Rozdział 1

549 48 0
                                    

Rok wcześniej

8 września 2017

— Szybciej, Nadia! Bo się spóźnimy! — krzyknęła za mną Stefania, biegnąc korytarzem naszego liceum. Pokręciłam głową i przyśpieszyłam kroku, wiedząc, że i tak jesteśmy pięć minut po dzwonku.

Gdy stanęłam obok Stef przy drzwiach do sali dwadzieścia, ona otworzyła drzwi. Nauczycielka momentalnie umilkła i spojrzała na nas znad swoich okrągłych okularów. Wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia, po czym ruchem głowy nakazała nam usiąść.

Nawet nie próbowałyśmy przepraszać. Profesor Żaneta Chmielowska, nazywana przez nas po prostu Jędzą, nie lubiła, durnych tłumaczeń uczniów i za samo powiedzenie „przepraszam", mogła wpisać nam uwagę z zachowania. A, biorąc pod uwagę fakt, że była to nasza wychowawczyni, wszyscy woleliśmy jej nie podskakiwać i po prostu trzymać buzię zamkniętą na kłódkę.

Przepisałam temat z tablicy, a następnie całkowicie skupiłam się na lekcji. Jędza mówiła coś właśnie o duchu modernizmu i zapisywała na tablicy lektury, jakie mamy przeczytać na następny miesiąc. Przewróciłam oczami. Super. Jakbyśmy wszyscy tutaj zebrani nie mieli lepszych rzeczy do roboty. Ale cóż, jak wybrało się klasę z rozszerzonym polskim, to teraz się cierpi.

Po dwóch godzinach udręki z naszą wspaniałą panią profesor Jędzą, opuściłam klasę z uśmiechem. Naprawdę nie ma nic lepszego, niż myśl, że nie zobaczy się tej kobiety przez najbliższe dwa dni. Dzień od razu staje się lepszy!

Przez resztę dnia nie wydarzyło się nic niezwykłego. Nuda na matematyce, cięte riposty profesora Józefa Zadroznego na historii i bieganie za piłką na wf-ie. Dzień, jak codzień.

– Czy ty też zawsze w piątki czujesz ten stres, że minął kolejny tydzień, który zbliża nas do matury? – Stefania spojrzała na mnie, gdy razem opuszczałyśmy mury szkoły. Zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami.

– Biorąc pod uwagę to, że skończył się dopiero drugi tydzień szkoły, to nie. Nie odczułam tego jeszcze.

– A ja tak. I powiem ci, że jest to straszne uczucie. Jakbym oczekiwała jakiejś zagłady albo klęski na tle ludzkim.

– Myślę, że odrobinę za bardzo się tym przejmujesz. Tyle osób już przez to przechodziło i jakoś nie zginęło śmiercią tragiczną, więc i nam się uda.

Stef spojrzała na mnie sceptycznie.

– Serio wierzysz w to, co mówisz?

– Twoje pesymistyczne podejście do życia mnie czasami zadziwia.

Gdy doszłyśmy na przystanek, oczywiście okazało się, że nasz autobus przyjeżdża dopiero za dziesięć minut. Dobrze, że jest jeszcze wrzesień i podczas czekania na ten cudowny środek komunikacji, nie zamarzamy.

— Jak się czujesz z myślą, że od jutra będziesz całkowicie i prawnie dorosła? — zagadnęła mnie Stefania, a ja jedynie uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. — Och, no daj spokój! Wykaż trochę entuzjazmu! Ja już miesiąc przed swoją osiemnastką miałam zaplanowany cały dzień, a ty nawet nie wiesz, co chcesz jutro robić!

— Możemy iść do kina — zaproponowałam, obserwując jadące samochody. Miałam nadzieje, że nagle zza rogu wyłoni się ten niebieski skurczybyk i zabierze nas do domu.

— Jasne — prychnęła brunetka. — Nie ma to, jak spędzać swoją osiemnastkę w kinie! No, kurde, super pomysł, Nadia!

— Najlepszy. — Uśmiechnęłam się szerzej. Stefania wydęła dolną wargę, co spowodowało mój głośny śmiech. — Oj Stef. Czyżbyś liczyła na jakąś super odjechaną imprezkę?

— A weź się zamknij. Niszczysz moje marzenia!

— Ktoś musi — stwierdziłam, a zaraz potem odetchnęłam z ulgą, bo autobus podjechał na przystanek.

***

3 września 2018

Teraźniejszość

Podnoszę głowę, gdy drzwi do sypialni otwierają się. Widząc mężczyznę, który wrzucił mnie do tego mało przytulnego pomieszczenia, podnoszę się na równe nogi.

— Czego ode mnie chcesz?! — Wysoki brunet ignoruje mnie kompletnie i podchodzi do stolika. Dopiero teraz zauważam, że trzyma w rękach tace z jedzeniem.

Spoglądam na otwarte drzwi i niewiele myśląc, rzucam się do ucieczki. Nie przekraczam nawet progu pokoju, gdy para ramion oplata mnie w talii, a plecy zostają przyciśnięte do męskiego torsu.

— Nie radziłbym robić tego podobnie, Nadio — szepcze blisko mojego ucha mężczyzna i wciąga mnie z powrotem do sypialni, rzucając mało delikatnie na podłogę. — Smacznego — rzuca, jeszcze zanim wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Zapłakałam, układając się na podłodze. O co w tym wszystkim chodzi? I dlaczego jestem tu, gdzie jestem?

__________

W książce będzie przeplatany czas przeszły i teraźniejszy.
Bohaterka wspomina wydarzenia z 2017 roku, czyli rok przed swoim porwaniem ;)

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz