24. Martwię się, Stacy.

1.6K 127 23
                                    

- Tak, mamo. Wszystko na pewno jest w porządku - mruknęłam po raz kolejny, wzdychając cicho. Ciągłe pytania mojej matki, czy na pewno wszystko dobrze, czy nie dzieje mi się nic złego były naprawdę męczące. Ale nie dziwiłam się, że się martwiła. To wszystko stało się tak nagle, że ja sama nie potrafiłam tego zrozumieć. I raczej nigdy nie będę w stanie. Musiałam przywyknąć do nowej sytuacji w moim życiu i po prostu... zaakceptować ją. 

Jakkolwiek beznadziejnie to brzmiało. 

- Martwię się, Stacy - oznajmiła kobieta. Przygryzłam nerwowo wargę i przetarłam twarz wolną dłonią. Ponowne westchnięcie opuściło moje usta. 

- Nie masz o co - odpowiedziałam, choć sama stuprocentowo pewna być nie mogłam, że moje słowa były szczerą prawdą. Okej, może i wszystko zdołałam sobie jakoś poukładać, ale nie zmieniało to faktu, że nadal miałam pewne obawy. Co do Nate'a, Davida i całego tego chorego planu. 

To wszystko było popieprzone. 

- Zniknęłaś tak nagle - głos mojej mamy dziwnie zadrżał, co zdołałam wyczuć nawet przez telefon. Przymknęłam na chwilę powieki. Nigdy nie chciałam sprawiać mamie kłopotów, wychodziłam z założenia, iż miała wystarczająco dużo swoich, a ja nigdy nie chciałam jej dokładać. Okej, może i byłam dorosłą kobietą, ale nadal byłam jej dzieckiem i niezależnie od wieku, rodzice zawsze będą się o nas martwić. Tak już świat został skonstruowany. - Kiedy wrócisz? 

- Nie wiem - odpowiedziałam od razu i to akurat było zgodne z prawdą. Nie wiedziałam, kiedy wrócę. Nie wiedziałam, jak długo będę musiała mieszkać u Nathaniela. Mówił, że nie potrwa to długo. Powtarzał, że najpierw musi uporać się z Balem i upewnić się, że nigdy więcej nie będzie mnie on niepokoił. 

Nate chciał jeszcze bardziej zadzierać dla mnie z gangiem. Chciał mnie chronić, narażając tym siebie. 

- Muszę odpocząć - mruknęłam, nieznacznie się krzywiąc. Nagle do pomieszczenia wszedł Nathaniel, a zaraz za nim David. Szybko przyłożyłam palec wskazujący do ust, pokazując im tym samym, aby byli cicho. Nate patrząc na mnie, przekrzywił lekko głowę i marszcząc brwi, posłał mi pytające spojrzenie. Bezgłośnie powiedziałam słowo mama, a ten od razu zrozumiał. - Muszę kończyć - oznajmiłam. 

- Stacy - zaczęła mama, jednak nie dałam jej dokończyć. 

- Zadzwonię później - dodałam i szybko się rozłączyłam, naciskając czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu. Rzuciłam telefon na stół przede mną i przetarłam twarz dłońmi. 

- Coś nie tak? - spytał David, a ja pokręciłam głową. 

- Mama się martwi - wzruszyłam ramionami, oddychając głęboko. Odciągnęłam dłonie od twarzy i spojrzałam na dójkę mężczyzn, którzy stali przede mną wyglądając zupełnie inaczej niż zwykle. - Co z wami? - zmarszczyłam brwi, przyglądając im się uważnie. 

- Mówiłem, że od dziś zaczynasz ćwiczyć - oznajmił Nate, podchodząc nieco bliżej mnie. Uniosłam głowę, by cały czas patrzeć na jego twarz. Mężczyzna nie spuszczał ze mnie swojego magnetyzującego spojrzenia. - Więc teraz pójdziesz do sypialni i przebierzesz się w wygodne ubrania - powiedział tonem, nie znoszącym sprzeciwu. 

- Co? Że teraz? - spytałam zdziwiona, a on pokiwał głową, przytakując. - Ale... 

- Nie ma żadnego ale. Przykro mi, gołąbeczki, ale niestety nie mam dzisiaj całego dnia, dlatego Stacy bądź tak miła i rusz te swoje cztery litery i idź się przebierz. Nie mam zamiaru z wami tutaj wiekować - burknął David, a ja wywróciłam oczami. Westchnęłam cicho i posłusznie zeskoczyłam z miejsca, na którym siedziałam. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now