Rozdział 11

1.7K 42 12
                                    

Obudziłam się z okropnym bólem brzucha.
-Nie no kurna zarąbiście.- Wyszeptałam i przebrałam się w brązowo pomarańczowy sweter, z trójkątnym dołem i wydłużoną szyją podobną do golfa. Do tego miałam założyłam ciemnoniebieskie dżinsy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Z racji tego że dostałam tego dnia okresu, od rana miałam okropny nastrój. Nie chciałam, aby udzielił się innym, szczególnie że dzisiaj mieliśmy zwiedzać. Postanowiłam zdusić w sobie złe emocje i zostawić je dla siebie. Dlatego nie robiłam makijażu, bo bym się wkurzyła przez tryliardowe poprawianie kreski. Z resztą, to nie jest mi nawet potrzebne. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam coś ślicznego. Kookiś leżał na łóżku, w kosmykami włosów opadającymi na czoło. Jego buzia była lekko otwarta, a sam chłopak tulił się do kołdry. Nie miałam serca go budzić, ale chyba lepiej ja miło, niż Jin z patelnią, albo Suga z Martyniukiem.
-Kookiś wstajemy...
-*chrapanie*
-Wstajemy...
-Mhmm...
-Wstawaj...
-Ale że co?- Cały czas miał zamknięte oczy, mimo to próbował je otworzyć. Wstał powoli, a gdy jego wzrok przyzwyczaił się do światła dziennego i mnie zobaczył, na jego twarzy od razu pojawił się senny uśmiech (wiecie o co mi chodzi XD).- Annyong~
-Hejka Kookie, wstajemy.
-Czemu tak wcześnie?
-A wolisz moje pobudki, czy Jina patelnią, albo Sugi Martyniukiem?
-To ja już wolę twoje. A co dzisiaj robimy?
-Mamy dzisiaj zwiedzanie.
-O to fajnie. Poczekaj na mnie tylko się przebiorę.
-Jasne.- Usiadłam na łóżku i zdecydowałam wkurzyć Olę i Jimina. Mają pokój obok nas, a oba balkony są otwarte, więc mogę oglądać ich reakcję. Wyszłam na balkon uprzednio biorąc telefon. Wybrałam numer do Oli. Tak jak przewidywałam, jak zwykle zostawiła włączony dzwonek. Oli zaczął dzwonić telefon, a mianowicie "Tomorrow". Momentalnie dostała padaczki, aby wyłączyć urządzenie, a jedyny Jimin spokojnie przecierał oczy. Ola piąty raz obiegła pokój, a Jimin myślał że to jakaś ukryta kamera, więc zaczął tańczyć, a że był zaspany, wyglądało to naprawdę komicznie. Kiedy Ola w końcu znalazła telefon, spojrzała w stronę balkonu i mnie zobaczyła.
-T.I. KARAKANIE TY KASZTANIARZU DEBCU ŚLEPCU TY MENELU TY KRUSZWILU SPOD MOSTU W CZARNOBYLU ZGINIESZ KUTWA MARNIE ŻEBY BUDZIĆ MNIE O TEJ GODZINIE I JESZCZE KUTWA PODGLĄDAĆ JAK ZASPANY JIMIN TAŃCZY A JA W PIŻAMIE LATAM JAK KROKODYL PO POKOJU JA PIERDZIU ŻE DO MNIE RANO DZWONISZ ŻEBYM ZAWAŁU I PADACZKI 13 STOPNIA DOSTAŁA JA JUŻ PO CIEBIE IDĘ TY ZMORO NIECZYSTA!- Zaspana Ola odłożyła telefon, nie trafiła, więc uciekłam do pokoju po butelkę z wodą. Wylałam ją niepostrzeżenie na kafelki balkonu. Ola przeszła po murku dzielącym oba balkony i wdepła w wodę. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu i uciekłam przez okno do pokoju.- T.I. CHOLERA JASNA TY PIZDOKLESZCZU CO MNIE PRANKUJESZ TY DUBIELU KUTWA JAK TAM PRZYJDĘ TO PRZEZ TYDZIEŃ NA DUPIE NIE STANIESZ TAK CI JĄ SKOPIE!!!- Zaryglowałam się w pokoju i zaczęłam znowu się śmiać. Na szczęście wszystko miałam nagrane, więc mogłam mieć z tego swego rodzaju szantaż. Po tym jak spadłam na ziemię ze śmiechu Kook wyszedł z łazienki. Zdezorientowany patrzył na mnie tym swoim Jungshookiem. Po chwili powoli do mnie podszedł i delikatnie ułożył się na ziemi, po czym zaczął się śmiać i turlać tak jak ja. Po pięciu minutach zapowietrzania, zaczęłam się dusić, więc Kook zrobił mi reanimację stopy.
-Co ty robisz?
-Reanimuje ciebie bo się dusisz.
-Ale ty mi stopę złamiesz.
-I tak mamy wolne to pojedziemy do dyntysty.
-Awww!
-Co?
-Ty też jeździsz ze złamaną stopą do dyntysty!
-No. A właściwie to z czego się śmiejesz?
-Czekaj... Mam filmik.
-To pokaż.- Włączyłam nagranie. Najpierw chłopak oglądał je w skupieniu. Czasami lekko się uśmiechał, ale kiedy nagranie się skończyło, zaczął się turlać razem ze mną.- Dajemy to na BTS bomba, albo pokazujemy chłopakom.
-To drugie.
-Okej.- Nagle ktoś zaczął dowalać się do drzwi.- To Ola.
-O kufa. Ja się chowam w walizce, a ty otwórz drzwi.
-Okej szybko.- Pobiegłam do walizki i do niej się wcisnęłam po czym Kook dał mnie w kąt pokoju. Podbiegł do drzwi które Ola miała chyba zaraz wyważyć.
-T.I. KARAKANIE aj sorki Jungkook. Jest T.I?
-T.I. weszła przez okno, zaczęła się śmiać i wybiegła z pokoju- Powstrzymywałam śmiech przez to co robiłam i w jakiej byłam sytuacji. Cicho prychnęłam, jednak szybko zamknęłam usta. Niestety Ola ma uszy jak sonary i po chwili stała nad walizką i mnie z niej wyciągała.
-Tu jesteś karakanie. No to teraz gadaj czemu dzwonisz do mnie nad ranem i mnie budzisz hm?
-Chodź bliżej powiem ci na ucho.
-Nie krzykniesz?
-No nie chodź- dziewczyna podeszła bliżej- Mam okres i chciałam się pośmiać
-Aaa... Twoje winy są ci odpuszczone.
-Ja to nagrałam.
-ZGINIESZ!- Zaczęła mnie łaskotać.- Pokazuj ten film!
-Masz!- Puściłam nagranie i schowałam się za Kookiem.
-EJ no dobre! Możesz nie usuwać. Znaj łaskę pana.
-Pokazuję to chłopakom.
-Nie!
-Tak!
-Nje!
-Tja!
-Nieeee!
-Ne.
-To dobrze.
-Dzięki za zgodę! Kooki uciekamy!- Jungkook wziął mnie na barana i zabrał na stołówkę, gdzie czekali już wszyscy oprócz Oli.- Chcecie zobaczyć fajny filmik?
-Taak!
-Okej!- Podłączyłam telefon do ekranu który tam był. Kiedy miałam puścić nagranie, do sali wpadła Ola.
-Ani się waż!
-Sory, wiesz że uwielbiam ciebie wkurzać.- Puściłam film, a Ola zaczęła mnie gonić. Chłopaki oglądali co się wyświetla na ekranie, a ja uciekałam przed wkurzonym krokodylem. Kiedy film się skończył, każdy przeniósł wzrok na mnie i zaczęli się śmiać.
-To było piękne!
-Dzięki Tae!
-Czemu wy macie takie zarąbiste pranki?!
-To co polskie jest najlepsze Nam.
-Teraz kolej Oli na pranka.
-Nie wiem co się po niej spodziewać Hobi.
-Dobre, ale dajcie mi spać.
-Dopiero wstałeś Suga.
-On będzie kiedyś kamieniem.
-Zgadzam się Jin.
-Czemu ja tak tańczę jak jestem zaspany?
-Eee... Bo nie trenujesz tańca jak jesteś śpiący Jimin?
-Czemu Ola jest taka antylopiczna?
-Bo jest na mnie zła Kookie. Ratuj mnie!
-Jak ja ci zaraz karakanie pranka zrobię!
-Wyskoczysz z Narnii jak wyjdę z łazienki?
-Czemu nie. Szykuj się na śmierć!
-Nieeee! Kookie ratuj!- Chłopak wziął mnie na barana i biegał ze mną po całym pokoju.
-Jimin oppa pomóż mi!
-Oppa?- Jimin wziął Olę na barana i teraz nas gonili. W tym czasie chłopaki obstawiali czy to my ich dogonimy, czy oni nas. J-Hope i Tae mieli sprzeczne zdania, więc grali w papier, kamień nożyce, Suga spał na stole i prawie z niego spadł, Jin krzyczał że Jungkook wygra, a RM popsuł krzesło. Taka sytuacja trwała jakoś pięć minut, kiedy w końcu do sali wszedł kelner ze śniadaniem. Jimin momentalnie stanął w miejsce i Jungkook w niego uderzył, Tae i J-Hope wyglądali jak surykatki, Suga dostał padaczki, RM siedział na ziemi i próbował ukryć zepsute krzesło, a Jin zaczął przepraszać i wziął od kelnera jedzenie po czym zszokowany pracownik uciekł. Ola zaczęła mnie łaskotać i spadłam na Jimina. On próbował uspokoić Olę i zrzucić mnie z siebie, ale mu to nie wychodziło. Suga wstał z ziemi i każdy nie biorący udziału w wyścigu zaczął jeść. Kiedy Ola w końcu się na mnie wyżyła, wstałam z Jimina przepraszając za dawna Oli i usiadłam z Kookiem do stołu. Ola gdzieś poszła, a Jimin leżał.
-Chyba Jimin nie żyje.
-Co ty T.I. Krasnale są bardzo wytrzymałe i...
-JA CI DAM KRASNALE TY MAŁY ŚWIERSZCZU!
-Widzisz, żyje. Siadaj Jimin.- Chłopak usiadł, a do sali wróciła Ola. Usiedli do stołu i zaczęli jeść z resztą.
-Co chcecie dziś zwiedzać?
-Em... Może... Ej a gdzie my tak w ogóle jesteśmy?
-Nam geniuszu jesteśmy w Polsce. W Warszawie.
-Czekaj Jin. Że co?! W Polsce?!
-No tak T.I. Co w tym dziwnego?
-Bez obrazy, ale ja i Ola pochodzimy z Polski cymbale.
-O! Mamy tłumaczy!
-Nie. Macie przyjaciółki które wam pomogą z tłumaczeniem polska język trudna język.
-No. To... Co zwiedzamy?
-Macie szczęście. Co prawda wychowałam się w Krakowie, ale byłam tu wiele razy więc znam większość zabytków i fajnych miejsc. Tylko samo dzisiaj nam nie starczy. Na całą stolicę potrzebujemy jakoś... Tydzień? No coś takiego. Może pół tygodnia. Zależy od organizacji grupy
-T.I.
-Tak Ola?
-Jakim cudem nie słyszałyśmy nigdzie polskiego, nie widziałyśmy polskich napisów ani nic?
-Jeździmy tu wszędzie autem, a szyby są tak bardzo przyciemniane, że nic nie widać. Nie miałyśmy czasu żeby gdzieś pójść, rozejrzeć się, ani nic.
-Czyli... Co zwiedzamy?
-Proponuję... Centrum Nauki Kopernik, niedaleko jest Biblioteka Uniwersytecka z tarasem widokowym, potem na rynek zobaczyć syrenkę i zjeść jakieś lody i do Muzeum powstania Warszawskiego.
-Trochę tego jest. Na nogach czy lepiej samochodem?
-Chyba wygodniej samochodem. Co prawda mogą być korki, ale trasa do przechodzenia to około 6,5 kilometra więc chyba lepiej samochodem.
-Okej. Ej moment. Na dworze jest ciepło czy zimno?
-Na dworze ciepło, ale gdzieniegdzie może być zimno więc w sumie ja zostaje tak jak jestem. Polska jest naprawdę nieprzewidywalna Jin.
-Okej, to chyba każdy zostaje jak jest nie?
-Tak.
-No to chodźmy. T.I?
-Tak Nam?
-Masz prawo jazdy?
-Mam.
-Wiesz gdzie te miejsca są?
-Tak.
-To poprowadzisz samochód?
-Pewnie.
-Okej to załatwione.
-Zapraszam do auta. Szit dałn i ruszamy.
-Ej! To mój tekst!- Tae udawał obrażonego.
-A jak ci powiem że to jeden z moich ulubionych cytatów to nie będziesz się złościł?
-Nie- Na jego twarzy zagościł ten kwadratowy uśmiech. Uwielbiam go.- A jakie są inne z twoich ulubionych cytatów?
-Eee...- Spuściłam głowę i się zarumieniłam.- To może już jedźmy?
-Aj T.I. Powiedz mu. Wiesz że on będzie ciebie dręczył dokąd mu nie powiesz.
-Kookie ma rację. Powieeeeedz~
-Tae nie. Będziesz zły bo twoje nie jest na pierwszym.
-Nie będę. No weeeeź~
-Okej, ale jak się zeszczacie ze śmiechu to nie moja wina.
-Aj dawaj a nie.
-Dobra. Idę wzrastająco."Hime hime hime suki suki daysuki", "łubu dubu szakalaka ewry bady mada faka"- Już w tym momencie nic nie słyszeli bo tak się śmieli- "Niceu paprika", "Jimin you got no jams"- Każdy zanosił się śmiechem, a Jungkook i RM zbili ze mną piątkę- "Be quiet"- Nawet to zaakcentowałam, a oni praktycznie leżeli na podłodze- "Szit dałn"...
-Osz kitwa popuściłem.- Na chwilę w aucie zapadła cisza po czym każdy zaczął się śmiać.
-Mówiłam.
-Następnym razem jak będziesz coś cytować kupię pampersy.
-Będą w domu.
-Co?- Zdziwił się chłopak.
-Co?- Sama nie wiedziałam co powiedziałam ale dobra.
-T.I. ty coś planujesz?- Zapytał się mnie na ucho Kookie.
-Niee, daruj sobie.- Wszyscy zaczęli się znowu śmiać, a ja razem z nimi.- Ej no dobra jeszcze mój ulubiony.
-Ej cicho zobaczymy co T.I. wymyśliła.
-Raczej usłyszycie Ola.
-A jeden pies.
-No ej!- Krzyknął Jimin i każdy zaczął się śmiać.- A no dobra cicho sam jestem ciekawy.
-Eee... "Wolę umrzeć niż żyć bez pasji"- Powiedziałam szybko i spuściłam głowę niewiarygodnie się rumieniąc.
-Aww! Jak słodko!- Każdy w samochodzie krzyknął, a ja ogłuchłam i nadal czerwona zapaliłam silnik. Wyjechałam z parkingu, włączyłam się w ruch i kierowałam się w kierunku Centrum Kopernika. Oczywiście reszta całą drogę wszyscy musieli gadać o moim wyborze ulubionych cytatów co troszkę mnie zawstydziło.
-Hej T.I.- szepnął do mnie Jungkook, tak aby pochłonięta rozmową reszta nie usłyszała.
-Słucham.- Nadal byłam skupiona na drodze, jednak słuchałam też Kookiego znajdującego się po mojej prawej stronie. Siedział na miejscu pasażera i nachylił się w moją stronę, aby tym bardziej nikt tego nie słyszał.
-Mam dwa pytania.
-Dajesz.
-Czemu powiedziałaś że następnym razem pampersy będą w domu?
-No w sumie to nie wiem jakoś mi się wymsknęło.
-Ale serio. Czy ty coś planujesz?
-Może tak może nie.
-No eej...
-No przecież pamiętasz jak ci mówiłam że dziecko wolę mieć po ślubie nie?
-No.
-To do ślubu jeszcze daleko. A co dopiero do dziecka.
-Czemu daleko?
-Bo ty masz karierę. Pochłania ona dużo czasu. Nie jestem zła, ani nic ci nie wypominam bo to wspaniałe, że robisz to co kochasz i przy okazji wykorzystujesz to do dobrych celów. Po prostu w trasie ślubu na pewno nie weźmiemy i teraz wasza kariera jest na samym szczycie i macie na prawdę duużo pracy. Nie że nie chcę tobie w niej przeszkadzać, ale teraz mielibyśmy dla siebie mało czasu i sam o tym dobrze wiesz. Kocham ciebie i po prostu nie chcę psuć tego co masz.
-Ty mi nic nie psujesz. Ty wszystko ulepszasz.- Złapał mnie za rękę
-Miło mi to słyszeć. Aish. Trudno mi dobrać słowa. Po prostu na prawdę mielibyśmy dla niebie mało czasu, a chyba z żoną i dzieckiem chciałbyś go spędzać najwięcej hm?
-No oczywiście.
-No to chyba mnie rozumiesz.
-Teraz już tak. Dziękuję że powiedziałaś co myślisz.
-Wolę być szczera. A jak brzmi drugie pytanie?
-Skąd znasz te cytaty?
-Te od was to chyba wiesz że z BTS BOMB'ów, a co do reszty to z książek na wattpadzie.
-Pokażesz?
-Nieee.
-Czemu?
-Po pierwsze to jest po polsku i tego nie zrozumiesz, a po drugie to nawet jak zrozumiesz to jest straszne.
-A okej. Będę już wiedział od czego jesteś patologiczna.
-Dokładnie.
-A kiedy będziemy na miejscu?
-Czekaj... Czekaj... Jesteśmy. Ej tył koniec dyskusji jesteśmy!
-Wow.
-Robi wrażenie co chłopaki?
-No pewnie. Co jest w środku?
-Zobaczycie. Wchodzimy.- Po jakimś czasie stałam przed kasą.- Dzień dobry poproszę dziewięć biletów normalnych.
-Dzień dobry. Oczywiście. Życzę miłej zabawy.
-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia.- Odeszłam od kasy.
-No chłopaki mamy bilety.
-Najpierw powiedz co to za język szatana.
-Jest to język polski szatana Kookie. Wchodzimy.
-A co to jest to wahadło duże?
-Podejdźmy to wam przeczytam J-Hope.
-Okej.- Przetłumaczyłam im to na koreański i już wszystko wiedzieli. Pokiwali głową i poszliśmy dalej. Cały czas zszedł nam na zabawie, nauce, a mi na czytaniu i tłumaczeniu z polskiego, bo chłopaki chcieli się go trochę nauczyć.. Mimo wszystko cały czas, który tu poświęciliśmy uważam za bardzo udany. Chłopaki świetnie się bawili. Spotkaliśmy parę fanek, chłopaki szybko zrobili z nimi zdjęcia i bawiliśmy się dalej. Zachwycali się każdą rzeczą, co lekko mnie bawiło jednak sama tak miałam więc się im nie dziwiłam.
-T.I. to gdzie jedziemy teraz?
-Teraz biblioteka uniwersytecka i pójdziemy na taras górny przez ogród.
-Oo fajnie.
-No pewnie Tae. Bardzo ładny tam widok i z tego co pamiętam to na górze też jest ogród.
-Jeszcze fajniej. Taa na pewno.- Zapaliłam silnik i ruszyłam, nawet nie zdążyli porozmawiać, bo zaraz byliśmy pod biblioteką,- No. Wysiadamy.
-Tak szybko?
-Przepraszam że nie zdążyliście pogadać.
-Eee... nic się nie stało.
-To był sarkazm J-Hope.
-To jakaś książka?
-Co? Niee.- Zaczęłam się śmiać.- Po prostu już chodźcie.- Chodziliśmy powoli po ogrodzie, kiedy doszliśmy do schodów z boku budynku.- Boi się ktoś pszczół i os?
-Chyba nieee.
-No to dobrze. Pytam bo są na górze.- Kiedy weszliśmy po metalowych schodach oczom ukazały się nam ścieżki z ogrodem. Latało kilkanaście pszczół, a słońce przyjemnie grzało. Szliśmy powoli po drewnianej drodze, kiedy w końcu doszliśmy do kopuły. Stanęliśmy przy barierkach, a ja poczułam przyjemny wiatr. Rozłożyłam ręce i poczułam, że Kookie obejmuje mnie w pasie. Po krótkiej chwili Ola zaczęła śpiewać Titanica i zaczęłam się z niej śmiać łapiąc za ręce Kookiego.
-Ale tu pięknie.
-Bardzo. Zrobimy sobie zdjęcie?
-Taak!- Chłopak szybko wyciągnął komórkę i zaczął mi, sobie jak i nam robić zdjęcia. Po zakończonej sesji zdjęciowej wróciliśmy do auta, tym razem kierując się na rynek.
-Wolicie lody czy gofry?
-Lody!
-Okej, Śmietankowe, czekoladowe, czy mieszane?
-Mieszane!
-Wszyscy mieszane?
-Tak!
-No to ja też. Czyli każdy świderka, średniego, mieszanego.
-Dokładnie.
-To wy idźcie do syrenki... Albo nie bo tego nie zaniosę. Idziecie ze mną posłuchacie języka szatana.
-Taak!- Zaczęłam śmiać się z Kookiego i podeszłam do budki.
-Dzień dobry. Poproszę dziewięć średnich mieszanych świderków.
-To będzie 54 złotych.
-Proszę- Pan kręcił lody i mi je podawał, a ja podawałam wygłodzonej reszcie upragnioną przez nich słodycz. Kiedy wreszcie dostałam swojego loda, poszliśmy do syrenki. Chłopaki weszli do brodzika w którym zbierała się woda z fontanny. Stałyśmy z Olą obok i patrzyłyśmy na nich lekko się z nich podśmiewając. W pewnym momencie J-Hope kopnął w wodę i poleciała na Sugę. Tak zaczęła się bitwa. W pewnym momencie Kook przez przypadek chlapnął na mnie. Zaczął już uciekać, ale za zaczęłam go już gonić. Biedaczek myślał, że teren jest bezpieczny i odetchnął z ulgą, ale ja w tym momencie na niego wskoczyłam i go powaliłam. Teraz oboje leżeliśmy w wodzie i się śmieliśmy. W końcu poszedł do nas Jin i pomógł nam wstać i pobiegł "zabić" Nama który go ochlapał.
-Nigdy się tak nie ubawiłem...
-Ja też. Trzeba to kończyć bo się przeziębimy.
-Szkoda. Fajnie było.
-Jak jest na tyle ciepło to przed tym muzeum powinien być spryskiwacz.
-O to fajnie idziemy!- Zaśmiałam się krótko z chłopaka.
-Ej chodźcie już do tego muzeum. Tam jest chyba spryskiwacz.
-Idziemy!- krzyknął Jimin i chlapnął ostatni raz Olę i zaczął przed nią uciekać. Zaczęła go gonić, a my ich, żeby ich nie zgubić. I takim oto sposobem zaraz byliśmy w samochodzie. Jimin usiadł do środka, ale Oli nie powstrzymasz i zaczęła go łaskotać. Chłopak zwijał się ze śmiechu, jednak przejął sytuację i on zaczął ją łaskotać. Po chwili przestał i ruszyliśmy do Pałacu Kultury i Nauki. Podjechaliśmy pod budynek i gładko zaparkowałam samochód.
-Wysiadamy ferajna!
-WOW! Co to za wieża?
-To Pałac Kultury i Nauki TaeTae. Wjedziemy windą na samą górę i sobie zobaczymy na panoramę Warszawy.
-Ale fajnie.
-No pewnie. A co ty myślałeś?
-Aj nic. Trzeba tu kupić bilety?
-Tak. Chodźcie- Podeszliśmy do kasy i poczekałam na moją kolej.- Dzień dobry. Poproszę dziewięć biletów normalnych.
-To będzie 45 złotych.
-Proszę. Dziękuję, miłego dnia.
-Miłego dnia.
-Teraz tu... I poczekamy w kolejeczce.
-Ja nie chcę w kolejeczce.
-Możesz wbiec na górę Tae, ale i tak na sam szczyt nie ma schodów.
-No to dobra poczekam.
-No za długo to nie poczekałeś. Wchodzimy.- Ścisnęliśmy się z innymi i ruszyliśmy na górę. Kiedy wjechaliśmy zasłoniłam Kookiemu oczy.- Poprowadzę cię.
-Okej. Wierzę ci.- Poprowadziłam go do miejsca z najlepszym widokiem i powoli odsłoniłam oczy.- No. Tu jest najlepszy widok.- Chłopak się rozglądnął.
-Nie.
-Nie podoba ci się?- Kookie odwrócił się w moją stronę.
-Tu są lepsze widoki.- Złapał mnie za ręce, a ja momentalnie zrobiłam się czerwona i spuściłam głowę. Chłopak złapał mój podbródek i złączył nasze usta w pocałunku. Nic się nie liczyło. To, że nie będzie to trwało wiecznie, to, że jesteśmy wysoko nad ziemią, to, że inni mogą nas zobaczyć, to, że on jest sławny, to, że wiatr otula nasze ciała i rozwiewa moje włosy, to, że on jest sławny, a ja jestem zwykłą dziewczyną, to, że pewnie Bangtani stoją obok nas, to, że brakuje nam tchu. Po prostu chcieliśmy być normalni i normalnie okazywać swoje uczucia nie zawracając uwagi na innych. Teraz nawet nie przeszkadzało mi że Tae zrobił nam zdjęcie. Po prostu zawiesiłam swoje ręce na jego szyi, a on złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie bliżej. Brakowało nam tchu. Z nadal zamkniętymi oczami lekko zwiększyłam przerwę między nami. Oparłam swoje czoło o jego i dyszeliśmy sobie w usta. Strasznie nie chciałam przerywać tej chwili. Nic nie chciałam oprócz jego. Nic nie czułam oprócz jego dotyku. Nic nie słyszałam oprócz bicia naszych serc. Nic do mnie nie docierało oprócz tego, że mam ogromne szczęście że mam takiego chłopaka. Bardzo mocno go przytuliłam po czym usiadłam na kamiennej półce nadal się uśmiechając.
-T.I...
-Tak Ola?
-Bo Taeś robił wam zdjęcia...
-I ładne mu wyszły?
-Taak...
-To powiedz mu że może zostać moim fotografem weselnym.
-Dobra. TaeTae!- Ola podbiegła do chłopaka z aparatem i zaczęła skakać, gestykulować i wskazywać na mnie. Po raz kolejny odpłynęłam. Zamknęłam oczy i pozwoliłam smagać się wiatrem po twarzy. Czułam się tak miło i przyjemnie... Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam dziewczynę która miała około 17 lat.
-Przepraszam bardzo kim pani jest?
-Słucham?
-No kim pani jest żeby całować mojego męża?!
-Przepraszam, aczkolwiek Jungkook jest moim chłopakiem, pani ani on nie mają żadnej obrączki więc wnioskuję że nie jesteście w związku małżeńskim
-Do miłości nie trzeba obrączek!
-Przepraszam bardzo czy pani jest zazdrosna? Naprawdę, miłość nie wybiera. Wiem że to może brzmieć banalnie, ale taka jest prawda. Ja go kocham i jeśli moje uczucia wobec niego ci przeszkadzają, to mogę ich nie okazywać w miejscu publicznym. Naprawdę przepraszam jeśli panią obraziłam.
-...Nie, to ja przepraszam. Ostatnio coś mi na mózg pada i o wszystko się złoszczę. Rozumiem panią, przepraszam za kłopot.
-Absolutnie nie musisz przepraszać. Też byłam zakochana w swoich idolach i wiem jakie to uczucie, że niby ich spotkasz, ale jest mała szansa że będziecie razem. Doskonale ciebie rozumiem.
-Ja pani kłopot i awanturę robię, a pani mi od tak wybacza. Naprawdę przepraszam.
-Wolę wybaczyć niż chować do kogoś urazę. Jeśli mogłabym spytać jak się nazywasz?
-Jestem Ania. Ania Paleniak.
-Przepraszam czy twoją ciocią była może Daria T.N? (Twoje Nazwisko)
-Tak, zmarła 2 lata temu w Korei, jak była tam z córką którą wychowywała. Stało się coś?
-To była moja mama! Jesteśmy kuzynkami! O jeju Ania! Jak tam ciocia Maria?
-Wszystko z nią dobrze. Przeprowadziłyśmy się do Warszawy trzy miesiące temu. Przyszłam tutaj bo zawsze się tu uspokajam. Miałabym do ciebie prośbę T.I.
-Słucham?
-Bo jak ty znasz BTS to możesz mi ich przedstawić? I w sumie zrobić razem zdjęcia.
-Pewnie! Czekaj tylko ich znajdziemy. O! Tu są! Chłopaki!
-Co? O boże jakaś fanka za tobą uciekamy!
-Stop! To moja kuzynka Ania.
-Annyong Haseyo~!
-Annyong Ania~!
-No to tak. To jest RM, to Jin, to Suga, to J-Hope, to Jimin, to Ola moja przyjaciółka i dziewczyna Jimina, to TaeTae a to Jungkook.
-Miło mi was poznać.
-Nie jesteś Koreanką?
-Nie.
-Twój koreański jest bardzo dobry.
-Dziękuję Namjoon.
-Aniu podaj mi swój numer będziemy w kontakcie.
-Pewnie T.I. Zapisz sobie.- Podyktowała mi go, a sama też zapisała sobie mój.- Okej to dzięki. A właśnie. Możemy sobie zrobić zdjęcia? W sumie dziesięć żeby każdy miał aparat.
-Pewnie! No ustawiać się! Tap madl i robimy focie ewrybady!- Zaśmieliśmy się i zaczęliśmy robić zdjęcia. Każdy z chłopaków zrobił. Nawet ze swojej inicjatywy podpisali się na plecaku Ani i w jej zeszycie. Jeszcze raz bardzo podziękowała i musieliśmy iść. Przytuliłam ją na pożegnanie i pojechaliśmy windą na dół.
-Fajną masz kuzynkę.
-Bo ja jestem fajna uczyła się od mistrzyni.
-Taa na peweno.
-No to mówię. Chodź do auta i do tego muzeum.
-A co tam jest?- Odpaliłam silnik i ruszyłam.
-W sumie głupio mi pytać, ale wiecie co to II Wojna Światowa?
-Taak, ale domyślamy się że chodzi o wydarzenia twojego kraju to nam o nich opowiedz.
-Więc 1 września 1939 roku Adolf Hitler czyli przywódca III Rzeszy zaatakował Polskę. Z początku bardzo się broniliśmy i stawialiśmy opór, ale kiedy 17 września tego samego roku zaatakowało nas ZSRR czyli Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich nie daliśmy rady i się poddaliśmy. Ostatnie walczące ośrodki poddawały się jeden po drugim, a nas podzielili na dwie części. Polaków wysiedlali, zmuszali do prac, zabijali. Hitler nienawidził żydów których chowali Polacy. Kiedy jakiegoś znajdowano, zabijano wszystkich domowników. To były trudne czasy i walczyliśmy albo mimo woli przeciwko sobie w tamtych armiach, albo ci którym się udało i uciekli walczyli przeciwko tym armiom. Zginął ogrom Polaków. Wracając jeszcze do początku, Hitler po jakimś czasie sztamy z ZSRR i po osiągnięciu celu jakim było nas pokonanie, zaatakował swojego sojusznika znienacka mimo paktu przyjaźni i współpracy. Walczyliśmy tak bardzo długo. Rozwinęła się nasza nielegalna Armia Krajowa w skrócie AK i podziemne państwo. Pewnego razu owe państwo zdecydowało o wygonieniu osłabionych i tak Niemców z Warszawy i "witanie" Rosjan aby wiedzieli że istniejemy i nas nie pokonają. Taka akcja została nazwana Powstaniem Warszawskim. Opowiadać wam dalej czy dowiecie się na miejscu?
-Naprawdę ciekawie opowiadasz, ale nie chcemy spoilerów dowiemy się na miejscu.
-Rozumiem.- Po moim policzku spłynęła łza.
-Ej... Nie chcieliśmy ciebie urazić...
-To nie wasza wina. Po prostu mój pradziadek zginął podczas tego powstania.
-Ojeju T.I... Nie wiedziałem.
-To nie twoja wina Jin. To wina tych Niemieckich sadystów.- Nie wytrzymałam. Zjechałam na przystanek, oparłam głowę o kierownicę i zaczęłam płakać.
-T.I. nie płacz. Chcesz opowiedzieć co się stało?
-Mhm...
-Słuchamy.
-Po pierwsze mam bardzo bogatą wyobraźnie, więc to praktycznie widziałam i to na zawsze zostanie w mojej pamięci. Moja prababcia pokazywała mi listy od dziadka. Jeden z nich, ten ostatni znam na pamięć.
Droga Halino
Walczymy bardzo ciężko. Zmagamy się z Niemcami trzydziesty pierwszy dzień. Strzelamy dzień i noc. To jest koszmar. Chodzimy studniami i kanalizacją, aby być bezpieczniejsi, ale i to nie daje zbyt dobrego skutku. Oni są za chytrzy. Obecnie siedzę w namiocie generała, ponieważ zostałem ciężko postrzelony i pozwolił mi do ciebie napisać. Sytuacja jest dramatyczna... Jest źle słyszę kroki, idą tu. Pamiętaj że cię kocha
Tu list się urywa.- Rozpłakałam się na dobre.- Na liście widniała plama krwi... Generał po znalezieniu ciała pradziadka wysłał to prababci. Bardzo źle to przeżyła. Mam wrażenie że dał nam ostatni znak, bo ta plama przypominała serce...- Rozryczałam się jak bóbr. Kookie wziął mnie na kolana i głaskał po głowie uspokajając mnie.
-Jin poprowadź samochód. Nie dam już rady. To tylko dwa razy w prawo, w lewo i można szukać już miejsca.
-Dobrze.- Chłopak przesiadł się do przodu i ruszyliśmy. Nadal płakałam i przytulałam się do Kookiego. Bardzo się cieszę że mam takiego chłopaka. Jego koszulka była cała mokra od moich łez, ale jemu to nie przeszkadzało. Nareszcie się uspokoiłam i szybko się ogarnęłam aby ukryć że płakałam. Jin zaparkował i wysiedliśmy z samochodu.
-Dzień dobry. Czy jest może jakiś koreański przewodnik?
-Tak jest. Ile biletów?
-Dziewięć normalnych.
-Z przewodnikiem to będzie 100 złotych.
-Proszę bardzo. Kiedy przyjdzie przewodnik?
-Zaraz. Już wychodzi.
-Dziękuję.- Wzięłam bilety i odeszłam od kasy- Załatwiłam nam koreańskiego przewodnika!
-Jesteś wielka!
-Mam się obrazić?
-Wiesz o co chodzi.
-No chyba nie...
-Aww chodź tu.- Chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie od tyłu i przeciągle ucałował w głowę.
-Ej...
-Co jest T.I?
-Tu jest ten spryskiwacz.- Wszyscy popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo i po chwili dziewięć antylop biegło w kierunku spryskiwacza. Chodziliśmy w wodzie cali mokrzy i przeskakiwaliśmy źródło mżawki. Ludzie którzy nas nie znają pewnie myślą że mamy coś z głową, ale nie. My po prostu jesteśmy bardzo dziecinni. No i może mamy moce patologiczne.
-Annyong haseo~ ja do dziewięciu osób z Korei.- Wyszedł do nas Koreańczyk.
-Annyong haseo~ tak to my
-Zapraszam za mną.- Ruszyliśmy za przewodnikiem. Opowiedział nam wszystko bez wyjątku co trzeba wiedzieć, aby zrozumieć cel istnienia tego muzeum. Oprowadził nas wszędzie, pokazał nam wszystko... Na końcu był film o Warszawie sprzed wojny i po wojnie. Puścił nam go z napisami. Naprawdę opowiadał ciekawie i każdy to przyznał.- Miło się państwo oprowadzało. Życzę miłego dnia. Annyongi geseyo~
-My też dziękujemy. Annyongi geseyo~-Pożegnaliśmy się grzecznie i poszliśmy do samochodu.
-I jak się wam podobało chłopaki?
-Super było. Musimy tu kiedyś wrócić. Aaah... Padam. Wracamy do hotelu?
-Oczywiście. Musimy się spakować, idziemy spać, jutro szybko jemy śniadanie i jedziemy na lotnisko.
-Aj Jin nie przynudzaj...
-No sory T.I. Przez coś nazywacie mnie eomma. No. To siadaj za kółkiem i wracamy.
-Właśnie to robię.- Zapaliłam silnik, zapięłam pasy i ruszyliśmy. Było późno, prawie noc, ale miasto właśnie teraz budziło się do życia. Lekko się rozglądałam jednak skupiałam się na drodze. Co prawda nie było może tak pięknie jak w Seulu czyli tysiące świateł i miliony ludzi... Jednak miało to swój unikalny urok. Po jakimś czasie jazdy dotarliśmy do hotelu.
-Wysiadajcie i na stołówkę. Ja muszę jeszcze coś załatwić.
-Co takiego T.I?
-Zobaczycie. No szybko.- Chłopaki z Olą poszli na stołówkę, a ja mogłam załatwić coś, co chciałam zrobić odkąd dowiedziałam się że jesteśmy w Polsce.- Dobry wieczór. Ja jestem z grupy siedmiu Koreańczyków i dwóch Koreanek. Chciałam porozmawiać z kelnerem przynoszącym nam śniadanie.
-Oczywiście, już go wołam. Kacper chodź tutaj!
-Oh dzień dobry pani jest od tych Koreańczyków.
-Nie musisz mówić po angielsku. Mów po polsku jak ja.
-Nie wiedziałem że zna pani polski.
-Pochodzę z Polski. Wyjechałam do Korei trzy lata temu.
-Rozumiem. Mogę w czymś pomóc? Jest jakiś problem?
-Tak, bardzo przepraszam za to co wydarzyło się rano. Szczerze mówiąc jesteśmy za energiczni i nie chcieliśmy pana wystraszyć swoim zachowaniem.
-Nic się nie stało.
-I miałabym jeszcze pewną prośbę...
-Jaką?
-Chciałabym prosić o dziewięć porcji lodów do kolacji.
-Po kolacji czy przed?
-Po kolacji.
-Jakie smaki?
-Dziewięć takich samych pucharków. Gałka oreo, gałka sorbetu malinowego, gałka białej czekolady, gałka truskawkowych i to polane sosem czekoladowym.
-Dobrze. Jakieś inne dodatki do tego?
-Sztućce- powiedziałam i zaśmiałam się krótko- Tak nic więcej.
-To będzie... 108 złotych.
-Kartą- wpisałam pin i odebrałam moją kartę.- Jeszcze raz przepraszam za rano.
-Nie ma za co przepraszać. Do widzenia.
-Do widzenia!- Poszłam w kierunku naszej stołówki. Schowałam jeszcze przed wejściem kartę do torebki żeby nic nie podejrzewali- Już jestem.
-Co tak długo?
-Mówiłam że miałam coś do załatwienia Kookie.
-Co konkretnie?
-Chciałam przeprosić tego kelnera, którego wystraszyliśmy rano.
-Aaa... I co?
-Co i co?
-No czy był i czy go w końcu przeprosiłaś?
-Był i go przeprosiłam.
-To dobrze T.I.- W tym momencie do sali wszedł starszy kelner przyprószony lekką siwizną i podał nam na kolację parówki z tostami. Nie lubiliśmy jakichś wydziwień i zjedliśmy typową kolację bez żadnych steków, ziemniaków czy sałatek.
-Wiem że to zabrzmi dziwnie, albo banalnie ale smakowało?
-Mhm- wymamrotał z pełną buzią J-Hope. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam oglądać tak ciekawy w tej chwili pusty talerz.
-Właśnie o coś takiego nam chodziło, proste, lekkie, ale dobre.
-Miło mi to słyszeć Jin.- Wszyscy już zjedli, a po jakimś czasie do sali przyszedł ten sam starszy kelner i zabrał na wózku nasze talerze. Kiedy wyjechał z pomieszczenia wrócił do sali z wózkiem z pucharkami lodów. Kątem oka widziałam jak reszta jest zakłopotana i nie wiedzą co robić.
-Przepraszamy pana, my tego nie zamawialiśmy.- Powiedziała ledwo co nieźle zdziwiona Ola.
-Aish to miała być niespodzianka, przy okazji jak przepraszałam tego kelnera z rana zamówiłam nam lody. Chyba się udało bo nieźle jesteście zdziwieni.
-Czyli to nie państwo zamawiali?
-Nie, ja zamawiałam tylko reszta o tym nie wiedziała.
-Dobrze.- Kelner rozłożył desery.- W takim razie życzę smacznego.- Wyszedł z pomieszczenia zostawiając innych w otępieniu. Zaczęłam jeść, a każdy odwrócił się powoli w moją stronę i wlepiał we mnie swój wzrok.
-Niby Jin jest worldwide handsome a niby nie, a wy patrzycie na mnie jakbym miała zostać visual grupy. No jedzcie macie już drugie lody w tym dniu! Patrzcie jak was rozpieszczam.- Kontynuowałam jedzenie, a reszta popatrzyła się na siebie nadal nie rozumiejąc o co chodzi.- Halo? No jeju ja wam lody kupuję a wy jeść nie chcecie. U nas stawianie rzeczy innym jest normalne.
-No rozumiemy, ale dzisiaj tyle rzeczy nam stawiałaś że wydałaś na nas pewnie bardzo dużo.
-Aj tam dużo RM. Mamy jeszcze 44 miasta. Cała trasa ma 45 więc jest to podzielne przez dziewięć więc w sumie każdy będzie stawiał wszystko przez pięć dni zwiedzania. Tak się zrekompensujecie i będzie po równo.
-Nadal jesteś za dobra T.I. Znasz nas niecałe 10 dni i już nam stawiasz cały dzień...
-Aj tam Kookie nie przesadzaj. Już was kocham jak rodzinka to dla mnie to normalne.
-O jeju jak słodko...
-I mówi to cukier.- Zaczęliśmy się śmiać nawet nie wiem dlaczego. Po prostu potrzebowaliśmy jakoś rozluźnić atmosferę. Wszyscy zaczęli jeść.
-Ale czemu u nas nie ma oreo?
-Bo wy macie inny odpowiednik ale nie pamiętam jak się nazywa TaeTae.
-Aaa...
-To co zjedliście już?
-Tak!
-Smakowało?
-Tak!
-To teraz oszczędzimy pracy kelnerom i zaniesiemy naczynia do zwrotu naczyń.- Każdy zabrał swoje rzeczy i pucharek i odłożyliśmy naczynia do oznaczonego okienka. Poszliśmy do pokoi rozdzielając się w holu- To dobranoc wszystkim.
-Dobranoc!- Każdy poszedł do przydzielonego pokoju. Zmęczona opadłam na łóżko.
-Fajna z ciebie przewodniczka.
-Najpierw muszę coś wiedzieć o miejscu w którym jestem żeby dobrze przewodzić grupę.
-No przecież każdy tam ma T.I. Okej ja idę się przebrać i zaraz wracam.
-Dobrze- Chłopak zniknął za drzwiami łazienki, a ja ociężale wstałam szukając piżamy. Kiedy ją znalazłam z łazienki wyszedł chłopak, a ja weszłam po nim. Po szybkim wykonaniu wieczornej rutyny wyszłam z łazienki chowając do walizki swoje ubrania i z góry wybierając coś na jutro. Położyłam się na łóżku.- Totalnie o tym zapomniałam.
-O czym? Pokazałaś nam chyba najważniejsze miejsca w Warszawie.
-Nie o to chodzi. Odkąd chodzę do pracy nie chodzę do kościoła.(Przepraszam wszystkich niewierzących, aczkolwiek moim zdaniem to nielogiczne że bohaterka nie chodzi do kościoła w ogóle i nagle będzie miała ślub w kościele więc wolę tu dodać wątek wiary, nawet jeśli to miałoby się wiązać z utrat ą czytelników bądź wyśmianiem mnie, aczkolwiek sądzę że prawdziwi czytelnicy którym podoba się ta książka będą tolerować moją wiarę i przekonania religijne i nie przestaną czytać tej książki bo nie będę o tym tu nawijać cały czas)
-Zapomniałaś, nie chcesz czy nie miałaś czasu?
-Nie miałam czasu i zapomniałam.
-Oj to tak jak TaeTae. On tylko czasami jak znajdzie chwilę idzie do kościoła
-Przynajmniej mnie rozumie.
-No pewnie. Jak tak ci to doskwiera to pomódl się, przeproś i idź spać bo jutro czeka nas ciężki dzień.
-Okej- Wyko nałam to co proponował chłopak i ponownie ułożyłam się do snu.- Dobranoc Kookie.
-Dobranoc T.I.- Przyciągnął mnie do siebie, a ja nie walczyłam już z ciężkimi powiekami i po prostu zasnęłam.

.....

5239 słów. Heh. Teraz chyba będę dodawać troszku częściej bo jestem chora i mam zapalenie płuc i siedzę w domu 👌. Chciało mi się. Nie wiem czy pamiętacie tą pogadankę z piątego rozdziału...

No więc teraz jest nas tyle:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No więc teraz jest nas tyle:

Czemu? Z początku ta książka była dla beki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Czemu? Z początku ta książka była dla beki. Krótkie odzwierciedlenie mojego humoru, mojej osobowości. Tutaj ulatywały moje jakieś zmartwienia, tutaj przelewałam swoją wenę. No była to zabawa. Z czasem było tu coraz więcej osób. Z zabawy przerodziło się to w ulot moich emocji, mojego nadmiaru energii i mojego humoru. Pewnego razu pewna dziewczyna, która chyba woli pozostać anonimowa ale mam nadzieję że to czyta, napisała mi że to jest świetne, i tylko jak skończę trzeba iść z tym do wydawnictwa. Z początku podeszłam do tego z dystansem, ale widząc ile osób to czyta i ilu osobom się to podoba, to naprawdę zaczynam się nad tym coraz poważniej zastanawiać. Mój szok kiedy to zobaczyłam zasługuje aż na swoją nazwę. Jungshook jest niepodrabialny więc ja miałam Sooshooka. Dobra, przechodząc do rzeczy. Gdyby nie te osoby które czytały to od początku, teraz na moim telefonie nie byłoby wattpada. Albo byłby tylko do czytania. Naprawdę zastanawiam się czym zasłużyłam, bo wstawiłam tu tylko 10 rozdziałów, 2 nominacje, 2 specjale i pare życzeń urodzinowych. Więc serio. Dlaczego? Niektórzy ledwo osiągają taki cel po nie wiem, dwudziestu, czasem po nawet czterdziestu rozdziałach, a ja? Ta książka bez tego rozdziału ma już 18 części, a ja mam już ponad tysiąc wyświetleń. Albo moi znajomi tak się mnie boją (na pewno nie) że coś im zrobię jak nie przeczytają, albo moja twórczość się wam jakoś podoba. Każdy kto czytał to od początku nieświadomie dawał mi siłę do pisania tego dalej, dawał mi wenę, pomysł. Wszystko co potrzebne do powstania każdej książki. Dziękuję każdemu kto sprawił że liczba wyświetleń albo gwiazdek wzrastała. Każdemu kto to czytał, kto komentował, kto dawał o sobie znać. Każdemu kto sprawił, że ta książka żyje i ją piszę. Każdemu kto tu wszedł po zauważenia powiadomienia każdemu kto jest nowy i tutaj już dotarł. Po prostu miłego poranka/dnia/południa/wieczoru/nocy, papa i dziękuję!

Kpop_SooMi

Just for you || Jungkook x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz