8. Gra rozpoczęta.

2.5K 182 91
                                    

Patrzyłam mu w oczy, nie wiedząc tak naprawdę dlaczego zadał to pytanie. Jego mina nie wyrażała nic. Kamienna twarz, a oczy wpatrzone prosto w moje.

- Colin jest kolegą Dylana - wzruszyłam ramionami, odpowiadając jak gdyby nigdy nic. - Naszym kolegą - poprawiłam się. 

Nate skinął głową. Jeszcze raz przyjrzałam mu się badawczo, po czym cicho westchnęłam i przetarłam twarz dłonią. Nadal byłam zaspana. Wolałam nawet nie patrzeć na siebie w lustrze, ponieważ spaliłabym się ze wstydu. Nie miałam na twarzy nawet odrobiny makijażu, a włosy zapewne odstawały mi w każdą możliwą stronę. 

- Na pewno chcesz tam iść? Jeśli nie chcesz, to powiedz. Możemy zostać tutaj, albo... albo po prostu jechać tam, gdzie były plany - spojrzałam na niego trochę zawstydzona faktem, że to przeze mnie nie mogliśmy zrealizować swoich planów. 

Cholerna drzemka, dlaczego ja nie ustawiłam budzika? 

- Jeśli nie chciałbym zostać, to chyba raczej bym tego nie robił, prawda? - uniósł brwi. W duchu musiałam przyznać mu rację. Przygryzłam wargę i skinęłam głową. - Po za tym, nie zostanę długo. Jutro idę do pracy i sama wiesz jak to jest. 

- Nie, właściwie to nie wiem - prychnęłam, wyśmiewając tym samą siebie. - Nie chodzę do pracy, ponieważ jestem życiowym nieudacznikiem i nigdzie mnie nie chcą. 

- Kobieta powinna siedzieć w domu. To facet powinien na nią pracować - powiedział. Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale ostatecznie się od tego powstrzymałam. 

Siedzieć w domu i stać się kurą domową? Opiekować się dziećmi, sprzątać, robić zakupy i gotować obiady? Prasować, zmywać naczynia?  Oczywiście, wiedziałam, że te obowiązki należą do kobiet, jednak ja nigdy nie chciałam takiego życia. Nigdy nie chciałam, aby jakikolwiek facet mnie utrzymywał, ponieważ to świadczyłoby o tym, że nie mam władzy nad swoim życiem. Nie mogłabym decydować sama za siebie, ponieważ byłabym uzależniona od pieniędzy swojego faceta. 

- Najpierw trzeba tego faceta mieć - prychnęłam, a jego wyraz twarzy się nie zmienił. Nadal pozostał niewzruszony. - Po za tym, nie mam zamiaru być kurą domową. Chcę być niezależna finansowo. 

- Ale... 

- Stacy! Nate! - zawołał Dylan. - Zaraz nie będzie tej pizzy! 

Wywróciłam oczami na jego słowa i westchnęłam krótko. Spojrzałam na mojego towarzysza. 

- Chodź - mruknęłam i nie patrząc na niego, ruszyłam w kierunku wyjścia z mojego pokoju. Nie odwracałam się, by zobaczyć, czy mężczyzna idzie za mną, ponieważ dobrze wiedziałam, że to robi. Świadomość, że mam go za plecami trochę mnie peszyła. 

Mimo tego, że zdążyliśmy się już trochę poznać nadal mnie peszył. Swoim spojrzeniem, samą swoją obecnością potrafił sprawić, że moje policzki robiły się czerwone. Miał w sobie coś takiego, czego nie potrafiłam wytłumaczyć. 

Nathaniel był jak... jak magnes. Nawet jeśli nie chciałabym się do niego zbliżać, on przyciągał mnie ze zdwojoną siłą. Mogłabym zapierać się rękami i nogami, ale jeśli tylko pojawiał się na horyzoncie, traciłam rozum i biegłam do niego mimo tego, że rozum podpowiadał mi, że powinnam uciekać. Powinnam unikać tego mężczyzny. 

Nigdy nie chciałam poznać kogoś takiego. Nigdy nie chciałam znać kogoś, z kim miałabym taki problem, by go rozszyfrować. Nie byłam dobra w te klocki. Nie potrafiłam rozszyfrować kogoś, kto sam nie chciał się dla mnie otworzyć. Nie umiałam dotrzeć do takich osób. A to było wielkim problemem, ponieważ lubiłam jasne i przejrzyste sytuacje. Wolałam otwartych ludzi.

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now