Pierwszy rozdział konkursowy. Ten wybrany przez loonymoonyy 😊
~
- Na brodę Merlina, George!
Tak brzmiał krzyk Callie, kiedy zobaczyła, jak Lupin prowadził ubrudzonego krwią bliźniaka do Nory. Serce Ślizgonki biło jak oszalałe - choć Harry bezpiecznie dostał się do domu Weasleyów, Fred i jego ojciec jeszcze nie wrócili, przez co ona nadala trzęsła się ze strachu.
Gdy zobaczyła krew na głowie i większej części ciała George'a, była tak przerażona, że krew prawie zamarzła jej w żyłach. Jedynie adrenalina, która się w niej obudziła po zobaczeniu zranionego chłopaka - kochała George'a, a nawet jeśli trochę inaczej niż Freda, to zmartwiła się równie bardzo.
- No hej, Callie - mruknął chłopak słabo po tym, jak został położony na kanapie w salonie Nory. Wyglądał na wycieńczonego, choć jak zwykle się uśmiechał. Dziewczynie wcale nie było do śmiechu - serce nadal jej waliło, bo martwiła się podwójnie.
- Merlinie, co się stało... - wydusiła z niedowierzaniem, patrząc na ogromną ranę na głowie George'a ze ściskiem w sercu. - Idę podgrzać eliksir, lepiej zadziała - dodała prędko, podczas gdy Molly już czyniła pierwsze kroki, by pomóc swojemu synowi.
W międzyczasie wrócili Hermiona i Kingsley, ale Callie tego nie widziała. Była w kuchni i najdłużej w swoim życiu próbowała podgrzać kocioł z Eliksirem Uzdrawiającym, który uwarzyła już dawno, tak na wszelki wypadek. Mikstura najlepiej działała w wysokiej temperaturze, jednak trzeba było pilnować, żeby się nie ścięła. Callie z całych sił próbowała to zrobić, ale ręce trzęsły się jej niemiłosiernie.
- Weź się w garść, Irving - powiedziała sobie w końcu, odrzuciła różdżkę na bok i wzięła głęboki wdech. Najważniejsze było wtedy zdrowie George'a, więc Callie wreszcie zebrała się w sobie i o wiele spokojniej zajmowała się eliksirem.
W salonie Molly siedziała przy młodszym z bliźniaków i delikatnie gładziła go po głowie. Harry patrzył na to wszystko z przerażeniem, nie chcąc wierzyć w to, że to wszystko działo się przez niego.
- Nie może mu urosnąć z powrotem, nie kiedy usunięto je czarną magią - tłumaczyła Molly, wskazując na zakrwawioną ranę na głowie George'a, która (jak się okazało) powstała po odcięciu jego ucha zaklęciem. - Ale mogło być o wiele gorzej... Jest żywy - dodała z wyraźną ulgą w głosie.
- Tak, dzięki Bogu - potwierdził Harry, kiwając głową.
W tym momencie wrócili pan Weasley i Fred, obaj cali i zdrowi, jednak Callie o tym jeszcze nie wiedziała. Chłopak wbiegł do domu z przerażeniem na twarzy, gdy dowiedział się, że jego bliźniakowi coś się stało. Padł na kolana przy kanapie, na której leżał George i zapytał:
- Jak się czujesz, Georgie?
- Jak uduchowiony - odparł mu brat, uśmiechając się lekko. Fred wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego.
- Co z nim nie tak? - zapytał, patrząc to na swoją matkę, to na Harry'ego. - Coś z jego głową?
- Uduchowiony... Rozumiesz - kontynuował George, ponownie ściągając na siebie uwagę bliźniaka. - Jestem oduchowiony, Fred, kumasz?
Fred chwilę to trawił, patrząc tępo na twarz swojego brata, po czym parsknął żałosnym śmiechem.
- Żałosne. Żałosne! - zawołał na cały dom. - Tyle jest na świecie żartów o uszach i ty wyjeżdżasz z oduchowionym? - zapytał, co bardzo rozbawiło zarówno jego samego, jak i George'a. Molly popatrzyła na nich surowo, jakby mówiąc, że nie powinni się teraz śmiać, co nie umknęło uwadze poszkodowanego.
- Och, cóż. W każdym razie będziesz mogła nas teraz odróżnić, mamo - powiedział George.
- Gdzie jest Callie? - zapytał nagle Fred, jakby wyrwawszy się z pierwszego szoku i uświadomiwszy sobie, że w pokoju nie było jego ukochanej. Zerwał się na równe nogi i zaczął się rozglądać po pokoju, upewniając się, że jej nie widział.
- Poszła po... - zaczęła Molly, ale nie skończyła, bo sama Callie stanęła w salonie z dwoma eliksirami w dłoniach. Na widok Freda o mało ich nie upuściła - odłożyła je na stolik i bez namysłu podbiegła do niego, by rzucić mu się na szyję. On natychmiast odwzajemnił uścisk.
- Fred - wyszeptała z taką radością, jakiej chłopak już dawno u niej nie słyszał. - Nic ci nie jest? - zapytała pospiesznie, wycofując się, by lepiej mu się przyjrzeć.
- Mnie nic, jak obiecałem - powiedział z nieukrywaną dumą, po czym prędko pocałował ją w głowę. - To ten palant musiał sobie coś zrobić - dodał, patrząc na George'a niczym rozczarowana matka, co Callie nieco rozbawiło.
Ten okropny stres, który odczuwała od kilku godzin, zszedł z niej od razu. Fred wrócił do niej cały i zdrowy, i to liczyło się dla niej najbardziej. Nie miała nawet chęci wytykać mu tego, by już nigdy więcej tak nie robił, bo umrze z nerwów. Czując wreszcie wewnętrzny spokój, dziewczyna uklękła przy kanapie, wzdychając.
- Zaraz się nim zajmę... - powiedziała, biorąc ze stolika pierwszy z eliksirów. - O zawał nas prawie przyprawiłeś, Weasley. Gdybyś już nie był w tragicznym stanie, to bym cię zdzieliła w głowę - zadeklarowała Callie, otwierając butelkę z gorącą miksturą, a George ponownie się uśmiechnął.
- Też się cieszę, że cię widzę, Callie - szepnął, podczas gdy ona nalała sobie na dłoń nieco mikstury i delikatnie przyłożyła rękę do masy krwi na jego głowie.
- To trochę zaboli... - zapowiedziała, po czym zaczęła wyjątkowo delikatnymi ruchami oczyszczać ranę George'a. Chłopak odczuwał ból, ale jakoś wcale mu to wtedy nie przeszkadzało - przeciwnie, chciał się uśmiechać.
- Nie powinnaś zmienić branży? - zapytał Fred, kucając obok Callie i przyglądając się temu, jak dobrze jego ukochana radzi sobie z raną.
- Robię eliksiry medyczne, to umiem to zrobić też - odparła niewzruszona Callie, nie odrywając wzroku od George'a. - Do wesela się zagoi - dodała, na co Fred ponownie parsknął śmiechem.
- Do jakiego wesela? Chyba naszego - powiedział, po czym objął ją swoim ramieniem.
Callie poczuła motylki w brzuchu i uśmiechnęła się delikatnie, ale nic nie powiedziała, wciąż skupiona. Zaczęła się zastanawiać... Czy to już był ten moment? Dziewczyna na moment zupełnie zapomniała o tym, co przed chwilą się działo. Z tego stanu błogości wyrwały ją jednak słowa Freda:
- O, Ether i Ron wrócili - powiedział, wyprostowując się i patrząc w stronę okna.
- Jak ktoś jest ranny, to przyprowadź ich do mnie - nakazała Callie, ponownie nalewając sobie eliksiru na dłoń. George nie potrafił przestać się uśmiechać, nawet jeśli odczuwał okropne pieczenie na swojej skórze.
- Heh, Lupin i Hermiona się chyba lepiej nimi zajmą... - odparł jej Fred, patrząc przez okno z małym uśmiechem na byłego nauczyciela, który właśnie mocno przytulał swoją żonę. Hermiona natomiast rzuciła się na szyję Rona, przez co ten zrobił się czerwony jak burak, ale Fred wiedział, że jego najmłodszy brat musiał być szczęśliwy.
Callie uniosła ubrudzoną krwią George'a dłoń i zaśmiała się, patrząc też na plamy na swojej bluzce.
- Będziesz żył, Weasley.
George uśmiechnął się do niej jeszcze raz, choć trochę smutno.
- Ty już też nas nie pomylisz.
CZYTASZ
Węże jednak śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Choć miłość Callie i Freda jest silniejsza niż kiedykolwiek, silniejszy niż kiedykolwiek jest też Voldemort. Nadchodzą ciemne czasy, które wymagają radykalnych rozwiązań, spojrzeń w przeszłość i zmian, choćby zamieszkania. Ani Callie, ani Fred ni...