Rozdział 8

257 20 0
                                    

-Reszta nocy minęła spokojnie, myślę że pozbyłaś się wszystkich zjaw. Nie wiem jak to zrobiłaś Scar, ale uratowałaś nam życie. Dziękuje mała.
George stanął w framudze drzwi z kubkiem pełnym wody w ręce, popijał ostrożnie po łyku starając się nie drażnić obolałego przełyku. Popatrzył na siedzącą od około dwóch godziny na tarasie dziewczynę. Ona uśmiechnęła się i przesunęła robiąc miejsce pod kocem przyjacielowi.
-Ja wciąż nie wiem co zrobiłam i jak, ale myślę że pomogliśmy temu miejscu całkiem niespodziewanie. Poza tym Georgie, gdybyśmy teraz dołączyli do Freda, to nie ważne że bylibyśmy martwi. On by nas zabił ponownie.
Zaśmiali się oboje, a rudy przytaknął cicho zgadzając się ze stwierdzeniem Tonks. Chwilę siedzieli w ciszy patrząc na piękny krajobraz wokół siebie. Fale obijające się o brzeg i cisza dookoła, już dawno nigdzie, gdzie się znajdowali nie było tak spokojnie.
-Pamiętasz wasz najlepszy kawał?
-Jakby to było wczoraj, pamiętam jak pomagałaś nam się do tego przygotować tygodniami. Fred poddał wtedy luźny pomysł, chyba na treningu Quidditcha, a gdy ta różowa ropucha zabroniła gry, zajęliśmy się tym na poważnie.
-Jedna z prototypów fajerwerek wybuchła w waszym pokoju i podpaliła twoje łóżko. Dobrze że znaliśmy już wtedy Aquamenti! Byłoby kiepsko gdybyśmy szybko tego nie ugasili.
-Byliśmy wtedy tacy podekscytowani, udało nam się stworzyć własną linię produktów i wykupić sklep. To wszystko było takie nierealne, moja rodzinka zawsze żyła ubogo, ale szczęśliwie. Nasz biznes jednak po tygodniu przynosił na tyle duże dochody, że nawet mama się do niego przekonała. A my byliśmy w siódmym niebie, taka praca to nie praca.
-Racja, dałabym wszystko żeby wrócić do tamtych czasów. – Scarlett oparła głowę na ramieniu przyjaciela, a on pomyślał o tym jak podobna jest do jego brata. W wymyślaniu coraz to lepszych żartów prześcigała się z bliźniakami, raz oni byli górą, potem ona robiła coś po czym rudzi byli pod wielkim wrażeniem.
- Nie żałujesz że odszedłeś od rodziny bez pożegnania George?
- Nie, on też nie miał takiej możliwości, gdy ostatni raz go widziałem oglądaliśmy jak bariera zostaje roztrzaskana. Zapytałem wtedy czy jest okej. On odpowiedział że tak, uśmiechnął się do mnie, a ja uwierzyłem że wszystko będzie dobrze.
-To działo się wokół nas, tyle osób zginęło, a my zrozumieliśmy to dopiero gdy zginął on.
-To prawda, ale co do naszej pracy. – George wolał urwać temat, rozmowa na temat brata na dłuższą metę, nawet z najlepszą przyjaciółką była raniąca. - To było twoim marzeniem, pójść w ślady siostry. Ja swoje spełniłem tworząc z bratem sklep, który nie działa, ale istnieje. Zawsze mogę tam wrócić i zrobię to gdy będę gotowy. Pieniądze nie są ważne. Cieszę się mogąc razem z tobą spędzać kolejne dnie Scar.
-Jak myślisz, co zrobi Molly jeśli wrócimy?
-Zaknebluje nas i zamknie w piwnicy Nory, a tam są te wstrętne gnomy, no i ghoul, który totalnie mnie wkurza. Dlatego szybko tam nie wrócimy.
- Nie ma nas już ponad półtora miesiąca, pewnie zachodzą w głowę co się stało.
-Możliwe, ale chodźmy teraz coś zjeść. Umieram z głodu.
Jak na zawołanie z brzucha George dotarł głośny bulgot, na co przyjaciółka parsknęła śmiechem i weszła za nim do małego pomieszczenia. Oboje zadecydowali że nie zostaną w tym miejscu dłużej, tak jak wcześniej zakładali więc zaraz po posiłku spakowali wszystkie pozostawione rzeczy i zapłacili za kwaterę.
-To gdzie teraz? – zapytała dziewczyna.
-Wygląda na to że Rosja, ale przygotuj się na cholerne zimno.
- Mówisz że z tropikalnego gorąca przenosimy się na lodowe zimno? Super kolejność. Komu w drogę, temu w czas. Ruszajmy.
-Hej! - zaprotestował Weasley. – Nie do mnie pretensje, nie ja układałem te mapę.
-Cichaj rudy.
Usiedli na swoje miotły, po czym rzucili na siebie zaklęcie kameleona i pomknęli w stronę kolejnego na ich liście państwa i kolejnej osoby, którą mieli zamiar się zająć.

Podróż na miotłach była długa i męcząca, wiatr smagał ich po twarzach, a drobinki co chwilę wpadały do oczu. Scar była zirytowana takim podróżowaniem, ale bez marudzenia zniosła całą przeprawę i westchnęła z ulgą gdy mogli już zejść z kijów. Tuż obok niej, George niedbale rzucił swój środek transportu na ziemię, a sam przeciągał się próbując rozruszać zastane, zziębnięte kości. Jego twarz była blada, a oczy przekrwione. Wyglądał okropnie, a brunetka wiedziała że nie wygląda wiele lepiej. Podniosła miotłę przyjaciela i wraz ze swoją schowała je do swojej sakwy przy użyciu zaklęcia zmniejszającego. W ciszy zaczęli przemierzać kolejne ulice miejscowości. Miasto Saratov w którym polecono im osiąść było portem rzecznym nad Wołgą. Wiązało się z tym wiele noclegów dla osób podróżujących drogą wodną, ale nie interesowało to czarodziejów. Oni mieli już dawno wyznaczone miejsce spania. George jeszcze raz spojrzał na kartkę by przypomnieć sobie ulicę. Jak się okazało trafili w dziesiątkę, przed nimi znajdował się biały domek składający się z parteru i jednego piętra. Dziewczyna zapukała i drzwi otwarły się dosłownie kilka sekund później.
-Wchodźcie, wchodźcie moi drodzy. Zbliża się 22, a po tej godzinie robi się tu naprawdę niebezpiecznie. Mam na imię Tatyana.
Uśmiechnięta kobieta około 50 lat o siwo-blond włosach okazała się być przemiła, oprowadziła dwójkę po domu i pokazała im pokój w którym mogą się zatrzymać, a potem zaprowadziła ich do niewielkiej, kolorowej kuchni. Tam dostali ciepły posiłek na który składała się zupa jarzynowa i pielmienie, czyli rosyjskie pierogi z mięsem, które niesamowicie zasmakowały rudemu. Objadł się ich na tyle, że ledwo mógł się ruszać, ale pani Tania była zadowolona. Opowiedziała aurorom o swoim życiu, w którym nie było zbyt wiele szczęśliwych chwil. Odkąd jej mąż zginął w pierwszej wojnie czarodziejów była sama, rzadko kiedy gotowała i była wniebowzięta gdy zaproponowano jej przenocowanie dwójki młodych czarodziejów. Nie miała żadnej rodziny pozostała więc sama jak palec, ciężko jej było puścić towarzyszy do spania, chociaż wiedziała że musi to zrobić. Hogwartczycy poszli się położyć jednak dopiero koło 1 w nocy po wielu opowieściach ze strony Tatiany, jak i George. Kobiecie bardzo spodobał się pomysł na biznes, a także pomysłowe żarty. Scarlett widziała z jaką radością Weasley opowiada o każdym dowcipie robionym z bratem, jakby przenosił się z powrotem w czasie danego momentu. Uśmiechała się przypominając sobie zabawne chwilę, ale jej oczy jak zwykle pozostawały puste i chociaż starała się to skrywać, nie udało jej się omamić ani gospodyni ani przyjaciela. Pokoik w którym spali był na poddaszu, nie był dużych rozmiarów, toteż był bardzo przytulny i ciepły. Stały tam dwa łóżka, stoliczek pomiędzy nimi i niewielka szafa, a na podłodze mięciutki, czarny dywan. Łazienka była zaraz koło pomieszczenia toteż przed snem udało się im spłukać z siebie brud z całego dnia.
-Dobranoc Scarlett. – mruknął George leżąc już przykryty po szyję kołdrą. Jego oczy były zamknięte, a oddech uspokajał się powoli.
-Dobranoc. – wyszeptała. Jednak ona sama nie miała zamiaru iść spać, gdy upewniła się że bliźniak śpi, sama wydostała się spod kołdry i położyła na puchatym dywanie. W dłoni jak zwykle trzymała aksamitny dziennik.
„Mój najdroższy,

Jak to jest powiedz mi? Mam wrażenie że jest mi lepiej, a potem słyszę o tobie w czasie przeszłym i wszystko się sypie. Nikt nie potrafi mi pomóc. Ty jeden potrafiłeś mnie naprawić Freddie. Nasz przystanek to Rosja, jest tu cholernie zimno, ale to otrzeźwia wszystkie myśli. Zatrzymaliśmy się o pani Tatiany i jest przemiła. George obżarł się pysznych pierożków. Chciałabym żebyś też mógł ich spróbować. Opowiadał gospodyni o waszych żartach, widziałam autentyczną radość na jego twarzy, wiesz? To jedna z niewielu takich chwil, czuje że on zaczyna na nowo żyć. Najwyższa pora. Ruszył na przód i cieszę się z tego. Ale w każdym momencie myślę o tobie. Że już nigdy nie spróbujesz czegoś pysznego, że nie odwiedzisz każdego miejsca do którego chciałeś pojechać. Że nie założysz rodziny, nie zaznasz miłości i wtedy myślę że to nie fair że akurat tobie to odebrano. Jednej z najlepszych osób na świecie. Odszedłeś za szybko skarbie. Cała moja radość zabrała się razem z tobą. Czasem chciałabym ją odzyskać, ale tylko w pakiecie. To tak cholernie boli gdy mi się śnisz. Rozmawiamy w tym śnie, siedząc na kocu przed Hogwartem, śmiejemy się i szturchamy. Chcesz mnie przytulić i już czuję twoje dłonie gdy nagle wszystko znika, a ja się budzę. I jestem tak cholernie rozczarowana, zła że się obudziłam. Wolałabym zostać w tym śnie na zawsze. Wróć Freddie. Wróć i napraw mnie proszę. Błagam cię kochanie.

Scarlett nie potrafiła spać, a gdy już zasnęła nie umiała się obudzić. Równoległy świat marzeń jaki czekał ją w sennej podświadomości wprawiał w nostalgię. Wyobrażała sobie tyle różnych scenerii z rudym towarzyszem w roli głównej, ale nic z tego nie było trwałe. Wszystko ulatywało jak liście na wietrze i zostawiało za sobą jedynie uścisk w klatce piersiowej. Jej organizm przyzwyczaił się na tyle że 3-4 godziny snu były jej maksimum więc wstając około godziny 6 była względnie wypoczęta. Starając się nie krzątać zbyt głośno zeszła na dół, do kuchni i zrobiła sobie kawę. Z gorącym napojem i kromką chleba przykrytą jedynie cienkim plastrem sera usiadła przy okrągłym, drewnianym stoliczku i zajęła się czytaniem. Ich kolejny cel, osoba z którą ciężko im się będzie mierzyć. Uznawali ją za przyjaciółkę do momentu gdy wydała ich w czasie ukrywania się w Komnacie Tajemnic. Scar wzdrygnęła się na to wspomnienie, co prawda jej tam wtedy nie było, ale członkowie Gwardii Dumbledora skrywali się przez około 12 dni, aż dziewczyna wyszła na przeszpiegi, jak sama stwierdziła. Nie byłoby w tym nic dziwnego bo często robili takie akcje, ale wróciła już 15 minut później z Goylem i Alecto. Uczniowie siłą zostali wyciągnięci z komnaty, a kilku zostało zranionych.
-Lavender Brown, co?
-Kto by pomyślał, zawsze wydawała mi się słodką idiotką.
-Ja też nigdy bym jej nie podejrzewał o zdradę, ale takie osoby są najbardziej niebezpieczne. Dobrze spałaś?
-Znośnie, dziękuje. Chrapałeś jak smok. – brunetka zachichotała, a George uważnie się jej przyjrzał. Długie, brązowe włosy były spięte w kucyk, tak by żaden kosmyk jej nie przeszkadzał. Miała na sobie fioletową bluzkę na długi rękaw i czarne spodnie, a na to długą do ziemi narzutę w kolorze dolnej garderoby. Rzadko kiedy się malowała, ale i bez tego była piękna. Samo to że widział choć chwilę jej uśmiech sprawiało że dzień stawiał się lepszy. Choćby nie wiem jak ukrywała to że pisze listy do Freda, George zawsze wiedział. Miał też świadomość że nigdy nie przestanie tego robić chociaż jego brat nie będzie miał okazji odczytać ani jednego zdania.
-Wypraszam sobie. – parsknął zalewając odsypane dwie miarki kawy gorącą cieczą. – Ja nie chrapię.
-Wmawiaj sobie. – wymruczała, a za chwilę dodała głośniej. – Będzie nam ciężko z Lavender, szkoliła się razem z nami jeszcze w GD.
-Od tej chwili minęło całkiem sporo czasu, nasz styl bardzo się poprawił. Wachlarz zaklęć też mamy większy. Gorzej może być dlatego że była naszą przyjaciółką.
-Ja jej nigdy nie lubiłam!- wtrąciła się Scarlett przewracając oczami.
-Ta bo podrywała każdego napotkanego Weasley'a.
-No mówię że słodka idiotka. Pusta.
-Ale jednak potrafiła nas wszystkich oszukać i omamić. Nie możemy jej lekceważyć Scari.
Scarlett skrzywiła się słysząc te ksywkę, ale nie powiedziała ani słowa. Fred wymyślił ją jeszcze gdy uczyli się w Hogwarcie i tylko on ją tak nazywał przez większość czasu. Nie chciała zranić rudowłosego warcząc by tak do niej nie mówił bo on zawsze starał się przy niej być. Obydwoje zamyślili się, ale nie zajęło to długo bo do pomieszczenia weszła Tatiana. Po krótkiej rozmowie i wymianie uprzejmości przyjaciele poszli przygotować się i zwiedzić trochę miasto, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o miejscach w których może być poszukiwana. Gospodyni za to obiecała im upiec jabłecznika z cynamonem, na co George oblizał się ze smakiem. „ Tylko by żarł i żarł." Pomyślała brunetka zanim udała się ubrać w dużo cieplejszy strój. Rosja była naprawdę lodowata.

Napraw mnie, proszę // Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz