzisiejszy dzień Freddie, za chwile zjesz specjalne śniadanie zrobione przez mamę, potem pójdziemy na te pyszne lody po których zmienia się głos. Będziemy musieli teleportować się na Pokątną, ale to nie problem. O! A może wybierzemy się do Hogsmeade? Sprawdzimy jak tam twój sklep, wiem że byłeś tam tydzień temu, ale zawsze warto pokazać rodzeństwu swój dorobek. Na koniec partyjka Qudditcha w ogródku. Jak za dawnych lat! Zawsze tak świętowaliśmy twoje urodziny, pamiętasz?
Charlie kiwał przecząco głową spoglądając na Ginny, ale ta nie słuchała i ciągnęła swój monolog. A z ich bratem działo się coś niedobrego, ręce zacisnął w pięści tak mocno, że paznokcie wbił we wnętrze dłoni, jego twarz poczerwieniała, a żyłka na szyi uwydatniła się. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć i tak się stało jak tylko rudowłosa skończyła.
-Wyjdź stąd.
-C-co? – zająkała się dziewczyna. Nie bardzo rozumiała dlaczego tak zareagował, chciała sprawić mu tylko trochę przyjemności. – Ale Freddie.
-Nie kurwa! Wyjdź, wszyscy stąd wyjdźcie! Wiesz jak zawsze obchodziłem ten dzień?! Z moim bratem bliźniakiem! Robiąc wam wszystkim żarty i planując razem. A ty zachowujesz się jakby George w ogóle nie istniał. To był nasz sklep, nasza tradycja. Nie była i nie będzie moja. Więc tak, masz opuścić ten pokój Ginny bo nie chcę cię widzieć. Zapomnij o tym że spędzę ten dzień z kimkolwiek z was. Chce być sam. A w Qudditcha już nigdy nie zagram, rozumiecie? NIGDY. Chce być sam.

Fred obrócił twarz w stronę okna czekając aż rodzeństwo opuści pokój, siostra wybiegła jako pierwsza. Słyszał jak szlocha zraniona jego wybuchem, ale nie robiło to na rudowłosym dużego wrażenia. Uważał że jak najbardziej zasłużyła na każde słowo. Reszta też opuściła pokój chwilę po niej i chłopak myślał że jest już sam. W momencie w którym miał się położyć na łózko, został przytulony. Ktoś mocno przycisnął jego ciało do swojego mimo że był niższy od Freda. Poczuł lekki zapach spalenizny i wiedział że jest przytulany przez drugiego w kolejności Weasleya. Charlie przypomniał sobie jak cierpiała Scarlett i widział ten sam ból w swoim bracie. Nie mógł go tak zostawić, ale nie chciał mu też prawić moralnych gadek. Rodzinna bliskość i chwila ciszy miały uspokoić zranionego chłopaka. Charles odezwał się dopiero po kilku minutach.
-Nie musimy świętować twoich urodzin, jeśli chcesz to mogę zostawić cię samego i dać cierpieć, ale myślę że chciałbyś posłuchać o tym jak czuli się George i Scar gdy nie żyłeś bracie. A przynajmniej wszyscy tak myśleliśmy. Nie mam zamiaru cię oszczędzać jak reszta, bo oni mówią ci tylko tą delikatną prawdę, powiem ci wszystko. Ginny zrobiła źle próbując wymazać George, to prawda. Miała jednak dobre intencje, wszyscy obchodzimy się z tobą jak z jajkiem Fred. Czas z tym skończyć, wróć w końcu do żywych chłopie. Nie możesz na nich czekać w nieskończoność bo niszczysz siebie i nas.
Charlie oglądał uważnie zmieniającą się mimikę brata, od złości przez smutek i zrozumienie. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo toksycznie zachowywał się względem rodziny, musieli mieć dosyć jego humorków i wrednego dogryzania. Ciężko było mu przyznać się do błędu. Bracia odsunęli się od siebie i usiedli na podłodze opierając plecy o bok niewielkiego łóżka.
-Zawsze nazywam Scarlett kwiatuszkiem, za co często dostaje po łbie. – zachichotał starszy brat. – Ale nie znajdziesz takiej drugiej jak ona Fred, gdy jej na czymś zależy, to walczy o to do ostatniej kropli krwi. Gdy umarłeś... gdy umarłeś ona wpadła w jakiś szał. To było niesamowite, mówię ci bo dzięki niej udało się nam pokonać Czarnego Pana. Była taka pewna że da się ciebie uratować, a potem zniknąłeś z jej ramion, rozpłynąłeś się jakbyś był po prostu duchem. Ten moment bez końca odtwarza mi się we śnie, jej ból był tak wielki. Gdyby nie George to pomściła by ciebie kosztem własnego życia, ale pozwolił się jej opamiętać. Potem miesiącami próbowali sobie radzić ze stratą ciebie. Nie wiem jak to jest stracić bliźniaka, swoją drugą połówkę, ale wiem jak to jest stracić brata. Tego bólu nie porównasz z niczym, a bliźniacy odczuwają to inaczej i nawet nie umiem ci tego opisać Freddie. Musisz wiedzieć że oni się pogubili, przestali racjonalnie patrzeć na świat i zatracili się w sobie. Jedno nie mogło funkcjonować bez drugiego, ale też obydwoje ciągnęli się w dół. Aż postanowili odejść, wtedy coś się zmieniło. Słyszałem jak o tym rozmawiali, a potem zniknęli w dzień wigilii. Nie wiem gdzie są teraz, ale mam nadzieję że jest z nimi lepiej. Nie mogłem już patrzeć na ich ból, oni potrzebowali odciąć się od tego miejsca bo wszystko przypominało ciebie.
