Rozdział 14

182 18 7
                                    


Dwójka aurorów nie miała szans spełnić swoich planów, następnego dnia rano w ich pokoju zabłysnęło światło. Obydwoje przyjęli pozycje obronne, a różdżki znalazły się w ich dłoniach, ale niepotrzebnie. Ich gościem okazał się być ubrany w elegancki garnitur mężczyzna, ich przełożony z Ministerstwa Magii imieniem Gawain Robards. Surowym wzrokiem omiótł pomieszczenie i zatrzymał je na brązowowłosej dziewczynie. Ta, jakby na komendę stanęła na baczność i schyliła głowę nie patrząc mu w oczy.
-Zapewne domyślacie się w jakiej sprawie tu jestem. Jakież było moje zdziwienie gdy nagle pojawił się przede mną August Rookwood. Do tego martwy. Twój list Tonks niewiele mi wyjaśnił. Uwierzcie że wiem o każdym stosowanym zaklęciu niewybaczalnym i zwykle przymykam na to oczy, ale gdy pojawia się zaklęcie zabójcze, muszę zainterweniować. Raport Tonks.
-Tak, panie Robards. Wyszłam sama na spacer, George był ranny i nadal dochodził do siebie, a Rookwood mnie napadł, to było moje ostatnie wyjście. Musiałam.
-Spisujecie się bardzo dobrze, ale to nie powinno się powtórzyć. Rozumiecie mnie? – dwójka kiwnęła zgodnie głowami. – Tym razem wam odpuszczam, następny może się skończyć tragicznie. Jest jednak jeszcze jeden powód moich odwiedzin. Mam dla was pilny cel w Azji i myślę że trochę potrwa załatwienie sprawy.
Szef podał Scarlett plik kartek, pierwsza była poobdzierana i brudna, przedstawiała reklamę jakiejś meliny.
-Dokładnie rzecz biorąc, będziecie stacjonować w Mongolii, wszystkie potrzebne wam materiały przekazałem Tonks, natychmiastowo macie się tam udać. Jest to misja długoterminowa, mam nadzieje że przyzwyczaicie się szybko do tamtego klimatu. Chcę żebyście zajęli się śledzeniem Ghena Po. Macie mnie informować o każdym jego ruchu i nie możecie robić nic bez wyraźnego polecenia. Zrozumiano?
Aurorzy zasalutowali zgodnie i skłonili się delikatnie, z szacunkiem.
-Przodkiem Ghena jest znany smokolog, Quong Po, ale z wiarygodnych źródeł dostałem informację że eksperymentuje on w sposób wykraczający poza granice nieszkodliwej magii.
-Dlaczego my mamy się tym zająć? Dlaczego nie tamtejsi aurorzy? – Mężczyzna zgromił wzrokiem Scarlett, która wyrwała się z pytaniem i westchnął.
-Zostaliśmy o to poproszeni bo prawdopodobnie wśród nich jest zdrajca, który pomaga Po. Ta misja ma ściśle tajny charakter, wyjeżdżacie tam żeby uciec od wspomnień wojennych. Chcecie odpocząć i się zrelaksować. Zamieszkacie w niewielkim domku, który jest dla was wynajęty. A i dobrze radzę, kupcie sobie dywan. A teraz mam dużo pracy. Czekam na raport.
Po tych słowach zniknął, a brunetka popatrzyła na Weasleya ze zdziwieniem.
-Dywan? Po co nam dywan?
-W Azji nie latają na miotłach tak jak u nas, preferują tam dywany.
-Żartujesz? – oczy dziewczyny zabłyszczały z podekscytowania.
-Ani trochę. – zaśmiał się George.
Gryfoni postanowili część drogi przemierzyć na miotłach, a potem aportować się pod zostawiony im w aktach adres. Tak też zrobili, przez długie godziny lecieli ścigając się i oglądając życie toczące się pod nimi. Mijali tak wiele miejsc, że ciężko im było połapać się w jakim kraju się właśnie znajdują. Niesamowite było to, jak różnią się od siebie sąsiadujące państwa, ludzie ubierali się całkiem inaczej, mówili w innych językach. Zależnie od regiony napotykali budynki wznoszone w różnych stylach, niektóre były proste, surowe, a inne kolorowe, pełne okien i jasne.
Przyjaciele nie pozwolili sobie na ani jedną przerwę, co sprawiło że w Rosji byli już kolejnego dnia. Żadne z nich nie chciało wracać do tego zimnego państwa, ale stamtąd mogli już spokojnie aportować się do Mongolii. Była noc, ale mimo wszystko zachowywali podwyższoną czujność. Scar studiowała dokładnie miejsce do którego mają się udać, tak by zapamiętać szczegóły krajobrazu.
-Na pewno jesteś na to gotowy Georgie?
-Po tylu godzinach lotu, w których ani razu nie narzekałem...
-No kilka ci się zdarzyło. – wtrąciła się Tonks, na co dostała w odpowiedzi wypięty język.
-Jestem gotowy, mała. O mnie się nie martw.
-Właśnie jesteś jedyną osobą, o którą się martwię, ale okej. Popatrz jeszcze raz.
Weasley podszedł do dziewczyny trzymającej papiery i zeskanował ponownie dom. Znał już na pamięć miejsce w którym będą mieszkać, ale przyjaciółka była przewrażliwiona. Złapał ją za dłoń i ścisnął mocno.
-Gotowa?
-Bardziej już nie będę.
Wyobrazili sobie dom odtwarzając w myślach każdy detal, Scar dodatkowo powtarzała sobie dokładny adres miejsca i chwilę później zaułek w którym wcześniej stali, był ponownie pusty.

Napraw mnie, proszę // Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz