Prolog

7.7K 393 71
                                    

Lampa stojąca na metalowym biurku świeciła mu prosto w oczy. Byli tylko oni dwaj, w wielkim pomieszczeniu. Tylko oni, biurko i dwa krzesła. Nic więcej. Wiedział, że są podsłuchiwani. To było logiczne. I nawet jeśli chciałby coś zrobić, nie mógł. 

Wpadł w pułapkę. 

Jego ręce były zakute w kajdanki, które boleśnie uszkadzały mu skórę. Nie było już dla niego ratunku. 

- Dlaczego to robiłeś? 

Po tym pytaniu zapadła chwila ciszy. Błoga cisza koiła jego uszy, dodając mu otuchy. Cisza, której tak bardzo pragnął od długiego czasu. Mimo tego, że ostatnimi czasy miał ją codziennie. 

Ale jego myśli były tak głośne, że nie pozwalały mu żyć. Nie pozwalały mu spać, jeść i normalnie funkcjonować. Przysłaniały mu wszystko. 

- To był plan - odpowiedział, patrząc mężczyźnie, który siedział na przeciwko niego prosto w oczy. - Zemsta. 

- Jesteś z siebie dumny? - kolejne pytanie padło z ust umundurowanego. To pytanie było trochę idiotyczne, jednak nie dał się zbić z tropu. Na jego ustach wykwitł cień uśmiechu. 

- Oczywiście, że jestem. Od pięciu lat moje życie skupiało się w okół jednego celu. Planowałem. Miałam wszystko rozpracowane, każdy ich ruch, każdy pomysł. 

- Jak widzisz, twój plan miał jednak kilka wad - zauważył. 

Przygryzł wargę i chcąc nie chcąc, skinął głową. Owszem, miał wady. A właściwie tylko jedną. Nie przewidział tylko jednego. Jednego, małego błędu, który zaważył na całej sprawie. 

- Miał tylko jedną wadę - odpowiedział, patrząc prosto w oczy policjantowi. 

Widział strach w jego oczach. Wiedział to, że umundurowany się go bał. Na jego ustach cały czas widniał szeroki uśmiech. Morderczy, przerażający uśmiech. 

- To była jej wina - dodał po chwili, mrużąc oczy. Poczuł, jak żołądek zaciska mu się w supeł. - To zawsze była jej wina. 





The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now