- Słucham? - odebrałam połączenie, nawet nie patrząc kto dzwoni. Miałam minutę, by zdążyć na autobus. Żar lał się z nieba, tak samo jak pot z mojego czoła. Mimo iż taka pogoda nie była nowością. Miałam wrażenie, że jeśli spędzę jeszcze jakieś pięć minut na słońcu to dostanę albo udaru, albo zawału albo mój organizm się przegrzeje. Albo i jedno i drugie.
- Stacy - usłyszałam cichy głos. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc z kim mam do czynienia.
- Z kim rozmawiam? - pytanie samo wyszło z moich ust. Warknęłam pod nosem, czując ból stóp spowodowany tymi cholernymi szpilkami.
Minusem mojej pracy było to, że musiałam zawsze wyglądać elegancko. A szpilki i moje stopy niekoniecznie się lubiły.
- Zawsze zadajecie to samo pytanie - zaśmiał się. Okej, przerażał mnie ten facet.- Z kim rozmawiam, dlaczego to robisz, po co dzwonisz. Nie uważasz,że to już nudne? Urozmaićmy to jakoś.
- Nie rozumiem - szepnęłam, zatrzymując się. Przełknęłam głośno ślinę, czując napięcie rosnące w moim ciele. Zdecydowanie stres przejmował kontrolę nad moim ciałem. Ręka zaczęła mi niepostrzeżenie drżeć.
- Nie sądzisz, że ogromną szkodą byłoby, gdyby twojej przyjaciółce się coś stało?
Rozchyliłam usta, zatrzymując się gwałtownie na chodniku.
- Mara jest piękną kobietą, nie sądzisz? Jej wadą jest to, że zbyt szybko ufa ludziom.
- Zostaw ją! - krzyknęłam do telefonu, przyciągając tym samym uwagę kilkorga osób. Nie przejmowałam się tym.
- Ma bardzo ładne mieszkanie - powiedział mężczyzna. A po sekundzie usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia.
- Niech to szlag! - warknęłam. Szybko wybrałam numer do przyjaciółki, jednak ta nie odbierała.
Tego było zbyt wiele. Kim był ten mężczyzna? Czego chciał od Mary?
Mój autobus właśnie odjeżdżał, a w okolicy nie było żadnej taksówki. Zaklnęłam pod nosem, łapiąc się za głowę. Co ja, do cholery, miałam zrobić?
Nie myśląc długo, wybrałam numer do Nathaniela. Na moje szczęście, odebrał już po jednym sygnale.
- Gdzie jesteś? - spytałam szybko.
- Stacy, wybacz, ale nie mogę po ciebie dziś przy...
- Nate, to ważne! - warknęłam. - Gdzie jesteś, do cholery?
- Nie ma mnie w Phoenix.
Te słowa sprawiły, że miałam po prostu ochotę się rozpłakać. Naprawdę, łzy podeszły mi do oczu.
- Stacy? Halo?
Nie odpowiedziałam. Nacisnęłam na ekranie czerwoną słuchawkę i po prostu zerwałam się do szaleńczego biegu. Biegłam ile sił w nogach, po drodze gubiąc własne buty. Teraz biegłam na boso. Pot lał mi się z czoła, a mięśnie paliły mnie żywym ogniem. Przysięgam, to było najgorsze uczucie świata.
Przemknęłam przez ulicę, prawie wpadając pod samochód. Bałam się widoku, który mogę zobaczyć w mieszkaniu mojej najlepszej przyjaciółki. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie tego.
Tego było zbyt wiele. To wszystko działo się zbyt szybko. Nie pozbierałam się po śmierci Otisa, a przede mną pojawił się kolejny problem. Kiedy moje życie aż tak się pokomplikowało? Z dniem, kiedy Nathaniel niczym burza wszedł do mojego życia, nastąpił przełom. Dni, które wiodłam w spokoju, zmieniły się w falę nieszczęść, kłamstw, manipulacji i strachu, czy moje jutro nadejdzie.
YOU ARE READING
The perfect killer ✔️
RomanceDla ludzi było to morderstwo. Dla niego było to dzieło tworzone przez lata. Dla niego było to arcydziełem.