Jadąc samochodem zadzwoniłam do niej. Ze spokojem, ufnością i uśmiechem na twarzy przeczekałam wszystkie sygnały. Kiedy już miałam się rozłączyć, sygnały się urwały, jakby właśnie odebrała.
- Cześć Marlenko, już wszystko dobrze, ja jadę, zaraz będę po-
- Abonent chwilowo niedostępny. Zostaw wiadomość.
- Odbierz, proszę. - Powiedziałam jakby do siebie, rozłączyłam się i zadzwoniłam ponownie. To samo. Zatrzymałam się na czerwonym świetle i z niecierpliwością coraz szybciej stukałam palcami o kierownicę. Zaczęłam wiercić się na swoim miejscu. Kiedy zapaliło się zielone światło, natychmiast ruszyłam z największą dozwoloną prędkością, niesamowicie się stresując. Dosłownie po chwili byłam pod domem. Światła były zgaszone, może na chwilę wyszła? Albo już śpi? Podeszłam szybkim krokiem do drzwi i zaczęłam mocno w nie stukać. Przyłożyłam do nich ucho. Kiedy jednak po dłuższej chwili nic nie usłyszałam, rozglądnęłam się czy nikt nie widzi, wyjęłam z doniczki obok drzwi sztucznego kwiatka, pogrzebałam w ziemi, wyjęłam zapasowy klucz, odłożyłam na miejsce sztuczną roślinę i drżącymi rękoma szukałam w pęku odpowiednich kluczy. Włożyłam jeden do zamka i przekręciłam go dwa razy. Nacisnęłam na klamkę i ją pchnęłam. Drzwi ani drgnęły. Serce zaczęło mi bić szybciej. - Przecież Marlena nigdy nie zamykała drzwi na dolny zamek. - Wypróbowałam na dolnym zamku każdy inny klucz i kiedy w końcu trafiłam na odpowiedni, otworzyłam drzwi, wyjęłam w pośpiechu klucz z zamka i wpadłam do środka.
- Marlena?! - Odpowiedziało mi tylko echo mojego głosu. Zapaliłam światło w przedsionku. Zniknęło kilka mebli i zdjęcia. Przeszłam po każdym pokoju zapalając światło, ale wszędzie było równie pusto jak w przedsionku. Kiedy wbiegłam do ostatniego pokoju, ujrzałam pastelowe ściany, namalowane na nich białe chmurki, ostatnie meble były okryte folią, jednak oprócz tego, pokój był pusty. Rozglądnęłam się z desperacją po pokoju i ponownie zaczęłam szukać czegokolwiek dzięki czemu mogłam nawiązać z nią kontakt. Nic nie znajdując wybiegłam z domu i go zamknęłam zabierając zapasowe klucze ze sobą. Zauważyłam starszą panią przyglądającą mi się z okna. Podeszłam w jej kierunku.
- To Pani miała przejąć ten dom, tak? - Spytała.
- Słucham?
- Pani Marlenka wyjechała z córką. Podobno miała wrócić do domu, ale nie wiem gdzie...
- Marlenia nie jest koreanką, musi stąd wylecieć. - Wymruczałam pod nosem. - Jak to do domu? Kiedy wyjechała?
- Niedawno, może piętnaście minut temu? - Natychmiast pobiegłam w kierunku samochodu. - Do widzenia!
- Do widzienia, dziękuję! - Krzyknęłam wsiadając do samochodu. W momencie włączyłam silnik i z piskiem opon ruszyłam w stronę najbliższego lotniska. Kiedy zaparkowałam na parkingu, wyszłam z samochodu, zamknęłam go i wbiegłam do budynku.
- Samolot do Warszawy odlatuje za pięć minut z drugiego pasu startowego. - Usłyszałam z głośników. Wyszukałam na tablicy gdzie się udać i zaczęłam biec w tamto miejsce omijając ludzi idących w drugą stronę. Miałam wrażenie że zaraz wypluję płuca jednak mimo to biegłam nie zatrzymujac się. Kiedy odnalazłam miejsce gdzie odbywała się odprawa, nie widziałam żadnej kolejki. Podeszłam do osoby z personelu.
- W czym mogę pomóc?
- Czy na pokład samolotu wchodziła pani Marlena Racoń?
- Przykro mi, nie mogę udzielić takich informacji. - Kobieta wróciła do swojej pracy. Ja natomiast podbiegłam do wielkiego okna i spojrzałam na wszystkie osoby widoczne w samolocie. Kiedy wreszcie ją zauważyłam, napisałam do niej sms, aby zwróciła na mnie uwagę. Po chwili spojrzała na mnie, posmutniała, i dotknęła ręką okna. W tym momencie samolot ruszył z miejsca, ja zbliżyłam się jeszcze bardziej, przyłożyłam do szyby czoło i obie dłonie, z mojego policzka spłynęła łza, a ja z ruchu jej ust wyczytałam 'przepraszam'. Patrzyłyśmy na siebie dopóki samolot nie wzbił się w powietrze, a ja wtedy schyliłam głowę i zacisnęłam ręce w pięść.
- A ja ci uwierzyłam... Jak mogłaś.
*18 lat później*
-Wszystkiego najlepszego kochanie... - Powiedziała mama słabym głosem i wręczyła mi pakunek.
- Kiedy ty miałaś na to siły... Nie trzeba było, dziękuję Ci, bardzo. - Otworzyłam pudełeczko, a w środku zobaczyłam delikatny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie księżyca. Moje oczy się zaszkliły, a mama pokazała mi gestem dłoni abym usiadła plecami do niej. Zrobiłam to, a ona zapięła mi naszyjnik na szyi. Dotknęłam łańcuszka i usiadłam tym razem przodem do mamy. - Jest piękny. - Przytuliłam ją.
- Od tygodnia jesteś pełnoletnia, to specjalna okazja skarbie. - Westchnęła. - Mam do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Zanieszesz ten list na pocztę? Jest już zaadresowany. - Podała mi opisaną kopertę. Obejrzałam ją.
- Do kogo to?
- Chciałam się pożegnać z dobrą koleżanką.
- Oczywiście, zaniosę.
- Dziękuję Ci. - Mama ziewnęła.
- Jesteś śpiąca, idź już spać.
- Nie mogę, muszę się tobą nacieszyć.
- Musisz odpoczywać. - Mama nagle zbladła, a jej oddech stał się nierówny. - Wszystko dobrze? Mamo. Mamo?
- Pamiętaj że cię kocham Domiś, nieważne co się stanie. - Odpowiedziała ostatnimi siłami.
- Nie mów tak! Mamo! - Kiedy zobaczyłam jak zamyka oczy, przytuliłam ją do siebie. Nie dochodził do mnie żaden ciągły pisk aparatury przeszywający powietrze. Jedyne co przywróciło mnie do rzeczywistości, to lekarze odciągający mnie od łóżka. Wyrzucili mnie z sali, a ja przez okno przyglądałam się im z zaszklonymi oczami, jak reanimują moją mamę. Kiedy pielęgniarka to zauważyła, podeszła do okna i zasłoniła je. Wplotłam palce we włosy i ciągnęłam za nie, chodząc tam i z powrotem. Kiedy zaczęło brakować mi tchu, usiadłam na krześle i próbowałam uspokoić bicie serca. Kiedy po pięciu minutach pielęgniarka odsłoniła okno, natychmiast spojrzałam do środka. Sylwetka mojej mamy była okryta białą tkaniną, jej łóżko zasłaniano. Na podłodze leżało wiele pustych strzykawek i fiolek, aparatura była odłączona, a lekarze i pielęgniarki cali spoceni i zmęczeni, z posępnymi twarzami sprzątali salę. Kiedy dotarło do mnie, że moja mama właśnie przegrała walkę z rakiem, moje nogi stały się jak z waty, powieki wyjątkowo ciężkie, kontrola nad ciałem sprawiała mi największą trudność niż kiedykolwiek, natomiast ostatnią rzecz którą zarejestowałam, to uderzenie mojej głowy o ziemię.
.....
Hej! Wiem że rozpoczęłam dość dramatycznie, jednak mam nadzieję, że książka się wam spodoba. Miłego czytania!
Kim_Chaemi
CZYTASZ
Just for you || Jungkook x Reader
Teen Fiction-Powiedz tylko... Po co robisz to wszystko? Po co tak się poświęcasz, po co tyle ryzykujesz? -Dla ciebie. ~~~~ Gdzie chcąc się jakoś utrzymać, dostajesz pracę w wytwórni i poznajesz od strony prywatnej rozpoznawalny na skalę światową zespół. Z począ...