Stella [PB]

827 71 27
                                    

-Obiecaj, że wrócisz! - do dziś słyszę rozpaczliwe błaganie w moim głosie

-Obiecuję. Na pewno wrócę. Ludzie mnie potrzebują - wyszedł z poważną miną, zostawiając mnie w przedpokoju, samą, rozsypaną w drobne kawałeczki

-A co jeśli ja cię potrzebuję...? - nie dostałam tej odpowiedzi. Nie usłyszał nawet pytania. Wyjrzałam przez okno. Zanim wsiadł do samochodu, odwrócił się w moją stronę

-Wrócę, Stel!

Zapamiętałam te słowa.

Dwa słowa, które znaczyły dla mnie aż tyle.

Jedyne, które chciałam usłyszeć.

"Wrócę, Stel".

Tak powiedział.

Obiecał.

Wierzyłam w to.

Nie wrócił.

***

Deszcz. Czułam każdą kroplę. Na twarzy. Na włosach. Każdym skrawku skóry. Chyba tyko ich chłód utrzymywał mnie przy życiu w tamtym momencie. Nie płakałam. Nie byłam w stanie. Patrzyłam, jak wsadzają trumnę do grobu. Kawałek drewna, pod którym na aksamitnym materiale leżał mój mąż. Czułam na sobie spojrzenia tłumów. Wielu podeszło złożyć kondolencje. Nie wiedzieli kim jestem. Myśleli, że rodzina. Nie wiedzieli o tajnym ślubie. Ślubie bohatera narodowego. Odpowiadałam jedynie półsłówkami. W głowie miałam tylko jedno zdanie. Wrócę, Stel. Cmentarz pustoszał, ludzie uciekali przed deszczem. Patrzyłam tępo w nagrobek. Pamiętam tę scenę bardzo dokładnie. Pamiętam każde zdanie wyryte na pomniku. Każdy order powieszony we wbudowanej gablocie. Każdy list upamiętniający, który został odczytany w trakcie ceremonii. Każdy jeden fałszywy gest, mający za zadanie pocieszyć rodzinę. Czułam wściekłość, która mieszała się z rozpaczą. Widziałam, jak ostatni z "żałobników" przechodzą przez bramę cmentarza. Zostałam sama. Sens tych słów uderzył we mnie z całą swoją mocą. Wciąż nie mogłam zmusić się do płaczu. Jedyne co czułam to pustka. Pamiętam, że padłam wtedy na kolana. Z nieba lały się strugi wody, niemal gasząc znicze, mimo pokrywek. Usiadłam na piętach, nie mogąc się zmusić do wstania. Utkwiłam wzrok w podobiźnie mojego martwego męża. Nie wiem, ile tam siedziałam. Woda przesiąknęła przez ubranie, spływając po skórze. Mijały długie chwile, w których jedyną myślą była jego roześmiana twarz.

Jego twarz.

Jego czuły dotyk.

Jego determinacja.

Jego troska o wszystkich.

Jego energia i poświęcenie.

Jego uśmiech w każdej sytuacji.

Jego zaangażowanie w każdy aspekt życia.

Ale najbardziej jego słowa.

Wrócę, Stel.

Przestałam czuć deszcz. Było ze mną aż tak źle? Zerknęłam w górę. Nie wiem jak musiałam wyglądać, ale tamten mężczyzna patrzył z troską. Trzymał parasol w taki sposób, żeby już ani jedna kropla nie dotknęła mojego ciała. Spojrzałam z powrotem na pomnik. Uderzające podobieństwo rzeźby do człowieka.

-Pani Mayer - podniosłam głowę dopiero po dłuższej chwili. Nikt nie mówił mi po nazwisku. Niewiele osób je znało.

-To ja - nie wiem jakim cudem te słowa przeszły mi przez gardło. Wolałam słyszeć, że nazywają mnie po mężu. Jednak nikt nie wiedział. I miał się nie dowiedzieć.

-Vincent Portman, policjant do spraw militarnych. All Might coś pani zostawił - wyciągnął rękę w moją stronę. Wpatrywałam się w nią tępo, nie wiedząc co z nią zrobić. W końcu ją chwyciłam, a ona podciągnęła mnie w górę.

Kim...Jesteś? [TodoDeku] [BakuDeku] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz