Rozdział 13

168 15 2
                                    


-Nie Fred. Błagam cię. Nie mów tak. – Scarlett rzucała się po łóżku i mamrotała pod nosem. – NIE, nie. Ja nie chciałam. – George wstał ze swojego posłania i podszedł do niej patrząc na jej twarz. Przepływały przez nią najróżniejsze, negatywne emocje. Strach, ból, żal, smutek to tylko kilka z tych które widział, była cała mokra od potu mimo że nie było gorąco, a jej policzki wilgotne i błyszczące od łez.
-Scarlett- szepnął telepiąc ją za ramię, ale nic to nie dało. –Scar. – spróbował jeszcze raz i tym razem dziewczyna zerwała się do siadu i otworzyła oczy. Omiotła przerażonym spojrzeniem pokój i zatrzymała je na przyjacielu, a potem zaczęła szlochać. Rudowłosy usiadł i złapał ją w ramiona, głaskał jej włosy i gładził plecy uspokajająco zataczając na nich koła.
-Przepraszam, przepraszam. Wybacz. – szeptała jak w transie.
-To tylko sen. To zwykły koszmar. – mówił tak do momentu w którym się uspokoiła.- Chcesz o tym pogadać? – pokiwała przecząco głową po czym szepnęła:
-Rano.
George nie naciskał więcej, położył ją z powrotem na poduszkę i wrócił na swoją część. Zasnął momentalnie, ale Scarlett nie potrafiła już zasnąć. Przed oczami miała twarz ukochanego, który obwiniał ją za swoją śmierć. „To twoja wina, mogłaś mnie uratować. Ty do tego doprowadziłaś. Nienawidzę cię. Powinienem żyć.". Te słowa dźwięczały jej w uszach tak mocno że chwyciła swój dziennik i oddała się ulubionej czynności.

„Freddie,

Wiem że to moja wina, wiem że spieprzyłam. Przepraszam za to skarbie, przepraszam. Ja siebie nienawidzę najbardziej na świecie za to co się stało. Szedłeś krok po kroku w moją stronę obwiniając mnie za to że nie żyjesz i wewnątrz siebie ja też tak czuję. Mogłam temu zaradzić, mogłam nie spuszczać cię z oczu. Mogłam tak wiele i nie zrobiłam nic. Patrzyłeś na mnie z takim bólem i złością. Staram się jak najlepiej żebyś był ze mnie dumny, ale to wszystko na marne. Nic nie wychodzi mi tak jak powinno, tak jak bym tego chciała. Mam tylko nadzieje że jesteś dumny ze swojego brata, bo ja jestem. George próbuje przywrócić do życia mnie. Jest tak wielkim wsparciem, że lepszego sobie nie mogłam wymarzyć. Wiesz że milion razy bardziej wolałabym żebym to ja umarła? Tak bardzo chciałabym żebyś żył, żebyście znowu byli najlepszymi bliźniakami na świecie. To zbrodnia rozdzielić bliźniaków, a ja? Moja rodzina się rozpadła, nikt by nie tęsknił za mną w takim stopniu jak za tobą. Żałuje tego wszystkiego, tak bardzo żałuje i przepraszam. Kocham cię."

Brunetka czekała na ranek z utęsknieniem i gdy stwierdziła że w końcu 6 rano to przyzwoita pora by wstać z łóżka, zrobiła to bez wahania. Szybki prysznic, który orzeźwił trochę jej ciało, a potem wizyta w kuchni. W tym też miejscu zastał ją George siadając w kraciastych spodniach od piżamy i szarym T-shircie na krzesełku przy wyspie. Przyglądał się jak Scarlett smaży kolejne porcję naleśników mimo że na dwóch talerzach leżała już cała ich sterta. Wiedział że zauważyła jego obecność bo postawiła przed nim parującą kawę i górę placków, ale nie odezwała się ani słowem. Wróciła do robienia przysmaku. Rudowłosy zjadł ze smakiem posiłek i przyglądnął się jeszcze raz krzątającej się po kuchni przyjaciółce. Włosy miała spięte w niedbały kok, który rozwalił się w kilku miejscach , tak że na oczy ciągle leciał jej niesforny kosmyk włosów, oczy były smutne, bez błyszczących iskierek, a pod nimi rysowały się szare cienie. Usta miała spierzchnięte i gdzieniegdzie popękane. Chłopak zmył talerz i kubek, a potem wyciągnął miskę z jej rąk pomimo sprzeciwów i odłożył na bok. Wyłączył palnik na którym stała patelnia. Położył dłonie na ramionach dwudziestolatki po czym poprowadził ją do małej kanapy i posadził na niej. Usiadła sztywno, a ręce położyła na kolanach i wbiła w nie wzrok.
-Scarlett. – chrząknął. – Co się dzieje? Co ci się śniło?
-Nic takiego . – szepnęła, ale George widział że spięła się mocniej, a dłonie zacisnęła w pięści.
-Spójrz na mnie i powtórz to. – nie wykonała polecenia więc przysunął się bliżej i złapał ją za podbródek unosząc głowę. Oczy miała zaszklone od łez, a dolna warga jej drgała. – Co ci się śniło?
-Nie chce o tym gadać.
-Nie obchodzi mnie to. Słyszałem imię swojego brata. Śnił ci się Fred, prawda?
Kiwnęła głową i zagryzła wargi zastanawiając się chwilę.
-Ma racje, zawiodłam go. Zawiodłam was wszystkich,, on mnie nienawidzi. Nie powinien był umrzeć. To powinnam być ja, on ma kochającą rodzinę, a ja nikogo. – wypaliła wszystko na jednym wdechu, tak że przyjaciel ledwo zrozumiał.
-Ty głupia idiotko. Co ty znowu wymyśliłaś w tej małej główce. Posłuchaj mnie, gdyby to usłyszał, dostałabyś niezłe baty. Fred dbał przede wszystkim o ciebie, nigdy by cię znienawidził. Rozumiesz?
-Moja moc...
-Twoja moc nie ma tu nic do rzeczy. Skąd wiesz że mogłaś go uratować? Masz taką pewność? Czy zadręczasz się bo lubisz to? – ton George zmienił się w ostry, karcił dziewczynę za głupotę. – Nigdy, ale to nigdy więcej tak nie myśl. I nie rób z mojego brata potwora.
Mimo ciągłego bólu, rudowłosy wstał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Dopiero w holu zobaczył że jest wciąż w piżamie, ale szybkie zaklęcie zaradziło temu. Włożył dłonie do kieszeni i opuścił hotel. Szedł przed siebie kopiąc napotkane po drodze kamyczki.
„Jak mogła pomyśleć że Fred tak czuje? No jak? Przecież to niedorzeczne, akurat ona powinna to wiedzieć najlepiej. Nikt nie znał nas lepiej niż Scarlett, a dała się omamić głupiej wyobraźni."
Wtedy chłopak zdał sobie sprawę co jest przyczyną koszmarów, dziewczyna naprawdę się obwiniała o śmierć Freda. Scarlett myślała że wszyscy uważają że mogła mu pomóc, ale tego nie zrobiła. Dla niego i wszystkich wokoło było to nierealne, ale ona tak czuła. Zrobiło mu się głupio że zostawił ją samą, ale potrzebował ochłonąć. Przechadzał się więc obserwując mugoli spieszących się do pracy i szkoły. Jakaś pani z wózkiem szarpała starsze dziecko, które płakało i chciało wyrwać się w przeciwną stronę niż go ciągnęła. Obok przechodził ubrany w elegancki, pewnie drogi garnitur mężczyzna i krzyczał coś do telefonu gestykulując nerwowo. Niedaleko przechodziła dziewczyna, na oko miała z 17 lat i ciągnęła za rękę wysokiego chłopaka w podobnym wieku. Uśmiechała się do niego i pokazywała coś przed nimi, a on zatrzymał się, przez prawie się wywróciła. Złapał ją i zaśmiał się mocno, a potem pocałował. George przypomniał sobie jak pierwszy raz zobaczył brata i Scarlett trzymających się za ręce. Było to na piątym roku i oboje byli trochę podpici ognistą whiskey. Siedzieli za fotelami w pokoju wspólnym Gryfonów i rozmawiali przyciszonymi głosami, a gdy George wskoczył na jeden z mebli przeciągając „ no witaaaaaaam" odskoczyli od siebie gwałtownie i zaczerwienili się jeszcze mocniej, jeśli było to możliwe. Ich relacja rozwijała się w tak ślimaczym tempie, że czasem bliźniak miał ochotę zamknąć ich w składziku i zostawić dopóki nie wyznają sobie uczuć, ale pozwolił żeby szło to własnym torem. I toczyło się to tak aż do zakończenia szkoły, a raczej przerwania nauki na rzecz wstąpienia do Zakonu. Cała trójka zadeklarowała pełną gotowość do pomocy i momentalnie zostawili szkołę, chociaż zostało im już kilka miesięcy do końca edukacji. George widział wielokrotnie jak patrzyli na siebie ukradkowo, po każdej misji Fred szukał wzrokiem bliźniaka i Scarlett, dopiero wtedy oddychał z ulgą. On to widział i wiedział co brat czuje do przyjaciółki, ale nigdy go nie poganiał. Nie czuł się też zaniedbany bo Scar starała się spędzać większość czasu we trójkę, tylko czasem wymykali się bez George. Ale on nigdy nie miał pretensji, rozumiał że nie są gotowi pokazać się światu i sami dopiero odkrywają co się dzieje w ich sercach. Nie zazdrościł im, uważał że na każdego przyjdzie pora, a teraz? Fred nie żyje, nie czuje, a Scarlett ma złamane serce. Cieszył się że jego brat zdążył zaznać uczucia miłości, że poznał dziewczynę, która dla niego już zawsze pozostanie tą jedyną.

Napraw mnie, proszę // Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz