Rozdział 12

243 35 4
                                    

8 września 2018

Patrzę na swojego brata, nie za bardzo wiedząc, czy jest moim omamem, czy naprawdę tutaj jest. W ułamku sekundy odrzucam książkę, schodzę z łóżka i rzucam się na Darka, przytulając go mocno, dzięki czemu mam pewność, że naprawdę tutaj jest.

— Darek! — piszczę, ściskając go mocno. Chłopak śmieje się i oplata moje ciało ramionami, również mnie przytulając. — Boże, nie wierzę, że tutaj jesteś — mówię, czując łzy, zbierające się pod moimi powiekami. Znalazł mnie. Znalazł mnie i wreszcie wydostanę się z tego miejsca.

— Już spokojnie. — Pociera moje plecy, a następnie delikatnie odsuwa mnie od siebie, nadal dotykając dłońmi moich ramion. — Już okej?

Pociągam nosem i ruchem dłoni, ścieram resztki łez z policzków. Uśmiecham się do niego delikatnie.

— Będzie okej, jak stąd wyjdziemy. Mam dosyć tego miejsca.

Gdy chcę już minąć mojego brata, ten chwyta mnie mocno za łokieć i zatrzymuje mnie w miejscu. Marszczę brwi i ponownie skupiam na nim swoją uwagę. Darek jednak sprawnie unika mojego wzroku.

— Może porozmawiamy?

— Jasne, ale może porozmawiamy już w domu, co? — Zaczynam czuć dziwny niepokój. Naprawdę nie mam ochoty spędzić w tym miejscu ani sekundy dużej mojego życia. Nie czuję się tutaj bezpiecznie, nawet w towarzystwie Darka. Nie wiem nawet, czy Alan i Igor nadal są w tym domku, czy może policja już ich aresztowała.

— Lepiej usiądź.

Marszczę brwi, ale spełniam polecenie Darka. Ten chwilę stoi przede mną, przeczesując swoje włosy. W końcu patrzy na mnie i wzdycha głośno.

— Nadia... muszę ci coś wytłumaczyć... — zaczyna, ale przerywa mu pojawienie się w pokoju trzeciej osoby. Wytrzeszczam oczy na widok Igora, który ani trochę nie wygląda na aresztowanego, ani nic w tym stylu. Jest wolny, więc tym bardziej nie mogę zrozumieć, skąd się tutaj wziął Darek? Chyba że... jego też porwali?

— Darek, my jedziemy. Będziemy wieczorem. Jakby co, to wszystkie potrzebne rzeczy znajdziesz w szafce pod zlewem.

Marszczę brwi, zerkając to na mojego brata, to na Igora. Szare komórki w moim mózgu, zaczynają łączyć wszystko w jedną logiczną całość, co sprawia, że uchylam zszokowana usta. Co, do kurwy?

— Nie powiedziałeś jej jeszcze? — Dociera do mnie zaskoczony głos Igora. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się tutaj teraz dzieje. Mój brat... Mój własnym, rodzony brat okazał się jednym z porywaczy. Czemu? Zaraz się tego dowiem, to pewne, ale czy jest coś, co może w tym momencie go usprawiedliwić?

— Właśnie miałem zamiar, ale mi przerwałeś — mówi Darek, zerkając niepewnie na mnie. Tym razem to jednak ja unikam jego wzroku i wbijam go w dywan koło łóżka.

— Och, jasne. To ja już znikam. — Następne co słyszę, to zamykanie drzwi. Potem następuje chwila ciszy, którą przerywa Darek.

— Nadia...

— Dlaczego? — wchodzę mu w słowo, wreszcie na niego patrząc. Wbił we mnie swoje spojrzenie i zacisnął usta w wąską linię. — Dlaczego, Darek?

Chłopak milczy, a ja prycham pod nosem i wstaję. Zaczynam spacerować po pokoju, czując, jak zbiera się we mnie złość. Potęguje ją także fakt, że mój brat milczy. Nie tłumaczy się, nie próbuje wytłumaczyć mi, o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu milczy.

— No powiedz coś! — krzyczę, odwracając się w jego stronę. — Kurwa, Darek! Porwałeś mnie razem z jakimiś dwoma psycholami i nawet nie chcesz się wytłumaczyć?!

— Nie wiem, od czego zacząć — odpowiada spokojnie, co doprowadza mnie do jeszcze większej wściekłości. Jak on może być tak spokojny w takiej sytuacji?!

— No nie wiem. Może, kurwa, od początku.

Nie jestem i nigdy nie byłam osobą, która często przeklinała. Tylko naprawdę duże pokłady nerwów mogły doprowadzić, że jakiekolwiek przekleństwo wypływało z moich ust.

Darek opuszcza głowę na chwilę, po czym siada na brzegu łóżka. Krzyżuję ramiona na klatce piersiowej i wpatruję się w jego profil.

— Zmieniłaś się.

— Słucham? — dziwię się, kompletnie nie spodziewając się tych słów.

— Zmieniłaś się, Nadio. Przez ten rok. Jesteś kompletnie inną osobą niż Nadia rok temu.

Wzruszam ramionami, nie widząc w tym kompletnie żadnego problemu.

— Ludzie się zmieniają. To normalne.

— Tak, ale ty zmieniłaś się nie przez samą siebie. Filip sprawił, że stałaś się nam wszystkim kompletnie obca.

— Co ty przez to chcesz powiedzieć? — pytam, bojąc się słyszeć odpowiedź.

Darek znowu milczy, chyba zbierając myśli w głowie. Po chwili wstaje i odwraca się do mnie tyłem, podchodząc do okna z widokiem na las.

— Odsunęłaś się od nad. On cię od nas odsunął. Sprawił, że zerwałaś kontakt z rodzicami, przyjaciółmi i ze mną. Nie mów, że tego nie widzisz? — Patrzy na mnie. Nic jednak nie mówię, nie wiedząc, jak skomentować jego słowa. — Żałuję, że nie zareagowałem wcześniej, zanim cię omamił. Ale wtedy nie wiedziałem... nie wiedziałem, kim jest ten niesamowity chłopak, który skradł serce mojej siostrze — kpi, a ja zaciskam dłonie w pięści.

— Nikt mnie nie omamił.

Darek prycha na moje słowa.

— Proszę cię. Świata poza nim nie widzisz. Nie słuchasz nikogo, tylko jego. Kazał ci zerwać kontakt ze Stefanią, bo miała na ciebie „zły wpływ"? I co zrobiłaś?

Zaciskam usta w wąską linię, spuszczając głowę. To nie prawda. Stefania zaczęła obrażać Filipa. Była przeciwna jego i naszemu związkowi. Nie widziała mojego szczęścia, tak jak rodzice, więc nie miałam wyjścia. Musiałam ograniczyć z nią kontakt.

— Nikt nie był wstanie przemówić ci do rozumu. Nie słuchałaś Stef, rodziców ani mnie, więc postanowiłem podjąć bardziej radykalne kroki.

— Porwałeś mnie, bo się zakochałam?!

— Nie. Porwałem cię, żebyś nie zniszczyła sobie całkowicie swojego życia. Żeby on nie zniszczył ci życia.

Czuję, jak złość znowu się we mnie kumuluję, jednak pozwalam mu kontynuować. Chcę wiedzieć więcej.

— On jest niebezpieczny, Nadio. To psychopata, który za cel obrał sobie zniszczenie ciebie i twojego życia. Musiałem cię od niego odseparować, zanim nie zaczął spełniać swoich gróźb.

— Jakich niby gróźb? O czym ty w ogóle mówisz, Darek? Filip mnie kocha, a to ty, jako jedyny, w tym momencie zachowujesz się, jak psychopata. — Kręcę głową. Jednak nie mam ochoty więcej słuchać tych bzdur. Za bardzo mnie boli to, co mówi mój brat. — Wyjdź.

— Ale Nadio...

— Powiedziałam, wyjdź! — podnoszę głos, a mój brat patrzy na mnie chwilę, zanim faktycznie zmierza w kierunku drzwi. Zanim jednak opuści pokój, zadaje mu jedno pytanie. — Jak długo masz zamiar mnie tutaj trzymać?

Darek staje w miejscu, a następnie odpowiada, nie odwracając się w moją stronę.

— Tak długo, aż będę miał pewność, że jesteś bezpieczna.

Po tych słowach, wychodzi, a ja znowu zostaje sama.

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz