6. Musisz jechać na przesłuchanie.

2.5K 193 22
                                    

Ostatnie dwa dni spędziłam w szpitalu i na komisariacie. Co chwilę wzywano mnie na składanie zeznań, choć moje słowa nie wnosiły nic do sprawy. Bo co mogłam powiedzieć? Trzy razy opisywałam przebieg imprezy i to tyle. Nie miałam nic więcej do powiedzenia, ponieważ nic więcej nie wiedziałam. Wiedziałam tyle ile sama widziałam i to, co powiedziała mi Amy. 

Dziewczyna dzisiejszego dnia miała wyjść ze szpitala. Razem z Dylanem ustaliliśmy, że dziewczyna zatrzyma się u nas na dłużej, niż od początku było to planowane. Mama nie była z tego zadowolona, ponieważ Bóg wie czemu nie przepadała za Amandą. Oczywiście, tolerowała ją, ale nie ukrywała przed Dylanem, że nie popiera tego związku, co nie raz już pokazała. Dlatego między moim bratem a matką często dochodziło do kłótni. Dylan nie chciał aby mama wtrącała się w jego życie, a ona chciała dla niego jak najlepiej. 

Próbowałam zrozumieć i jego i ją, ale nie należało to do najprostszych zadań. Dlatego też zawsze, gdy zaczynali się kłócić ja po prostu szłam do swojego pokoju, żeby tylko nie wciągnęli mnie w to. Bo jeśli stanęłabym za Dylanem, obraziłaby się mama, a jeśli stanęłabym za mamą, obraziłby się Dylan. Ten dom to patologia, przysięgam.

Westchnęłam cicho, kopiąc mały kamień, który leżał przy mojej stopie. Poturlał się i spadł na ulicę. Uniosłam głowę, a promienie słoneczne przyjemnie zaczęły ogrzewać moją twarz. Z Nathanielem też nie miałam kontaktu od imprezy. Dosłownie przepadł. Nie spotkałam go nigdzie ani razu. Nie mogłam znaleźć go na facebooku, ani żadnych innych portalach społecznościowych. Nie miałam do niego numeru, ponieważ dzwonił wtedy z zastrzeżonego. A przecież mówiłam na policji, że powiem mu, że ma się zgłosić na przesłuchanie. 

Dylan opuścił szpital, niosąc swoją dziewczynę na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok i ruszyłam do samochodu, aby otworzyć im drzwi. Ostatnio mój brat stał się jeszcze bardziej nadopiekuńczy w stosunku co do Amy, ale to było słodkie. 

- Umiem chodzić, Dylan. Możesz mnie postawić na ziemię - usłyszałam głos Amy. 

- Wiem, ale nie możesz się przemęczać - odpowiedział. Dopiero, gdy doszli do samochodu postawił dziewczynę z powrotem na ziemię i pomógł jej wsiąść. Przypiął ją pasami, na co wywróciła oczami. No tak, ją ta nadmierna troska irytowała. 

Sama zajęłam miejsce z przodu, a Dylan zasiadł za kierownicą. Gdy tylko włączył silnik, zabrałam się za majstrowanie przy radiu. 

- O nie, tylko nie te twoja gówna, błagam - jęknął chłopak. - Nie zniosę tego. 

- Zawsze możesz zatkać uszy - wzruszyłam ramionami. 

- Zawsze mogę też cię wyrzucić z tego auta. 

Prychnęłam prześmiewczo, ale już się nie odezwałam. Odwróciłam głowę w stronę bocznej szyby i westchnęłam krótko. W głowie ciągle przewijały mi się te słowa - dziewczyno, uciekaj. Co one w ogóle miały znaczyć?

Możliwość była taka, że po prostu banda jakiś nieudaczników, robiła sobie ze mnie żartym które swoją drogą nie były ani trochę śmieszne, w zaistniałej sytuacji. Kurczę, w mieście grasował morderca, a ktoś robił coś takiego? To naprawdę słabe. 

A drugą możliwością było to, że naprawdę powinnam uciekać jak najdalej z tego miasta. Mogłam być następna. Mogłam być kolejną ofiarą perfekcyjnego zabójcy. 

W każdym razie, po tym telefonie zaczęłam uważać na siebie jeszcze bardziej. Po zmroku w ogóle nie wychodziłam z domu, chyba, że z Dylanem lub znajomymi. Nie było nawet opcji, żebym wyszła z domu sama. Każdy w Phoenix wydawał mi się podejrzany. Zaczynałam świrować. Ten psychol doprowadzał nas wszystkie, nie tylko mnie, ale Marę, moją mamę, Amy i całą resztę miasta do obłędu. Ludzie bali się wychodzić z domu. Nie dziwiłam się. Myśl, że może mogę wyjść z domu i już do niego nie wrócić mroziła krew w żyłach. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now