Charlie czekał aż Fred się odezwie, ale milczenie zdawało się trwać wiecznie. Dało mu to znak że brat nie ma ochoty mu odpowiadać więc odsunął się i podniósł z podłogi. Nie miał po co przeszkadzać chłopakowi, który nie życzył sobie niczyjego towarzystwa. Doskonale rozumiał potrzebę samotności.
-Charlie? Poczekaj. Po prostu jest tak wiele rzeczy, których nie rozumiem. Kurczowo próbuje sobie przypomnieć coś osobistego co łączy mnie ze Scarlett, myślę o niej w każdym momencie dnia, w każdej chwili i nic. Jakbym miał blokadę w umyśle, która nie pozwala mi do niej dotrzeć.
-Odpuść.
-Co? – Fred w ogóle nie mógł zrozumieć rady brata.
-Odpuść sobie, zapomnij na chwilę o Scarlett i George i skup się na sobie. Daj sobie odpocząć, ale tak naprawdę rozpocząć. Zrelaksuj się. Spróbuj znaleźć coś co cię odpręży i pozwoli w końcu się rozluźnić. Tak mocno starasz się to wszystko zrozumieć, a tu nie chodzi o umysł, tu chodzi o uczucia. Uczucia są bardzo skomplikowane i nic ci nie dadzą próby ich zrozumienia. Po prostu dopuść do siebie powoli wszystkie emocje które odczuwasz od miesięcy. Nie musisz ich analizować.
Fred kiwnął w zrozumieniu głową, nie wiedział nawet kiedy jego brat zrobił się tak inteligentny. Jednak to co mówił Charlie miało sens i chciał spróbować.
-Opowiesz mi trochę o niej, proszę?
-Pamiętam jak ją poznałem, przyprowadziliście ją na święta i wydawała mi się najbardziej wkurzającą dziewczynką na całym świecie. Dyskutowała ze mną na temat smoków i na każdym kroku udowadniała że wie więcej. No szlag mnie trafiał. – Charlie zachichotał do własnych wspomnień. – Ja w zamian ciągnąłem ją za brązowe warkoczyki, a potem ty broniłeś Scarlett i podkładałeś mi łajnobomby w pokoju. Byliście okropnymi dzieciakami, paskudna trójca. Mijały kolejne lata, a wy byliście sobie coraz bliżsi chociaż mama stawiała że odstraszycie od siebie Scar. A stała się przy was jeszcze bardziej cwana. Jak tak teraz o tym myślę, to nie wiem kto z was był gorszy. Widziałem jak wasza relacja się rozwija Freddie, niby byliście zawsze we trójkę, ale między tobą, a nią tworzyła się ta wyjątkowa relacja. Te ukradkowe spojrzenia, kontakty fizyczne czy nawet spiskowanie we dwójkę. Szkoda że żadne z was nie odkryło tego zbyt szybko, ale są tego plusy bo poznaliście się na wylot. I George, on nigdy nie zazdrościł ci tego, że jesteś zakochany w Scar, a ona w tobie. Nie było między wami negatywnych sytuacji. Całkowite wsparcie.
Charles zrobił chwilę ciszy, przez chwilę patrzył na wyłamywane nerwowo palce po czym kontynuował nie patrząc na brata.
-Bardzo żałuje że wyjechałem zaraz po wojnie i nie okazałem rodzinie należytego wsparcia, myślałem tylko o sobie i bólu z którym się zmagam, a potem przyjechałem na święta i zobaczyłem ją. Tak zniszczonego człowieka nie widziałem nigdy wcześniej. Była pustą skorupką bez duszy, która dostawała namiastkę radości od George. Obydwoje kochali cię bezgranicznie, ale to ona się roztrzaskała po śmierci. Nie zostało nic ze starej Scarlett i naprawdę niewiele z George, próbował z tym walczyć, ale mrok i ból go pochłonęły. Wyobraź sobie zdziwienie i radość całej rodziny gdy nagle przed świętami pomogli nam wszystko przygotowywać, nawet się uśmiechali, a potem bum. Nie ma ich. Może zrobiłem źle pozwalając im odejść, może powinienem powiedzieć reszcie. Ale czy to moja decyzja, żeby zmuszać ich do duszenia się w Norze w której wszystko wiązało się z tobą? Mama myliła George z tobą i nie mogła znieść jego widoku chociaż dobrze się z tym ukrywała. Czuli się tu źle.

-Przeprosisz ode mnie rodzinę? – Fred obejmował swoje długie nogi, jego głowa oparta była na kolanach, a wzrok wpatrzony w stertę brudnych ubrań. Pytanie zadał jakby od niechcenia, ale bardzo mu na tym zależało.
-Sam to zrób, wszyscy czekają na dole braciszku.- Charlie podniósł się z niewygodnych paneli i rozciągnął po czym wyciągnął dłoń do młodszego. Z niecierpliwością tupał prawą stopą czekając aż brat będzie gotowy. Freddie wahał się przez krótki moment, ale chwycił wystawioną kończynę i podniósł się z ziemi. Otrzepał spodnie i ramię w ramię opuścili pokój, a potem całe piętro. Reszta rodziny siedziała w salonie zajmując większość dostępnych miejsc. Ginny wtuliła się w Molly starając zakryć zapłakaną wciąż twarz. Reszta rodzeństwa także nie miała zbyt szczęśliwych min. Charlie usiadł obok Fleur i przejął od niej Lillian by pokazać Fredowi że nie skupia się na jego przemowie.
-Posłuchajcie mnie wszyscy.. Ja chciałem przeprosić za to jaki byłem przez ostatnie miesiące. Traktowałem was wszystkich bardzo źle, a wy tylko staraliście się mnie wspierać i oprócz przepraszam, bardzo wam dziękuje. Za miesiące troski, miłości i cierpliwości, które dostałem. Zrobię wszystko by znaleźć mojego brata i dziewczynę do której coś czuje. Zaczynając od teraz będę wytrwale ich szukał i znajdę ich. Obiecuje wam to. Przepraszam że tak zareagowałem jeśli chodzi o urodziny, chyba powinienem uświadomić wam że nie potrzebuje żadnej rozrywki, a trochę samotności. Ktoś. – w tym momencie spojrzał na wyszczerzonego Charlie'go. – Dobitnie pokazał mi jak okropny byłem odkąd wróciłem do domu i to się już nie powtórzy. Nie zasługujecie na to.
Molly wstała i złapała twarz syna w swoje dłonie. Pogłaskała jego czerwone od nerwów policzki.
-Wiesz że zawsze będziemy cię wspierać Freddie, nie musisz nas odpychać. Rodzina Weasley'ów zawsze sobie pomoże. Nie ważne co się stanie. Nie rób przykrości sobie i nam.
-Nie będę mamo, obiecuje. Tobie Ginny należą się szczególne przeprosiny, nie chciałem być tak ostry. A może i chciałem, ale to tylko dlatego że wydawało mi się że jeśli was odsunę, to będzie to najbardziej odpowiednia rzecz jaką zrobię. Kocham cię siostro.
Fred klęknął przed kanapą na której siedziała nastolatka i czekał aż zareaguje. Ginny nie potrafiła długo się złościć, rzuciła się na brata niespodziewanie przy czym obydwoje wylądowali na drewnianej podłodze otoczeni śmiechem reszty rodziny.
-Tooo, jaki plan na dzisiejszy dzień? – zapytała rudowłosa gdy w końcu się podniosła i pomogła starszemu zrobić to samo.
-Myślę że najpierw zjemy to pyszne ciasto, a potem wybiorę się do ministerstwa. Nie dam się spławić jak ostatnie kilka razy, muszę w końcu wiedzieć co jest z najważniejszymi dla mnie osobami. Chcę znać prawdę, a jestem Fred Weasley i poznam ją. Wiemy już że zniknęli w Wigilię i nie zostawili żadnego listu, a Charlie mówił coś o umowie z Ministerstwem. Będę chodził tam po kilka razy dziennie, aż w końcu dowiem się choć jedną rzecz. Wrócę też do naszego sklepu i będę go prowadził, tak jak robił to George przez jakiś czas gdy mnie nie było. Gdy tutaj wrócą, muszą być dumni z tego jak sobie radzimy pod ich nieobecność. Musimy być przygotowani na ich powrót. A gdy już się dowiem gdzie są, ściągnę ich tutaj choćbym miał okrążyć cały świat na miotle.
Rodzina Weasley'ów hucznie wiwatowała na mowę jednego z bliźniaków, już dawno nie widzieli w nim tyle zapału co w tym momencie, a Molly bezgłośnie podziękowała drugiemu synowi za pomoc Fredowi. W końcu wszystko powinno zacząć się układać prawidłowo, w końcu będzie tylko lepiej. Nie ma innego wyjścia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Napraw mnie, proszę // Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz