Dni mijały mi bardzo szybko. Ostatnie dwa dni spędziłam w nowej pracy. Cóż, dziwnie czułam się z poczuciem, że gdyby nie Nathaniel to nadal byłabym bezrobotna. Ale no nie zamierzałam wybrzydzać. Chciałam w końcu sama na siebie zarobić. Miałam tylko nadzieję, że utrzymam tą posadę dłużej niż dwa tygodnie.
Moim zadaniem było... no właśnie. Sama do końca nie wiedziałam. Latałam z papierami z jednego piętra, na drugie i tak przez cały dzień. Zaparzałam kawę koledze Nathaniela, a mojemu szefowi. W razie potrzeby, też osobom, które do niego przechodziły. A przyznam szczerze, pracowałam tu dwa dni a w jego biurze przewinęło się już sporo osób. Wypełniałam dokumenty i w razie potrzeby kierowałam ludzi do odpowiedniego działu.
Można powiedzieć, że byłam sekretarką, ale było mi do niej daleko.
Westchnęłam cicho, spoglądając na zegarek. Kończyłam pracę dokładnie o czternastej. Była trzynasta dwadzieścia pięć. Wątpiłam w to, że wyrobię się z całą papierkową robotą, jaką musiałam dziś zrobić w trzydzieści pięć minut. To nie było możliwe, zwłaszcza, że nie do końca jeszcze wszystko ogarniałam.
Postawiłam pieczątkę na kolejnej kartce w miejscu do tego przeznaczonym. Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się trzydziestopięcio letni mężczyzna o imieniu David. Dosyć wysoki, jednak mało umięśniony. Czarne włosy były roztrzepane w każdą stronę, a jasne, niebieskie oczy taksowały całe pomieszczenie swoim dzikim wzrokiem.
- Panno Stacy - zwrócił się do mnie. - Mogę prosić do siebie? - spytał, jednak jego ton świadczył o tym, że nie przyjmował odmowy.
- Oczywiście - odpowiedziałam, trochę przelękniona. Czy on chciał mnie już wylać? No nie! Nie zdążyłam się nawet pokazać moim brakiem talentu do czegokolwiek!
Spojrzałam na kobietę, która razem ze mną siedziała w jednym biurze. Starsza kobietka, z dużym stażem w tej firmie. Była całkiem miła, jednak bardzo małomówna. Za każdym razem, gdy próbowałam zagadać, zbywała mnie krótkimi odpowiedziami. Dopiero, gdy wspólnie szłyśmy na przerwę, zaczynała nawijać jak najęta. Dosłownie, nie dało jej się uciszyć. W dwa dni dowiedziałam się chyba o niej wszystkiego. Dwa dni.
Nathaniela znałam dużo więcej, a nadal wiedziałam o nim tyle, co nic.
No cóż.
- Coś się stało? - spytałam, gdy razem z szefem szłam w stronę jego gabinetu.
- Chciałem z tobą pomówić - odpowiedział, wchodząc do gabinetu.
- Mogę wiedzieć o czym? - dociekałam. - Wie pan, po moich ostatnich rozmowach w miejscach pracy, trochę obawiam się tych "rozmów" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. Mężczyzna westchnął cicho i pokręcił głową bez przekonania.
- Spokojnie, nie chcę cię zwalniać.
Wypuściłam drżący oddech z płuc. Chociaż tyle dobrego. Czarnowłosy stanął przy oknie. Nie do końca wiedziałam, co ze sobą zrobić, dlatego też spoglądając ukradkiem na mojego pracodawcę, zajęłam miejsce na kanapie, tuż przy drzwiach wejściowych. Prawdopodobnie była ona droższa niż wszystko co miałam.
- Jak ci się pracuje w naszej firmie? - spytał. Tym pytaniem kompletnie zbił mnie z tropu. Zmarszczyłam brwi i przechylając głowę w bok, spojrzałam na niego.
- W porządku.
Skinął głową, wyglądając przez szybę. O co mu, do cholery, chodziło?
- Przepraszam, ale mam naprawdę dużo pracy i wolałabym...
- Chciałbym, abyś wiedziała jedną rzecz.
- Tak?
Widać było, że zbiera się w sobie, aby to powiedzieć. Wyglądał, jakby nie mógł wydusić z siebie tych słów. Od razu widać było, że był kolegą Nathaniela. Dobrali się charakterem, nie ma co. Oboje byli tajemniczy, a ich wzrok magnetyzował jak nic innego na świecie.
YOU ARE READING
The perfect killer ✔️
RomanceDla ludzi było to morderstwo. Dla niego było to dzieło tworzone przez lata. Dla niego było to arcydziełem.