Rozdział 15

131 9 15
                                    

Dwa dni później, William:

Od mojego potajemnego spotkania z Fracture'm minęły dwa dni. Drift jak na razie niczego się nie domyśla i lepiej aby tak zostało. Jednak bot zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Jakby coś przede mną ukrywał i nie tylko przede mną. Przed całym zespołem i jego synami. A to już jest dość niepokojące, więc postanowiłem z nim o tym pogadać. Pojechaliśmy na wzgórze, gdzie zawsze możemy spokojnie porozmawiać i powiedzieć sobie wszystko.

- Hej Drift, a wiesz, że Luke wygrał sprawę sądową o opiekę nad Mają?- zagadnąłem.

- Naprawdę? Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś?- odparł zaskoczony.

- Ostatnio dużo się wydarzyło i jakoś nie miałem okazji ci powiedzieć. Ta sprawa miała związek z próbą samobójczą Mai sprzed dwóch miesięcy. Ojciec Mai kazał jej całe dnie siedzieć w domu i uczyć się medycyny, a ona woli zostać kucharką. Więc Luke złożył do sądu wniosek o ustanowienie go opiekunem zastępczym dla Mai aż ta osiągnie pełnoletność. No i wygrał, ale ma nadzór kuratora sądowego. Tak na wszelki wypadek.- odpowiedziałem.

- Rozumiem. A czy Maja jest szczęśliwa z Lukiem?- spytał.

- Szczęśliwa to mało powiedziane. Gdy wprowadziła się do mieszkania Luke'a to radość tak bardzo ją rozpierała, że mogła by dotknąć gwiazd. Jak żyję tak radosnej jej nie widziałem.- odparłem.

- Miło mi to słyszeć. Maja musi naprawdę lubić Luke'a, skoro jest jej u niego dobrze.

- Heh. Oni znają się całe pięć lat. Luke i Maja poznali się gdy żył jeszcze najlepszy przyjaciel Pana Jeffrey'a, Pan Jaymey. To było na jakieś trzy miesiące przed tym wypadkiem.

- Pięć lat to długo. Dobrze, że ich przyjaźń jest tak bardzo silna i nikt nie jest w stanie ich rozdzielić.

- Skoro jesteśmy przy temacie przyjaźni. Drift, my też się przyjaźnimy, prawda?

- Ależ oczywiście, że tak. Jesteś moim przyjacielem Williamie. Zawsze będziesz.

- Więc, jako przyjaciele ufamy sobie nawzajem i zawsze jeden drugiemu może się wygadać. Powiedzieć, na przykład co któregoś z nas trapi. Drift, ja może jestem tylko człowiekiem, ale nie jestem głupi ani tym bardziej ślepy. Zauważyłem, że coś cię dręczy. Możesz mi powiedzieć o co chodzi. W końcu jestem twoim przyjacielem, prawda?

- Williamie, ja o tym doskonale wiem. Ale nie chcę wracać do przeszłości. Chcę w końcu zamknąć ten rozdział i zacząć nowe życie.

- Drift, ja cię dobrze rozumiem. Lecz od przeszłości nie można uciec, ona zawsze będzie częścią ciebie i nie ważne jak byś się nie starał, twoja przeszłość nigdy cię nie opuści. 

Bot milczał. Jakby myślał nad moimi słowami. Spojrzał na mnie i w jego oczach był wymalowany smutek, strach, ból i wiele innych emocji jakie w sobie dusił przez lata.

- Oh Drift. Przecież nie musisz tego przede mną kryć. Możesz mi wszystko powiedzieć, ja dochowam to w tajemnicy między nami.- powiedziałem z troską.

On się delikatnie uśmiechnął, co odwzajemniłem. Nie byłem pewny czy Drift mi się zwierzy ze swoich problemów, ale chciałem by wiedział, że jestem jego przyjacielem i zawsze może mi wszystko powiedzieć.

- Williamie, bardzo dawno temu byłem zupełnie innym botem. Nosiłem imię "Deadlock" i byłem decepticon'em. Przez wiele lat byłem przestępcą, lecz pewnego dnia wstąpiłem na słuszną ścieżkę. Przez wiele lat byłem sam, aż spotkałem Jetstorm'a i Slipstream'a. Przygarnąłem ich pod moje skrzydła, przekazałem prawie całą swoją wiedzę i przygotowałem ich do wejścia w dorosłość. By stali się samodzielni i zaczęli podejmować ich własne decyzje. Na przestrzeni tych wszystkich lat myślałem, że oprócz byłego "Władcy Cieni", z mojej przeszłości już nigdy nikogo więcej nie zobaczę. Jednak pomyliłem się.- opowiedział.

- Co masz na myśli?- spytałem.

- Zacząłem otrzymywać wiadomości z groźbami pod moim adresem. Na początku nie byłem pewny kto wysyła te wiadomości, ale z każdą kolejną, zrozumiałem kto jest za to odpowiedzialny.- odpowiedział.

- Powiesz kim jest ten ktoś? Nie musisz jeśli nie chcesz, ja cię to tego nie zmuszam.

- To był i nadal jest decepticon, którego spotkałem miliony lat temu. A na imię mu "Lockdown".

- Myślisz, że namierzył cię na Ziemi i chce się na tobie zemścić?

- Jestem tego prawie pewny. Nie wiem jeszcze co mógł zaplanować, ale możliwe, że jego zemsta skończy się moim zgaśnięciem. Jednak w razie gdyby tak było, powiem Sideswipe'owi by przejął opiekę nad moimi synami i aby wziął moje miecze oraz by nosił je przy sobie, jako przypomnienie, że nadal jestem przy nich. W głębi ich iskier.

- A jeśli inni przybędą ci z pomocą i uratują cię? Nadal będziesz chciał, by Sideswipe zaopiekował się Jetstorm'em i Slipstream'em?

- Jeśli będzie dla mnie szansa na powrót do zdrowia, to jedynie do dnia aż stanę na nogi. Przynajmniej by się nimi prawidłowo zaopiekował, póki nie wyzdrowieję. Jeżeli inni przybędą z odsieczą i nie pozwolą mi zgasnąć.

- Oby tak się stało. Musimy mieć nadzieję.

- Tak, gdyż nadzieja umiera jako ostatnia.

- Zgadza się przyjacielu. Zgadza się.

Drift:

Po odwiezieniu Williama do domu, wracałem do bazy. Droga mijała mi nadzwyczaj spokojnie, gdy nagle oberwałem jakimś pociskiem i ogarnęła mnie ciemność. Kiedy się obudziłem, byłem przytwierdzony do jakieś platformy. Zacząłem się szarpać by się uwolnić, ale moje wysiłki nic nie dały. W pewnym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowałem i zapalił górne światła. Jak się okazało, to był decepticon, którego miałem nadzieję nigdy nie spotkać.

- Lockdown. Wiedziałem, że ty za tym stoisz.- powiedziałem.

- Miło, że mnie nadal pamiętasz Deadlock.- odparł.

- Od lat nie używam imienia "Deadlock". Teraz nazywam się Drift.- odparłem.

- Bez znaczenia jakie teraz nosisz imię. I tak zaraz będziesz martwy, a po tobie oni.- odpowiedział.

Gdy zobaczyłem moich synów, skrępowanych i zakneblowanych, energon zaczął mi się gotować w przewodach.

- Wypuść ich! Tylko o mnie ci chodzi, oni nie mają z naszymi sprawami nic wspólnego!- wrzasnąłem.

- Owszem oni nie mają nic wspólnego z niewyrównanymi rachunkami, które mamy między sobą. Ale dla mnie to będzie o wiele słodsza zemsta, gdy twoje najdroższe skarby będą bezradnie patrzeć jak gaśniesz na ich oczach. A niedługo później, ich też zabiję. Szybko i bezboleśnie. W przeciwieństwie do ciebie. Ty będziesz umierał w męczarniach.- powiedział.

Lockdown wziął do ręki laserowy skalpel i zaczął mnie torturować. W głębi iskry modliłem się by moi przyjaciele przybyli jak najszybciej, gdyż z każdą kolejną chwilą ból był coraz większy. Moi synowie wiercili się i szarpali by jakoś się wydostać z krępujących ich więzów, jednak to się na nic zdało. Byłem na skraju wytrzymałości. Decepticon postanowił to zakończyć, zerwał ze mnie chroniący moją iskrę pancerz i odciął połowę. Przez niego i tak straciłem już wiele energonu, a teraz zginę bez połowy iskry. Dosłownie. Przed optyką widziałem już tylko ciemność, a ostatnie co usłyszałem to przytłumiony warkot silnika.

W przyjaźni z samurajem / transformers ff [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz