Chłopak spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Dlaczego wszyscy tak się mną przejęli? Czy naprawdę nie mogę mieć jednego gorszego dnia...
-Oj,Tia! Może teraz odpowiesz mi na pytanie,co się dzieje? Ciągle unikałaś rozmowy ze mną,ale teraz już się nie wywiniesz...poza tym mam coś, co może ci poprawić humor - mówiąc to wyciągnął zza siebie karton z logiem pizzerii, w której wcześniej pracował. Ech, on to jednak wie jak mi dogodzić.
-Okey,przekupiłeś mnie...wejdź - wzięłam od niego karton i pociągnęłam do środka za rękaw jego kurtki.
-Tylko czemu do mnie nie zadzwoniłeś?-wypaliłam, choć dobrze wiedziałam,że ciągle odrzucałam jego próby dodzwonienia się do mnie.Chłopak popatrzył na mnie karcącym wzrokiem,a ja spuściłam głowę w dół. Usiadłam na kanapie w salonie i gestem ręki zaprosiłam go,aby usiadł obok. Zaczęliśmy jeść pizzę i choć na początku obyło się bez rozmów na temat wylotu Max'a,to prędzej czy później musiałam mu o tym powiedzieć.
-To jak,księżniczko...powiesz mi co ci się stało?-powiedział i wziął do ręki kolejny kawałek.
-To nie jest takie łatwe,David...-powiedziałam cicho, a już po chwili czułam jak moje oczy robią się wilgotne.
-Hej spokojnie...-przytulił mnie do siebie-po prostu chcę wiedzieć cokolwiek o tym,co sprawiło,że jesteś tak załamana. Uwierz mi,nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się tego...-uśmiechnął się lekko i wziął łyka soku,którego wcześniej mu nalałam.
-Max wyjechał-powiedziałam cicho,a on odłożył szklankę i popatrzył na mnie zdziwiony-na długo,wyjechał.
-I dlatego tak rozpaczasz?-zapytał z uśmiechem na twarzy-Tia,księżniczko,a ja myślałem,że stało się coś gorszego...
-David! Dobrze wiesz,że to nie jest dla mnie łatwe. Mam autofobię,która po śmierci rodziców nasiliła się jeszcze bardziej. Cały czas żyję w strachu przed tym,że was stracę. Nie lubię rozstawać się z nikim bliskim...-otarłam łzę,która zdążyła wydostać się na światło dzienne.
-Rozumiem cię, bo wiem jak bardzo kochasz Max'a. Rzecz w tym,że czasem nasi bliscy potrzebują odizolowania,odpoczynku od całego świata. Jeżeli Max podjął taką decyzję, to musisz to uszanować. Poza tym,jakby nie patrzeć, wyjechał tylko on. Masz przecież rodzinę, Melanie -dotknął mojej dłoni i lekko ją potarł w geście otuchy- masz mnie...
Miał rację. Nie zostałam sama. Jestem po prostu tak zaślepiona miłością do chłopaka,iż nie zauważam otaczających mnie osób,które mnie wspierają. Nie mogę rozpaczać nad osobą, która i tak za kilka miesięcy wróci. Bo wróci,prawda?
-Wiesz,niesamowite jest to jak wielki wpływ masz na mnie...rozpaczam jak wariatka, bo myślałam,że zostanę sama,zapominając o wszystkich innych bliskich mi osobach. Wystarczyła jedna rozmowa z tobą i nie tylko zmieniło się moje podejście do tego,ale trochę to zrozumiałam.
Jesteś jak najlepszy psycholog. Poza tym poprawiłeś mi humor pizzą...-zaczęliśmy się śmiać.-Zależało mi na tym,nie lubię patrzeć na to, jak jesteś smutna czy przygnębiona. Poza tym na kogo innego możesz liczyć, jak nie na przyjaciela...-tutaj urwał swoją wypowiedź i nerwowo wziął łyk soku.
,,Czemu się tak zachowuje?"
W tym momencie zadzwonił jego telefon.
Odebrał,porozmawiał chwilę trochę się przy tym denerwując i rozłączył się.-To z pracy. Musze jechać do szpitala,mamy ostry dyżur i muszę pomóc lekarzom-
odprowadziłam mężczyznę do drzwi,w progu odwrócił się i dodał- zapraszam cię na kolację, piątek o osiemnastej...nie przyjmuję odmowy- puścił mi oczko i odszedł do samochodu.
CZYTASZ
Zraniona [W TRAKCIE KOREKTY]
Novela JuvenilMiłość nie zawsze idzie w parze ze szczęściem. Często wbija nam nóż w plecy, zostawiając ranę, która może zostać na całe życie. O tym świadczą losy bohaterki tej książki. Tia, czyli normalna osiemnastolatka, która uwielbia nocne życie i nie patrzy...