Stary dom Joan Irving położony był na jednej z plaż Kornwalii, w miejscu rzadko odwiedzanym przez mugoli. Stał wystarczająco daleko od morza, by nie został zalany przez większy przypływ, ale też na tyle blisko wody, że z okna dokładnie dało się obserwować fale rozbijające się o brzeg.
Dom był naprawdę niewielki. Parterowy i drewniany, a w niektóre belki wtopione były muszelki, nadając mu unikalnego wyglądu. Fred i George zaczęli się zastanawiać, czy przestrzeń w środku nie była nawet mniejsza, niż mieszkania na Pokątnej, Callie jednak wiedziała, że dzięki zaklęciom miejsca było tam mnóstwo.
Dziewczyna stała kilka metrów przed domem i patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Nie odzywała się, a Fred i George wymienili tylko zdezorientowane spojrzenia, nie do końca wiedząc, co robić. Trwali w ciszy przerywanej jedynie przez szum morza, która w końcu zrobiła się zbyt niezręczna.
- Podobny do domu Billa i Flory - powiedział nagle Fred, chcąc zakończyć tę dziwną atmosferę. - Oni też mają dom przy morzu. Tylko większy.
- Chodźcie do środka - mruknęła tylko Callie w odpowiedzi i podeszła do drzwi, a następnie otworzyła go różdżką.
Fred i George weszli do środka, lewitując bagaże i rozglądając się z ciekawością wokół siebie. Dom nie był zbyt wysoki - obu chłopcom brakowało do sufitu zaledwie kilkunastu centymetrów. Ściany były ciemnozielone, praktycznie wszędzie. Korytarzyk, do którego wchodziło się przez główne drzwi, był bardzo wąski. Na jego końcu znajdowało się duże okno z widokiem na morze. Po lewej znajdowało się dwoje zamkniętych, drewnianych drzwi, a po prawej jedne drzwi i wejście do niewielkiej kuchni.
- Tu jest łazienka - powiedziała Callie, wskazując na prawo. - A tu sypialnia i salon. Znaczy, salon to jakby druga sypialnia... - dodała w ramach wyjaśnienia i jak w transie weszła do owej "drugiej sypialni".
Oczom bliźniaków, którzy zostawili bagaże w korytarzu (tym samym praktycznie blokując wejście do domu), ukazało się kolejne małe pomieszczenie. W zasadzie były tam tylko duża, ciemna kanapa, trzy regały z książkami i kolejne okno z pięknym widokiem na morze, posiadające szeroki parapet, obity materiałem, na którym można było siedzieć.
- Przytulnie tu - stwierdził George, podczas gdy Callie stanęła przed kanapą i wyjęła swoją różdżkę.
- Och, chyba tak to się robiło.... - powiedziała bardziej sama do siebie niż do chłopców, po czym wykonała serię skomplikowanych ruchów swoją różdżką, a duża kanapa zamieniła się w jeszcze większe, wygodne łóżko dla dwóch osób, zupełnie niepodobne do wcześniejszego mebla.
- Wow, Callie, czemu ty nigdy nie zdradzałaś, że znasz takie zaklęcia? - zapytał Fred, patrząc na to, co zrobiła dziewczyna wielkimi oczyma.
- Babcia mnie tego nauczyła - odparła Callie z małym uśmiechem. - Kiedy mój tata jeszcze z nią mieszkał, spał w pokoju obok, a babcia tutaj i w ten sposób oszczędzała miejsce... Nie rozumiem nadal, czemu tu mieszkała... Jej rodzice byli bogaci, mogła mieszkać tak naprawdę wszędzie...
- Myślę, że chodziło o ten widok - przyznał George, siadając na parapecie i wyglądając przez okno. - Zachody słońca muszą być tutaj niesamowite.
- To prawda... - przyznała Callie, siadając obok niego. - Z babcią często je oglądałyśmy jak zostawałam z nią na wakacjach... - dodała, z rozmarzeniem wyglądając przez okno.
Fred bez zastanowienia również usiadł na parapecie, zajmując miejsce po drugiej stronie Callie. Cała trójka chwilę trwała w ciszy, aż dziewczyna wreszcie westchnęła.
- Ten dom jest chroniony Zaklęciem Fideliusa - wyjaśniła, rozglądając się po pomieszczeniu tak, jakby patrzyła na własne dziecko. - Babcia była Strażnikiem Tajemnicy... Po jej śmierci się ich namnożyło... Ja, tata, mama i w sumie nie wiemy, kto jeszcze, ale raczej nikt. Dlatego będziemy tu bezpieczni - dodała, przejeżdżając dłonią po ścianie jakby z troską.
- A twój dziadek...? Mógłby o tym wiedzieć...? - zapytał Fred, na co Callie wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Jedno słowo o nim, a babcia dostawała jakiejś furii - odparła dziewczyna. - Zresztą, ja nawet nie wiem, czy on wciąż żyje... Za bardzo zwlekałam z pytaniem Dumbledore'a, a teraz to już... Czas ucieka szybko - dodała smutno.
Te słowa zdawały się mocno uderzyć w Freda. Długo już odkładał oświadczenie się Callie, bo najzwyczajniej w świecie zbierał na swego rodzaju prezent, który chciał z nimi powiązać. Zważając jednak na obecną sytuację, zaczął zastanawiać się, czy nie przyspieszyć tego wszystkiego - bo może być za późno...
- Ja... Zostawię was na chwilę - powiedziała nagle Callie i prędko wyszła z pokoju, nie mówiąc gdzie, ani po co szła. Po chwili bliźniacy zobaczyli ją przez okno - podeszła do morza i stanęła najwyraźniej już w zasięgu fal, po czym zastygła tak, a bryza tylko rozwalała jej długie włosy.
- Cholera... - powiedział Fred, spoglądając na swoją ukochaną przez okno, po czym spojrzał na brata. - Widziałeś, jak ona patrzy na ten dom? Chyba nie ma dla niej ważniejszego miejsca.
George pokiwał głową w zrozumieniu, a Fred wstał, jakby dostawszy nagłego zastrzyku energii.
- Tu się jej oświadczę, w takim razie. Nie ma co tracić czasu. Ona ma rację, może być w końcu za późno - postanowił nagle, przez co George spojrzał na niego ze zdziwieniem. Młodszy z bliźniaków zdawał się chwilę trawić to, co powiedział jego brat, po czym w końcu sam wstał i poklepał Freda po ramieniu.
- Cóż, powodzenia, braciszku. Na pewno się zgodzi - powiedział z małym uśmiechem.
Fred ruszył do jednej z walizek, w której znajdowało się pudełko, jakie od jakiegoś czasu miał. Prezent nie był jeszcze gotowy, ale postanowił jej to po prostu wytłumaczyć. Nad horyzontem zbierały się ciemne chmury - zbliżający się deszcz również przypomniał mu o niebezpiecznych czasach, w których żyli.
Fred schował pudełko z pierścionkiem do kieszeni i pełen nadziei wyszedł z domku na plażę. Callie, choć robiło się coraz zimniej, stała po kostki w morskiej wodzie i robiła głębokie wdechy. Przeraziła się nieco, gdy usłyszała, że ktoś staje obok niej, ale na widok Freda uspokoiła się.
- Och, to ty - powiedziała z wyraźną ulgą i wróciła do patrzenia na morze.
- Tak... - odparł Fred, zastanawiając się, czy nie opaść na kolano tam, gdzie stał, w wodzie. - W sumie to cieszę się, że się tu przenieśliśmy. To dla ciebie ważne miejsce, prawda?
- No ba... - odparła Callie od razu, nie ruszając się nawet wtedy, gdy duża fala zalała jej nogi. - Wiesz, czego najbardziej żałuję w życiu? Że moja babcia cię nigdy nie pozna. Uwielbiałaby cię, wiem to. Byłaby przeszczęśliwa, że cię mam.
Fred nie chciał jej przerywać, ale też chciał zacząć trochę swojej przemowy. W głowie powtarzał to wiele razy: na żywo okazało się to znacznie trudniejsze.
- Gdyby babcia żyła... - kontynuowała Callie, patrząc nieustannie w wodę. - Pewnie nie byłoby tego całego ukrywania, chowania się, gdzie się dało...
- Oj tam, ciekawie było - powiedział Fred, śmiejąc się pod nosem i obejmując ukochaną jedną ręką. - Przynajmniej będziemy mieli co opowiadać naszym dzieciom.
Callie spojrzała na niego z zaskoczeniem, ale zaraz po tym pokręciła głową, jakby sama w to nie wierzyła, że kiedyś mogliby mieć wspólną rodzinę. Zapadła chwila ciszy, zatem Fred postanowił wykorzystać swoją okazję.
- Callie, ja... - zaczął niemal dokładnie w tym samym momencie, gdy Callie powiedziała:
- Mam nadzieję, że gdziekolwiek babcia teraz jest, jest szczęśliwa. I ze mnie dumna.
Dziewczyna patrzyło w niebo, na którym były już same ciemne chmury. Callie zauważyła jednak jeden malutki promyk słońca próbujący się przez nie przebić i wiedziała, że oznaczał on, że jej babcia ją słyszała: a wtedy kilka łez wbrew woli Ślizgonki spłynęło po jej policzkach.
- Nie płacz, ona na pewno by tego nie chciała - powiedział Fred, na co Callie prędko otarła twarz rękawem.
- Nie, nie, tak tylko. Po prostu za nią tęsknię. A tu spędziłam najlepsze chwile mojego dzieciństwa - wyjaśniła, wskazując na okolicę i znajdujący się za nimi dom. - Chodźmy już do środka. Zaraz będzie padać, a my musimy się rozpakować.
Fred westchnął i pokiwał głową. Zrezygnował.
Jednak to nie był tak dobry moment, jak mu się wydawało.
CZYTASZ
Węże jednak śmieszkują • Fred Weasley
Fanfiction🍊 Choć miłość Callie i Freda jest silniejsza niż kiedykolwiek, silniejszy niż kiedykolwiek jest też Voldemort. Nadchodzą ciemne czasy, które wymagają radykalnych rozwiązań, spojrzeń w przeszłość i zmian, choćby zamieszkania. Ani Callie, ani Fred ni...