30. Zmieniłaś się, Stacy.

882 47 4
                                    

W mojej głowie ciągle był jeden obraz. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nie mogłam się ruszyć. Czułam wewnętrzną blokadę. Ale poza tym, nie odczuwałam nic. Czułam się taka pusta, wypruta z jakichkolwiek emocji i patrząc na obraz rozciągający się przede mną, było to niezwykle przerażające. 

Syreny policyjne były coraz to głośniejsze. Wiedziałam, że musimy zacząć uciekać. Wiedziałam, że były to ostatnie sekundy, kiedy mamy na to szansę. Jeśli tego nie zrobimy - będą to nasze ostatnie chwilę wolności. Nathaniel zostanie osądzony jako morderca, a ja jako współwinna zabójstwa tej kobiety. 

- Stacy, do kurwy nędzy! - warknął ostro i to sprawiło, że zamrugałam kilkakrotnie. - Jeśli teraz się stąd nie ruszysz, zostawię cię. 

I to na mnie podziałało, jak płachta na byka. Zamrugałam kilkakrotnie, budząc się z stanu, w którym znajdowałam się przez ostatni moment. 

- Idziemy - powiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie w stronę ucieczki i tym razem się nie zastanawiałam. Trzymając się mocno za rękę rzuciliśmy się w szaleńczym biegu, uważając na to, by nikt nas nie zauważył. Czułam jak moje mięśnie płonęły. Nie mogłam złapać oddechu. 

Nie wiem, jak to się stało, ale nagle zostałam wepchnięta do samochodu, który ruszył w mgnieniu oka. Kątem oka zauważyłam Davida, który ruszył nie marnując nawet sekundy. Widziałam jak usadawia się wygodniej na fotelu. Jego twarz pozostawała bez wyrazu. 

Pusta. Bez niczego. Dosłownie jakby jego dusza opuściła ciało. Jakby był tylko i wyłącznie wrakiem człowieka. 

- Stacy, kurwa, nie możesz tak robić - usłyszałam warknięcie ze strony Davida. - Popierdoliło cię? Co byś, kurwa, zrobiła gdybyście nie zdążyli?! - wrzasnął na cały samochód, uderzając pięścią w kierownicę. 

- David - powiedział poważnie Nathaniel. Był to ostrzegawczy ton, który oświadczał, że cienka granica może zostać zaraz przekroczona. 

- Ja... - zaczęłam, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. - Nie wiem, co mi się stało - mruknęłam, nadal czując się jak w jakimś transie. Miałam przed oczami tę kobietę i Nathaniela, który... który bez żadnych skrupułów odebrał jej życie. 

- Wiedziałem, że przyniesiesz same problemy - warknął David, a ja poczułam dziwne uczucie w żołądku. Skrzywiłam się na jego słowa i zgryzłam wargę. Jego słowa nie należały do najmilszych. - Od początku wiedziałem, że to zły pomysł. 

- Przecież nic się, kurwa nie stało! - krzyknęłam, unosząc ręce w geście kapitulacji. - Co ty w ogóle pieprzysz, David? Nazywasz mnie problemem, choć to ty jesteś chodzącym kurestwem? - spytałam, niemalże warcząc.

Nie wiedziałam skąd wziął się we mnie taki nagły przypływ złości. Stało się to dosłownie w sekundę, kiedy złość popłynęła w moich żyłach. Miałam wrażenie, że było to odreagowanie tego, co stało się przed chwilą, a że David postanowił wyładować na mnie swoje frustracje, nie chciałam zostawać mu dłużna. 

- Ale mogło, ty pierdolona egoistko - powiedział już nieco spokojnie. Ponownie poczułam ten ścisk w żołądku, który pojawiał się za każdym razem, kiedy David postanawiał mnie obrażać. Czułam się z tym naprawdę źle. - Co byś zrobiła, jeśli byście nie zdążyli? - spytał, a ja zauważyłam, że patrzył na mnie w lusterku. 

Nie odpowiedziałam. W gruncie rzeczy wiedziałam, że miał racje. I choć chciałam mu ją przyznać, nie mogłam się do tego zmusić. 

- No właśnie - parsknął śmiechem, w którym nie było nawet krzty radości. 

- Więc po co były te wszystkie gadki, że teraz tworzymy jeden team? - spytałam, również nieco się uspokajając. - Po co mówienie, że teraz będzie już dobrze? Że we trójkę będzie lepiej? Że jesteśmy jak rodzina? - zadawałam kolejne pytania. Z każdym kolejnym pytaniem czułam, jak wylewam żal na Davida, który w sobie miałam. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now