Rozdział 6

18.6K 2.2K 1.1K
                                    

Dziś urodziny Callie, więc rozdział Węży jest adekwatny 😊

~

Choć Callie pragnęła dopytać Freda o to, czy mówił poważnie - i czy to w ogóle nie były swego rodzaju oświadczyny - ale nie zdążyła, ponieważ prowadzący ceremonię poprosił, by wszyscy wstali. Ślizgonka spojrzała na Florę stojąc i zaniemówiła: panna młoda wyglądała naprawdę przepięknie. Wzrok skierowała później na Billa, który patrzył na kroczącą ku niemu jego przyszłą żonę z taką miłością, że Callie aż zrobiło się cieplej na sercu.

Podczas gdy Flora kroczyła wraz ze swoim ojcem przez dywan, ciągnąc za sobą długi, magicznie połyskujący welon, Ślizgonka nieco się rozmarzyła. Próbowała wyobrazić sobie siebie na jej miejscu, siebie w tej białej sukni i welonie... A przede wszystkim Freda na miejscu Billa, a wtedy motyle już całkiem zawładnęły jej brzuchem. Myślała o tym tyle, bo wiedziała, że wojna wisiała w powietrzu i bała się, że nigdy nawet nie będzie miała okazji tego zaznać.

Gdzieś pomiędzy przysięgami wypowiadanymi przez młodą parę Callie słyszała niezbyt ciche uwagi ciotki Muriel (między innymi na temat tego, że Ginny też miała za duży dekolt), ale jakoś ją nie irytowały. Wręcz przeciwnie, śmiała się trochę, czuła tę rodzinną atmosferę, której zawsze jej brakowało.

- Tak, biorę - powiedziała Flora, na co jej mama oraz Molly, siedzące w pierwszym rzęrzie, zapłakały głośno.

Fred zerknął na Callie kątem oka, spojrzał z powrotem w stronę ołtarza, a następnie delikatnie wsunął swoje palce między jej. Dziewczyna była wtedy w siódmym niebie i zaczęła, z cichą nadzieją w sercu, zastanawiać się nad tym, czy chłopak czegoś nie planował.

Gdy Billowi i Florze zezwolono na pietwszy pocałunek jako małżeństwo, Fred puścił dłoń Callie i wraz z Georgem rozpoczęli falę oklasków. Zaraz po tym balony, które umieścili nad parą wybuchły i rozprzestrzeniły wszędzie lewitujący, srebrny gwiezdny pył. Ściany namiotu opadły, a wszyscy znaleźli się tylko pod rozległym baldachimem, wokół którego z każdej strony można było zobaczyć przepiękny krajobraz.

- Nieźle wam to wyszło - przyznała Callie, nachyliwszy się w stronę bliźniaków.

- No ba - odpowiedzieli jednocześnie.

Po złożeniu przez wszystkich gości życzeń młodej parze, zaczęli oni już na dobre się bawić. Callie czuła się trochę głupio z tymi ciągłymi myślami o własnym ślubie (nawet jeśli wszystko temu sprzyjało), ale nie chciała zaczynać tematu z Fredem. Zresztą nawet nie miała jak: co chwilę rozmawiała z kimś innym, od członków dalekiej rodziny Weasleyów, przez przyjaciółki Flory aż po tych ludzi, których znała, jak na przykład Ether. Zgiełk był ogromny i w pewnym momencie dziewczyna stwierdziła, że musi na chwilę wyjść spod baldachimu i powdychać nieco świeżego, wieczornego powietrza. Jednak zanim w ogóle zdążyła postawić stopę na trawie, ktoś złapał ją za nadgarstek.

- A gdzie to się pani Snape wybiera? - usłyszała swój ulubiony głos i od razu się uśmiechnęła.

- Naprawdę zamienię cię w kaczkę, Weasley - odparła, przyjmując naburmuszoną minę, zanim odwróciła się przodem do ukochanego.

- Trudno - stwierdził Fred, wzruszając ramionami. - Nareszcie cię złapałem i nie wypuszczę.

- No właśnie mam wrażenie, że całe to wesele się wymijamy - przyznała Callie, już się uśmiechając, gdyż cieszyła się, że wreszcie znalazła się chwila dla nich.

Węże jednak śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz