Rozdział 18

15.5K 1.8K 420
                                    

Callie siedziała na jednym z niewielu łóżek skrzydła szpitalnego, które się ostały po walce. Oddychała ciężko, a łzy w ciszy spływały jej po policzkach w ogromnych ilościach. Nie potrafiła przetrawić tego, że jeszcze przed chwilą była najszczęśliwsza na świecie, jej ukochany przeżył, skończyła się wojna, zaręczyła się... A teraz siedziała sama i wydawało jej się, że traci chęci do życia.

Do nieco zdemolowanego pomieszczenia po chwili weszła Christina, która poszła się umyć, wycierając ostatnie ślady krwi na swoich dłoniach. Kiedy George powiedział jej, że Callie jest w ciąży, Krukonka od razu domyśliła się, że dziewczyna może poronić: choćby ze stresu, którego doświadczyła kilka chwil wcześniej.

Tym razem Christina nienawidziła tego, że się nie pomyliła. Pomimo pomocy Madame Pomfrey nie udało uratować się dziecka. I choć Callie miała silny organizm, i Christina była pewna, że fizycznie szybko z tego wyjdzie, uzdrowicielka najbardziej obawiała się o jej psychikę.

Krukonka westchnęła głęboko, siadając na skraju łóżku Ślizgonki i różdżką pozbywając się ręcznika, którym jeszcze przed chwilą się wycierała.

- Jak się teraz czujesz? - zapytała Christina powoli.

- Nic nie czuję - odparła Callie łamiącym się głosem, wpatrując się w ścianę przed sobą. - Co mogę czuć po stracie dziecka? O którym wiedziałam mniej niż dzień? To wszystko moja wina... - dodała, rozpłakując się jeszcze bardziej.

- Callie, nie możesz tak myśleć - argumentowała Christina, choć wolała sobie nie wyobrażać, co tamta odczuwała. - Poronienia często się zdarzają przy pierwszych ciążach i...

- Nie jestem aż tak głupia, Christina - przerwała jej Callie, nie próbując nawet ocierać łez. - Wiem, że to przez stres i upadki...

- Obwinianie się niczego tu nie zmieni - przerwała jej Chris stanowczo, patrząc na nią wzrokiem bardzo do niej niepasującym, surowym. - I widzę, że ja cię nie przekonam... Będę musiała porozmawiać z Fredem...

- Nie, nie mów mu o niczym, Christina, błagam - powiedziała Callie tak szybko, że o mało nie zachłysnęła się powietrzem.

Christina uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona.

- Co? Czemu? - zapytała, po cichu zastanawiając się, czy dziecko nie mogło być George'a, skoro to on ją poinformował o ciąży...

- On nie może o tym wiedzieć, nie chcę, żeby jeszcze on się załamał, on nawet nie wiedział i... - mówiła Callie, złapawszy Christinę za nadgarstek, jakby próbując ją powstrzymać od odejścia za wszelką cenę.

- Dobrze, dobrze, spokojnie, bez twojego zezwolenia nawet nie mogę mu nic powiedzieć... - przerwała jej uzdrowicielka, wiedząc, że jej pacjentka niczego tak nie potrzebowała, jak spokoju. - Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Ale prywatnie... Uważam, że powinnaś mu powiedzieć.

- Nie mogę. Boję się - odparła Callie, chowając twarz w dłoniach. Christina tylko westchnęła głęboko, po czym wstała.

- Dobra, na razie to ty potrzebujesz tyle spokoju, ile się da. Pójdę porozmawiać z Fredem i... Jakoś mu wytłumaczę, co z tobą. A ty odpoczywaj jeszcze chwilę - powiedziała i, nie dając jej szansy na odpowiedź, wyszła.

Gdy wróciła do Wielkiej Sali, Fred pół siedział, pół leżał pomiędzy Georgem, a Oliverem i żywo z nimi o czymś rozmawiał. Reszta osób siedzących tam wcześniej nieco się rozproszyła i rozmawiała z innymi osobami w całej sali.

- Dlaczego on siedzi?! - krzyknęła Chris, na co trójka Gryfonów o mało nie podskoczyła.

- Wybacz, słońce, próbowaliśmy... - zaczął Oliver, ale Christina machnęła tylko ręką, wiedząc, jak wyglądało targowanie się z Gryfonami.

- Ja się dobrze czuję - argumentował Fred, który skierował całe swoją uwagę na Krukonkę. - Co z Callie?

Christina przejechała dłonią przez włosy, wiedząc, że czekała ją trudna rozmowa.

- Mogłabym porozmawiać z Fredem na osobności? - zapytała, na co Oliver od razu wstał, by odejść.

Fred i George wymienili przestraszone spojrzenia, jednak ten drugi w końcu też wstał i postanowił odejść. Zastanawiał się, czy Christina powie jego bliźniakowi o tym, że wkrótce zostanie ojcem - och, gdyby George tylko wiedział, że tak się nie stanie...

- Co z Callie? Jak się...

- Jest z nią już dobrze, nie denerwuj się, bo po tych wszystkich twoich kontuzjach to niewskazane - przerwała Fredowi Christina, usadawiając się obok niego. - Leży teraz w skrzydle szpitalnym.

- Ale co się stało? - dopytywał zmartwiony chłopak, tracąc uśmiech.

Christina zastanawiała się, jak przekazać mu prawdę, jednocześnie omijając istotę sprawy. Modliła się wtedy o napływ krukońskiej kreatywności, by wszystko przeszło dobrze.

- Posłuchaj, z Callie już będzie w porządku, przynajmniej fizycznie... Ale psychicznie... Ona potrzebuje spokoju, jak najwięcej. Jest bardzo wstrząśnięta tą całą bitwą - powiedziała Christina, starając się ostrożnie dobierać słowa, by nie powiedzieć za dużo.

- I to z tego... To wszystko? - zapytał Fred niepewnie, a Christina miała ochotę uderzyć się w głowę, bo zdawała sobie sprawę, jak głupio mogło zabrzmieć to, co powie.

- Z nerwów dzieją się różne rzeczy. W każdym razie absolutnie nie wspominaj przy niej o wojnie, o ofiarach, o dzieciach... Te... Ofiary z dzieci ją chyba najbardziej poruszyły - powiedziała pospiesznie Krukonka, zaskoczona własną kreatywnością. - Nie mów o żadnych dzieciach, dopóki ona się nie uspokoi. Myślę, że do pół roku powinno być w porządku, zwłaszcza w waszym towarzystwie... Ale ona po prostu potrzebuje spokoju psychicznego. Za dużo przeszła jak na jeden raz, zwłaszcza widząc ciebie jakby... - tu przełknęła ślinę. - Martwego.

Zapadła chwila ciszy, w czasie której Fred miał zamyśloną minę i zdawał się przyswajać to wszystko. Christina modliła się tylko w duchu, by nie dopytywał więcej i przyjął jej wyjaśnienia takimi, jakimi były. Nawet jeśli spełniała prośbę Callie, czuła się trochę winna, choć z drugiej strony liczyła, że gdy pierwszy szok jej minie, Ślizgonka zmieni zdanie.

- Dobrze... - powiedział wreszcie Fred, wzdychając. - Nie wiem, jak ci dziękować za to wszystko.

Christina machnęła ręką.

- Zawsze chciałam pomagać ludziom - odparła, wstając i machając do Olivera, by dać mu znać, że skończyła. - Ale na ten moment jestem wykończona - dodała, przymykając na moment oczy, podczas gdy Oliver do niej podszedł, a George wrócił do bliźniaka. - Oliver, wróćmy już do domu, błagam - powiedziała, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Och tak, jestem za - przyznał Gryfon, przytulając dziewczynę do siebie. - Najwyższy czas.

- Do zobaczenia - powiedzieli obaj bliźniacy jednocześnie.

Christina i Oliver chcieli już odejść, gdy Gryfon odwrócił się nagle do Weasleyów ten ostatni raz i powiedział:

- A właśnie. Wszyscy troje jesteście zaproszeni na nasz ślub w grudniu.

- Jako honorowi goście - dodała Chris z uśmiechem.

- Będziemy - odparli bliźniacy znowu jednocześnie.

Christina i Oliver wyszli, a George delikatnie trącił brata w ramię. Choć Fred syknął z bólu, zaraz po tym obaj się zaśmiali.

- A wasz ślub kiedy? - zapytał George, na co Fred uśmiechnął się szeroko.

- Mam nadzieję, że jak najszybciej.

Węże jednak śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz