Byłam zdezorientowana. Zrozumiałabym, gdyby napisano to z normalnego numeru. Ale numer prywatny? Zapatrzyłam się w podłogę i zastanowiłam. Może ktoś po prostu sobie ze mnie żartuje?
-Wszystko dobrze?- spytała mnie Melanie, która najwidoczniej zauważyła, że mam zdziwioną minę. - Nie chcę się wtrącać, po prostu od kilku sekund wpatrujesz się w ziemię, jakby coś ci zakrzątało głowę...chodzi o twoich rodziców?
-Nie, nie...wszystko w porządku -powiedziałam z uśmiechem i zignorowałam wiadomość, po czym odłożyłam telefon. -To te głupie dzieci...wysyłają ci wiadomość dla żartów, a ty się zastanawiasz, kto to może być- wytłumaczyłam, po czym wróciłam do delektowania się drożdżówką.
Rozmawiałam z Melanie o planach na wieczór, kiedy przyjaciółka zaproponowała mi wspólne wyjście na festyn. Zgodziłam się bez zastanowienia, bo nic konkretnego nie planowałam. Wolałam spotkać się z przyjaciółmi, niż siedzieć kolejny raz w domu i spędzać wieczór na oglądaniu wzruszających filmów romantycznych lub wysłuchiwaniu historii rodziców o ich młodości.
Pod koniec spotkania Mel wyjawiła mi, co zakrząta jej głowę od dłuższego czasu. Otóż chodziło o pewnego mężczyznę. Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób ze mną o tym rozmawiała, a robiła to tak, jakby nie chciała lub nie mogła wyjawić o nim zbyt wiele. Pytanie brzmi: czy ona czuje, że nic z tego nie wyjdzie i nie chce mi zawracać głowy, czy ma obawy przed wyznaniem mi wszystkiego? Gdyby prawdą okazała się druga opcja, byłabym bardzo zdziwiona.
Zaczęła dochodzić dziesiąta trzydzieści. Musiałam jeszcze załatwić kilka spraw w mieście, dlatego nie przedłużając spotkania, pożegnałam się z przyjaciółką. Po wyjściu z kawiarni usłyszałam dźwięk powiadomienia, dlatego wyciągnęłam telefon i od razu odczytałam nową wiadomość.
Od Prywatny numer: Dlaczego nic nie odpisujesz?
Do Prywatny numer: Przepraszam, znamy się?
Dziwny człowiek. Chyba obowiązują pewne zasady. Powinien się przedstawić, skoro pisze z prywatnego numeru. Być może nie przedstawił się, bo już się poznaliśmy? Ale kto mógłby do mnie pisać wiadomość, zaczynając od takich słów?
Wróciłam do domu, wzięłam potrzebne dokumenty i udałam się do budynku, który w tym momencie był moim najważniejszym celem. Choć kiedy o tym pomyślałam, trzeba być tak lekkomyślną osobą jak ja, żeby przebyć cztery kilometry w tę i z powrotem, aby zabrać jeden dokument, kiedy mogłam go wziąć na spotkanie z Mel i od razu to załatwić. No cóż, są ludzie inteligentni i tacy, którym komórki mózgowe zaprzestają funkcjonować w szybkim tempie. Zgadniecie, do której grupy należy moja osoba?
Weszłam do szklanego budynku i skierowałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Zastukałam do drzwi i przywitałam się z mężczyzną. Po długiej rozmowie, uzupełnieniu i podpisaniu dokumentów, pożegnałam się z elegantem i wyszłam z budynku, a kiedy znalazłam się na zewnątrz, cicho zapiszczałam. Wreszcie...zapisałam się na prawo jazdy. Nie miałam zamiaru jeździć komunikacją miejską, podczas gdy mogłam wyrobić sobie prawo jazdy i być niezależną od tych starych, zaśmierdłych i ledwo poruszających się gratów publicznych. Nienawidzę komunikacji miejskiej. A w moim mieście to już w ogóle.
Jeśli chodziło o kwestię kupna nowego samochodu, to wiedziałam, że rodzice na pewno nie pozwoliliby mi jeździć swoim, dlatego oszczędzałam przez ostatnie kilka lat, przy czym robiłam notatki i wiedziałam, że zebrałam tak dużą sumę, iż na pewno starczy mi na moje upragnione autko. Oczywiście nie zamierzałam kupić drogiego samochodu, bo znając siebie samą i fach do kierownicy, i tak po krótkim czasie musiałabym kupić następne.
Wpadłam jeszcze przy okazji do sklepu, w którym rzuciła mi się w oczy sukienka. Dawno nie kupiłam nowego ubrania, bo oszczędzam ze względu na samochód, dlatego postanowiłam, że ją kupię. Zrobiłam jeszcze trochę zakupów spożywczych i postanowiłam, że wrócę do domu, bo dochodził wieczór.
Wtargnęłam do domu po dłuższej wędrówce z torbami. Zdjęłam moje czarne baleriny w korytarzu i podeszłam do kuchni. Wyłożyłam zakupy na blat i posegregowałam do umeblowania kuchennego, przy okazji zostawiając na stole produkty, które były mi potrzebne do zrobienia naleśników. Musiałam napełnić pusty żołądek, zanim poszłabym na imprezę.
Udałam się do łazienki, w celu wykonania czynności koniecznych, czyli odświeżenia się pod prysznicem i wykonania makijażu. Tym razem jednak postawiłam na mocniejszy. Podkreśliłam oko bordowym cieniem, po czym zrobiłam kreskę srebrnym i czarnym eyelinerem. Na usta nałożyłam jasną pomadkę w płynie. Założyłam na siebie bordową sukienkę z delikatną koronką, którą kupiłam zaledwie kilka godzin wcześniej.
Kiedy byłam gotowa, wyszłam z domu. Droga zleciała całkiem szybko, choć może to zasługa muzyki, która mi ją umilała.
Dotarłam na plac. Z każdym krokiem coraz to lepiej można było zobaczyć rozmaite atrakcje, tłumy ludzi i scenę z różnymi artystami, którą oświetlały niesamowicie mocne światła. Udałam się w miejsce, w którym rzekomo miała siedzieć Melanie z resztą przyjaciół, o czym powiedziała mi przez telefon. Po kilku minutach dostrzegłam roześmianą Melanie z drinkiem w ręku.Byłam jedną z najmłodszych w ekipie. Nie piłam alkoholu, bo nie byłam pełnoletnia. Od zawsze należałam do tych osób, które nie lubią łamać określonych praw, zanim są one dozwolone.
Przytuliłam ją na przywitanie i zajęłam miejsce przy stoliku. Siedziała przy nim cała nasza ekipa. Chodzi o grupę ludzi, którzy mieszkają w tym samym mieście i są mniej więcej w moim wieku. Bardzo się zżyliśmy i po kilku latach tworzymy jedną rodzinę. Jesteśmy po prostu jak jedno wielkie rodzeństwo i szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio się pokłóciliśmy. Kocham tych ludzi.
Trwały nieustające rozmowy, a kiedy grano nasze ulubione utwory, to albo wirowaliśmy na parkiecie, porywając dookoła tłum, albo śpiewaliśmy głośno w stoliku. A że nasze głosy skumulowały się w jeden wielki wrzask, przypominający udzieranie się stada srok, to zwracaliśmy na siebie uwagę wszystkich ludzi, którzy bawili się wokół nas. W pewnym momencie zerknęłam na telefon. Było już dawno po północy, a my bawiliśmy się i pod żadnym pozorem nie chcieliśmy przestać. W pewnym momencie mój telefon zabrzęczał. Były dwie możliwości, kto mógł napisać do mnie o tej godzinie. Moi rodzice, którzy zaczęli się o mnie martwić, albo nieznajomy, który wciąż wypisuje. Zobaczyłam wiadomość, na którą od razu odpisałam.
Od Prywatny numer: Jesteś na festynie w twoim miasteczku?
Do Prywatny numer: Przepraszam, ale dalej nie mam pojęcia, z kim rozmawiam. Czy jest możliwość, że już się spotkaliśmy?
Czekałam na odpowiedź jakieś dziesięć minut. Spojrzałam na ekran i okazało się, że odpowiedź jest twierdząca. Nieznajomy kazał mi popatrzeć w stronę budki z piwem, abym przekonała się, że bardzo dobrze go znam. O ile zazwyczaj stała tam ogromna kolejka, tak teraz była tam tylko jedna osoba.
Zobaczyłam szatyna. Był ubrany w czarną koszulkę i jeansy. Jednak nie mogłam zobaczyć dokładniej jego twarzy, gdyż oświetlenie okropnie biło w oczy. Spojrzałam na ekran i odczytałam kolejną wiadomość.
Od Prywatny numer: Dosyć długo się przyglądasz. Poznajesz mnie, czy już kompletnie mnie nie pamiętasz?
Odwróciłam głowę znowu w kierunku mężczyzny i podeszłam kilka kroków, żeby ujrzeć jego twarz. Wystarczył moment, żeby uświadomić sobie, kim naprawdę był ten człowiek. Wymieniałam się spojrzeniem z mężczyzną, podczas gdy całe moje ciało z każdą kolejną minutą stawało się sztywne.
-To nie możliwe- powiedziałam, nagle wstrzymując oddech...
************************************
![](https://img.wattpad.com/cover/157809547-288-k943100.jpg)
CZYTASZ
Zraniona [W TRAKCIE KOREKTY]
Teen FictionMiłość nie zawsze idzie w parze ze szczęściem. Często wbija nam nóż w plecy, zostawiając ranę, która może zostać na całe życie. O tym świadczą losy bohaterki tej książki. Tia, czyli normalna osiemnastolatka, która uwielbia nocne życie i nie patrzy...