Rozdział 13

16.4K 1.9K 2K
                                    

Od urodzin Callie więź pomiędzy nią, a Fredem umocniła się jeszcze bardziej. Dziewczyna zupełnie nie wyobrażała sobie kiedykolwiek wymienić go na kogoś innego, bdz względu na to, co by się działo. George nigdy nie dowiedział się, co się wtedy stało, ale możliwe, że czegoś się domyślał, ponieważ zaczął wychodzić nieco częściej.

Któregoś słonecznego dnia w połowie kwietnia Callie od rana stała przy stole w salonie i przygotowywała eliksir, którego ani Fred, ani George nie potrafili rozpoznać. Zdali sobie sprawę, że Ślizgonka zajmowała się nim już od kilku miesięcy, ale nigdy nic o nim nie wspominała. Nie pytali jej jednak o to, bo sami już nie wiedzieli, czy to była ta sama mikstura, czy nie...

Bliźniacy siedzieli na kanapie przed nią i przygotowywali tekst specjlanej audycji Potterwarty. Fred nie mógł się jednak zbytnio skupić na swojej pracy, gdyż co moment zerkał na Callie, a ona, czując jego wzrok na sobie, robiła to samo i również się rozpraszała - obojgu od jej urodzin zdarzało się to coraz częściej. Dziewczyna pokręciła w końcu głową i ogarnęła się szybciej.

- George! - zawołała Callie głównie po to, żeby zrobić Fredowi na złość, a jej chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Tak? - zapytał George, unosząc głowę znad pergaminu.

- Chodź tu, dawno nie smarowałam ci rany - odparła Callie, otrzepując swoje ręce, co oznaczało, że skończyła pracę.

- Już się przecież zagoiła - argumentował George, wskazując na dużą ranę na jego głowie, tam, gdzie kiedyś znajdowało się ucho.

- I co z tego? - zapytała Callie, przechodząc przed stół z założonymi rękoma. - Nadal ją trzeba smarować od czasu do czasu, to wreszcie zniknie - dodała, naciągając nieco swoją zieloną bluzkę na wszelki wypadek, bo znowu czuła na sobie spojrzenie Freda.

- Nie! - zaprotestował George. - I co z moimi opowieściami o tym, jak ją zdobyłem? W walce z tygrysem bengalskim?

Callie przewróciła oczami, po czym nagle zasłoniła sobie usta. Poczuła się, jakby jej śniadanie chciało wrócić tam, skąd przyszło - przytrafiło jej się to już kolejny raz w przeciągu ostatnich kilkunastu dni.

- Ale mi niedobrze... - wymamrotała, przymykając oczy.

- O widzisz, odpocznij sobie, smarowanie poczeka - powiedział George, chcąc za wszelką cenę utrzymać swoją bliznę (uważał, że te Billa wyglądały świetnie, więc nie chciał być gorszy).

- Naprawdę źle się czuję, trochę kręci mi się w głowie... - mruknęła Callie i powoli usiadła na kanapie. - Chyba za dużo się nawdychałam tego... - dodała, wskazując głową na kocioł, z którego wciąż się dymiło.

- Połóż się - powiedział Fred, od razu wstając, by zrobić jej więcej miejsca na kanapie. - A to nie może być... Znaczy, nie wiem, jak to działa?

- Co? - zapytała skołowana Callie, podczas gdy George również wstał, by zrobić jej miejsce.

- Nie wiem, czy możesz, ale to nie są te... No... Twoje dni czy coś? - dodał wyraźnie zażenowany Fred, co skonsternowało też George'a, a Callie parsknęła śmiechem.

- Wiesz, to nawet powinno być to - stwierdziła po chwili, łapiąc się za brzuch. - Już od paru dni mnie to trzyma...

- Dlaczego nic nie mówiłaś? - zapytał zdumiony Fred, któremu Callie zazwyczaj mówiła o wszystkich dolegliwościach.

- Bo myślałam, że mi przejdzie. Ale rzeczywiście, to pewnie te dni... - odparła dziewczyna takim tonem, jakby sama siebie nie potrafiła przekonać.

Węże jednak śmieszkują • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz