III

236 9 2
                                    

Nadeszła pora mojego wyjścia, bo chyba tego randką nie nazwę, z Jonahem, a ja dziwnie się stresowałam. Ubrałam ciemnozieloną, lekką koszulę i czarne rurki. Włosy związałam w warkocza i zrobiłam troszkę mocniejszy makijaż. Nagle mój telefon zabrzęczał, więc wiedziałam, że chłopak już na mnie czeka. Zeszłam na dół i zobaczyłam Jonaha opartego o biały samochód sportowy. Absolutnie na markach się nie znam, ale samochód wyglądał na naprawdę drogi. Podeszłam do niego uśmiechnięta, a chłopak delikatnie objął mnie na przywitanie, co odwzajemniłam. Brunet otworzył mi drzwi od strony pasażera, później obszedł samochód i usiadł na swoim miejscu. Droga mijała szybko, jednak chłopak chciał opowiedzieć mi jak najwięcej szczegółów o tym mieście. 

W kinie Jonah zanim zdąrzyłam cokolwiek powiedzieć kupił pop-corn bez podzielenia ceny ze mną. Zrobiłam tylko naburmuszoną minę, na co jasnooki się zaśmiał. Weszliśmy do sali, a nikogo w niej nie było, więc zajęliśmy miejsca na kanapach. Film oglądało się bardzo przyjemnie, nawet w pewnym momencie udało mi się łzę wypuścić, gdyż jestem bardzo wrażliwą osobą. Chłopak widząc to odrazu objął mnie i zaśmiał się po cichu, mimo iż w jego oczach też widziałam łzy. 

Film skończył się dosyć późno, a Jonah odprowadził mnie prosto pod same drzwi. Czasami rzucił jakimś głupim podrywem, ale niezbyt na nie zwracałam uwagę. Czy coś do niego poczułam? Może troszkę. Czy on coś do mnie? Nie sądzę, w szkole nie może odpędzić się od dziewczyn, a widzę, że jak ze mną rozmawia, wszystkie adoratorki patrzą się na mnie morderczym wzorkiem. Miejmy tylko nadzieję, że nie udzieli się w tym zakładzie...

XXX

Siedzę aktualnie w sali od biologii, a Jonah nie odzywał się do mnie od wczoraj. Tylko raz na jakiś czas rzucał śmieszne spojrzenie i ruszał dwuznacznie brwiami. Troszkę mnie to irytowało. Myślę, że typowy podrywacz nie będzie dla mnie idealnym kandytatem na przyszłość. Postanowiłam go unikać, do czasu, aż normalnie sam ze mną nie porozmawia. 

Szłam właśnie na stołówkę szkolną, czyli największy bajzel na ziemi. Wszyscy mieli przydzielone miejsca w grupach, a jeśli ktoś zmieni sobie miejsce, to jest jeden wielki chaos. Kupiłam sobie kanapkę i sok jabłkowy. Postanowiłam, że dziś posiłek zjem na zewnątrz, bo nie mam jeszcze wyznaczonego stałego miejsca. W pewnym momencie zobaczyłam grupę z Jonahem na czele. Wszyscy siedzieli do okoła niego i rozmawiali między sobą, a brunet siedział niby na tronie i słuchał. Dość dziwne. Bardzo nawet dziwne. Spojrzałam tylko na nich przez ułamek sekundy, a usłyszałam za sobą coś bardzo dziwnego. 

- Nie żryj tyle. -powiedział chłopak w mocno kręconych włosach, na co wszyscy wpadli w wielki śmiech. Wzruszyłam tylko ramionami i kątem oka zobaczyłam Jonaha reakcje, co chyba mnie dobiło. Miał to całkowicie w dupie i tylko przywołał do siebie jedną z cheerleaderek, i zachłannie pocałował. Wyszłam z budynku na mały ogródek szkolny i usiadłam przy jednym z drzew na ławce. Włączyłam jak zawsze moją ulubioną playlistę i wyjęłam książkę do poczytania. Troszkę mnie to zabolało od środka, co powiedział bodajże Jack? Nagle obok mnie pojawiła się całkowicie nowa osoba, której się nie spodziewałam. Nie za bardzo zwracając na nią uwagi odsunęłam się aby zrobić jej miejsce. Tą osobą była, a bardziej był Corbyn. 

- Wszystko ok? -zapytał trochę nie pewnie.

- Ok? Nie do końca, ale dzięki za troskę. -odpowiedziałam trochę zbyt oschle i gdy już miałam wstawać chłopak złapał mnie za nadgarstek, i sprowadził mnie do wcześniejszej pozycji siedzącej. - Co chcesz? -westchnęłam smutnie i ściągnęłam słuchawki.

- Uwierz mi, ja też widzę, że z Jonahem coś się dzieje. Nigdy go takiego nie widziałem. Może to przez jakąś sytuację w rodzinie, może stres, cholera no nie wiem. Kurwa... kontrakt. -chłopak wyraźnie się zdenerwował. Blondyn chciał wstać, ale tym razem ja go zatrzymałam.

- Besson. Co się dzieje? -zapytałam zestresowana i złapałam chłopaka za rękaw od bluzy. 

- Słuchaj mnie uważnie. Jak któryś chłopak z drużyny będzie chciał pogadać, że tak powiem, w 4 oczy to nie możesz iść za żadne skarby, jasne? -mówił chłopak, wpatrując się prosto w moje oczy. 

- Jasne. -odpowiedziałam, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.

- Staraj się go unikać jak możesz. A teraz to po prostu powodzenia. Przepraszam, że już idę, ale jak ktoś teraz by to zobaczył mogło by to się dziwnie skończyć. Powodzenia Hazel. -odpwiedział chłopak i wstał z ławki ciągle patrząc mi w oczy. Uśmiechnął się krzywo i pobiegł do budynku szkoły.

Zaczęłam się porządnie zastanawiać nad tym, co mówił chłopak. Przecież on powiedział, że nie bawi się w kontrakty itd. To już się wszystko miesza, a myślałam, że będzie spokojniej niż we wcześniejszej szkole... Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek ogłaszający początek nowej lekcji. Szybkim krokiem podeszłam do budynku szkoły i ruszyłam w stronę szatni. Przebrałam się szybko w czarne, krótkie spodenki oraz jasnoniebieką bluzkę z nazwą i maskotką szkoły. Wyszłam na boisko szkolne, a na szczęście wszystkich mało obchodziło moje przybycie. Nagle przed nami pojawiła się kobieta w średnim wieku. Miała krótkie, platynowe włosy, szeroki uśmiech i ubrania sportowe. 

- Witam wszystkich nazywam się Eva Polis, jestem waszą nauczycielką WF i trenerką siatkówki. Proszę dziewczyny, które będą grały w drużynie o krok do przodu, przed szereg. 

Niechętnie ruszyłam z miejsca i zobaczyłam, że na szczęście nie stoję samemu. Jednak wszytskich wzrok spoczywał na mnie. 

- Dobrze. Chciałam was poinformować, że z panem Blackiem i jego chłopakami, mamy dziś wspólny trening. -powiedziała kobieta, a chłopaki zaczęli się cieszyć jak głupi. Dam sobie radę. Chyba.

Słaby rozdział, ale mam już pomysł na następny, bo nie chcę pisać za długich. Na 99% uda mi się jeszcze napisać coś dziś i wstawić, więc trzymajcie kciuki.

xo Karola

I'm falling for you | Jonah MaraisWhere stories live. Discover now