Chyba mi na tobie zależy...

186 11 4
                                    

Stałam pod wieżowcem wokół tłumu ludzi,którzy albo wpatrywali się w mężczyznę,albo głośno wołali i starali się mu pomóc, albo wszystko nagrywali. W tamtym momencie do mojej świadomości doszedł fakt, że to przeze mnie David chce skoczyć. To przez moje egoistyczne zachowanie w stosunku do niego. To przez brak lojalności i wyrozumiałości. To przez moją chorą ignorancję...

Mijało już kilkanaście minut,a my dalej obserwowaliśmy człowieka. Po chwili przyszedł mi SMS. Nawet nie chciało mi się go zobaczyć, ale zważając na to,że może to być coś ważnego odblokowałam szybko telefon.

Okazało się,że to wiadomość od...Davida?
,,Kochałem cię,kocham cię i będę kochał. Jesteś jedyną,która skradła moje serce w tak niesamowity sposób. Myślę o tobie całymi dniami i nocami. Rozprawiałem nad tym,czy coś do mnie czujesz. Kiedy moje wahania się potwierdziły,pękło mi serce. Nie potrafię tak żyć. Nie potrafię żyć bez ciebie...''

Patrzę na telefon nie dowierzając w to, co właśnie przeczytałam. Po chwili zwątpienia jeszcze raz wzrokiem skanuję tekst wiadomości, by po chwili ogarnął mnie szok,a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.Czyli jednak...to moja wina. To wszystko moja wina. Nie powinnam była go tak potraktować. Zachowałam się egoistycznie. Zadałam mu ból i cierpienie,nie zdając sobie sprawy z tego,czym to może poskutkować.

Popatrzyłam na Max'a. W jego oczach dało się wyczuć nutkę...zagubienia. Nie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji. Z jednej strony jest to dla niego mężczyzna,który za plecami spotykał się z jego własną dziewczyną, z drugiej strony mężczyzna,który chce odebrać sobie życie.

Z biegiem czasu wokół nas i budynku,na szczycie którego stał David,zaczęły zbierać się służby ratownicze i policyjne. Zaczął się robić chaos. Mijała już godzina,odkąd mężczyzna znalazł się na budynku.Byłam przerażona myślą,że on może skoczyć,do tego z mojego powodu.Stałam w ramionach Max'a,który co chwilę mocniej mnie do siebie przyciskał,jakby bał się,że coś mi się stanie. Po mojej twarzy delikatnie płynęły łzy.Byłam roztrzęsiona,a moje ręce drżały. W pewnym momencie ktoś zaczął krzyczeć,po chwili okazało się,że to David.

-Nie mam już sił!-krzyczał z góry,a ja popatrzyłam na niego ze smutkiem.

-Nie mamy czasu.Może skoczyć.Proszę przygotować ratowników.Trzeba go zajść od tyłu...-mówił jeden z kierujących służbami.

5 minut później

Ratownicy wychodzą na górę.Mężczyzna patrzy ze szczytu na ludzi znajdujących się na dole.Nagle zauważa jedną osobę,w którą wbija swoje spojrzenie. Nie liczy się dla niego wysokość. Wśród tłumów ludzi widzi tylko tą jedną dziewczynę,Tię. Wpatruje się w nią i wypowiada,a raczej wykrzykuje ostatnie słowa:

-Przepraszam cię Tia,żegnaj...

W tym momencie chłopak postawił nogę poza krawędzią budynku,a dziewczyna,do której pokierował swoje słowa,zemdlała całkowicie upadając w ramiona Max'a.

***************************************

Obudziłam się w domu.Obok mnie siedział Max,który ukrył swoją twarz w dłoniach. Popatrzyłam na niego kątem oka i zobaczyłam,że jest zamyślony.Po chwili jednak odrywa wzrok od szafki i przenosi go na mnie.

-O,obudziłaś się-uśmiechnął się z zakłopotaniem w głosie.

-Max...-podniósł brew-co z Davidem?-popatrzyłam na niego z nadzieją,że powie coś pozytywnego,coś,co mnie uspokoi.

-Wszystko dobrze,w porę uratowały go służby.Nie zdążył skoczyć-powiedział,a ja zakryłam twarz dłońmi,wypuszczając powietrze z ulgą.

-Dobrze się czujesz?-popatrzył na mnie z troską.

-Całkiem dobrze,oprócz tego,że ktoś chciał się przeze mnie zabić-prychnęłam.

-Tia,to nie jest twoja wina,że ten lekarz ma tak słabą psychikę do spraw sercowych-powiedział z ironią,a ja skarciłam go wzrokiem.

Delikatnie się uśmiechnął i przytulił mnie do siebie. Jestem szczęśliwa,bo nie skoczył,bo on żyje. A teraz moja kolej,żeby to odkręcić...
____________________________________
Weszłam do szpitala,trzymając za rękę Max'a. Nachalnym tempem szłam naprzód. Podeszłam do recepcji i zapytałam kobietę,gdzie znajduje się David i jak się czuje. Pielęgniarka tylko pokręciła głową,mówiąc, że informacje może udzielać tylko rodzinie.

Nagle usłyszałam głos mężczyzny,a nie był to głos Max'a. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Davida w kapciach i szlafroku. Do ręki miał podłączony wenflon,a jego twarz była blada. Uśmiechnął się do mnie,ale było widać,że cierpi z mojego powodu.

-Emm...Max,może przyniósł byś mi kawę?-popatrzyłam na chłopaka
- Wiesz, zrobiłam się senna,a nie chce tutaj zasnąć na amen-uśmiechnęłam się.

-Jasne,kotku - pocałował mnie w policzek,podał dłoń Davidowi i zszedł na dół do kawiarenki.

-Może wejdziemy do mojej sal...-nie dokończył,bo wtrąciła się pielęgniarka.

-Panie Lynch,proszę udać się do swojej sali na spoczynek. Nie wolno panu wychodzić z sali,a już tym bardziej spacerować po szpitalu - uśmiechnęła się lekko i pokazała ręką w kierunku pomieszczenia,do którego chwilę potem się udaliśmy.
-Aha,a pani niech długo nie przebywa przy pacjencie, on potrzebuje odpoczynku - powiedziała i również posłała mi lekki uśmiech.

-Dobrze,dziękuję -odwzajemniłam gest.
____________________________________
Chwilę później w sali szpitalnej Davida

-Powiedz mi...dlaczego wróciłaś?-zapytał mnie ze zdziwieniem i żalem.

-Bo...ja...-spuściłam głowę w dół - przepraszam Cię David. Z całego serca cię przepraszam. Nie chciałam,żeby tak to się potoczyło. Kiedy cię poznałam nie myślałam, że coś do mnie poczujesz i w momencie, gdy mi o tym powiedziałeś,miałam taki mętlik w głowie, że powiedziałam słowa, których nigdy nie chciałam powiedzieć. Powinnam była dać ci szansę, ale jak zwykle postąpiłam zgodnie ze swoją dumą - popatrzyłam na niego - wybaczysz mi?

David popatrzył na mnie ze zdziwieniem,a po chwili powiedział:

-Ale odpowiedz mi na jedno pytanie...-popatrzyłam na niego pytająco-dlaczego wróciłaś i mnie przepraszasz, skoro ci na mnie ,,podobno'' nie zależy?-wbił we mnie swój wzrok.

-To nie tak...bo mi chyba na tobie zależy - spuściłam głowę-ale jako przyjacielu...

David patrzył na mnie przez dłuższą chwilę,a potem jego kąciki ust podniosły się i ukazał orszak swoich zębów,które uformowały uśmiech.

-To co...może jakiś przytulas?

-Pewnie - uśmiechnęłam się i po chwili David wziął mnie w swoje ramiona,mocno ściskając.

^^
-Tak się cieszę, że możemy być przyjaciółmi...-pomyślała zamykając oczy...

-Tak się cieszę, że mam cię przy sobie...-pomyślał mocniej ściskając dziewczynę...

---------------------------------------------------------
Hej! Jak wam się podoba rozdział ? Myśleliście,że skoczy czy też nie? I co sądzicie o tej dwójce...wolicie Max'a czy Davida? Piszcie w komentarzach i koniecznie zostawcie gwiazdkę. Bye <3

Zraniona [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz