Obudziłem się albo raczej zostałem obudzony przed badaniami. Nie byłe one straszne, bo musiałem siedzieć albo leżeć i niewiele więcej, jednak czułem niepokój.
Nigdy nie byłem w podobnym budynku i przerażała mnie ilość aparatury i ludzi w zielonych lub białych szlafrokach i maskach. Wyglądali dziwnie, a na pewno nie jak godni zaufania.
Nie wiem jak się tu znalazłem, pamiętam tylko tamtą zakapturzoną postać. Yhh..ciekawe jak długo będę musiał tutaj zostać. Nie chcę żeby trwało to zbyt długo, a z drugiej strony, jak stąd wyjdę to wrócę na ulicę. Nie oszukujmy się, nikt nie chciałby tam mieszkać, a ja nie byłem wyjątkiem.
Takie właśnie myśli kumulowały się w mojej głowie, gdy zostałem odwieziony na salę, gdzie leżało kilku innych pacjentów. Czułem się już o wiele lepiej fizycznie, ale psychicznie dalej przeżywałem to co się wydarzyło.
Myślenie przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi zza których wyjrzała miętowa czupryna. Ucieszyłem się w pierwszej chwili, a w kolejnej przypomniałem sobie, że właśnie przez niego tu jestem, więc łagodne spojrzenie zamieniłem na bardziej groźne.
Chłopak podszedł niepewnie i usiadł na brzegu łóżka, a ja nie spuszczając z niego wzroku złożyłem ręce na piersi.
- H-hej Jiminnie. Jak się czujesz? - nie myśl, że będę ci odpowiadać.
- Jimin? Nie będziesz się do mnie odzywał? - skinąłem główką, może przestanie w końcu gadać i sobie pójdzie.
- Nie chcesz to nie, ale ja będę tu przy tobie siedział. - potrząsnąłem głową na 'nie'.
- Mam stąd wyjść, hmm? - 'tak' kolejne machnięcie głową.
Chłopak rzeczywiście wstał i skierował się do wyjścia, odwracając się do mbie tylko na chwilę, żeby pomachać na pożegnanie i powiedzieć cichutkie "do zobaczenia, Jiminssi", na co równie cicho odpowiedziałem, tak by już nie mógł mnie dosłyszeć.
Gdy powłoka się zamknęła napłynął niespodziewany żal, który spowodował słone łzy, lecące z oczu i spływające krętymi ścieżkami po policzkach. Nie powinno tak być, przecież on był dla mnie okropny, czemu miałbym się go żałować?
Podniosłem zdrową rękę i szybkim ruchem starłem ciecz. Wraz z tym ponownie otworzyły się drzwi i znów ujrzałem tą przeklętą bladą twarz.
Podszedł do mnie, sięgnął po telefon, który zostawił obok moich stóp, a ja wciąż odwracałem głowę, żeby tylko nie zobaczył śladów płaczu.
Znów skierował się do wyjścia, jednak los chciał, żeby się odwrócił i zauważył coś co przykuło jego uwagę. Moją czerwoną twarz.
Zwrócił i podszedł blisko mnie, pochylając swoje ciało nad tym moim.
- Płakałeś? - zaprzeczyłem, a jego żylasta dłoń wylądowała na moim policzku, opierając się na nim i kciukiem ścierając nowe łzy.
Po chwili, gdy wciąż nie odpychałem go od siebie, on po prostu wstał i odszedł.
- Zostań, hyung....- powiedziałem to cicho, jednak mnie usłyszał i wylądował obok mnie, z nikłym uśmiechem błąkającym się po jego wąskich ustach.
- Chyba mam ci coś do powiedzenia - podrapał się po karku i speszony chciał zacząć coś mówić, jednak ja nie chciałem tego słuchać. Wiedziałem, że znów się popłaczę.
- Nie chcę - powiedziałem stanowczo i spojrzałem w tęczówki starszego, które były przepełnione smutkiem i chyba zawiedzeniem z tego co powiedziałem. - Wybaczyłem ci, ok? - szepnąłem i odwróciłem twarz w drugą stronę.
- Ale..Jimin, ja naprawdę żał- Wybaczasz mi?! - stanął zszokowany.
- T-tak, tak. - poczułem jak oplatają mnie jego silne i ciepłe ramiona, a po chwili jego usta na policzku, który tak cudownie rozgrzały. - Nie pozwalaj sobie, nadal nie mam do ciebie stuprocentowego zaufania i nie chciałbym, żeby to się powtórzyło.
- Rozumiem i obiecuję, że już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić i sam też tego nie zrobię. Obiecuję, Jiminssi. - położył rękę na sercu i mówił z przejęciem, które ogarnęło moje serce, bo te słowa trafiły właśnie tam i chciałem wierzyć, że to prawda.
- Dobrze, hyung.
- Cieszę się bardzo, ale mam jeszcze jedno pytanie. Wrócisz do mnie, czy będziesz szukał lepszego domu? -patrzył na mnie pełen nadziei, ale ja nie byłem pewien.
Teraz jest dla mnie miły, bo chce mnie przeprosić, ale co będzie jak wrócimy do domu? Niby obiecał, że mnie nie skrzywdzi, ale to tylko słowa, których może się wyprzeć.
- Nie jestem tego pewien, chciałbym wrócić, ale...
- Obawiasz się mnie? Rozumiem, dlatego pytam. Decyzja należy do ciebie, ale jeżeli zdecydujesz się na powrót do mnie, to postaram się umilić ci wszystko jak tylko się da.
- Czy- czy tobie na mnie zależy? - to zakłócało moje myśli od początku jego wizyty tutaj.
- Tak!...nie...może trochę? - speszył się okropnie, ale starał się patrzeć wprost na mnie.
- Mieszkaliśmy razem tylko kilka dni - starałem się szukać logicznych argumentów przeciw, choć moje serce już zdecydowało.
- Kilka dni, przez które zdążyłem pokochać puszystą białą kulkę, która okazała się być uroczym, kochanym chłopcem. Chłopcem, którego prawie tak brutalnie skrzy- - podniosłem się na łokciach i połaczyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
Opadłem z powrotem na szpitalną pościel, a starszy patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Co to miało znaczyć?
- Chciałem żebyś się zamknął, ale powiedzmy, że to zgoda na mieszkanie z tobą - mrugnąłem do niego, uśmiechając się delikatnie. Za chwilę też ujrzałem niepewny, gumowy uśmiech Yoongiego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ubierajcie się odpwiednio i pijcie dużo herbatki!💛Trzymajcie się cieplutko🐝✨
CZYTASZ
Excellent lovers//yoonmin
FanfictionO kociej hybrydzie, szukającej ciepła i prawdziwego domu lub O zabójcy na zlecenie, który nikogo nie potrzebuje. Enjoy ^^ start 290918 koniec 120119 #2 w yoonmin 070119 #1 w yoonmin 110119 #1 w murder 060219 #3 w kawaii 060419 #4 w kimseokjin 290319...