Rozdział 6

315 34 6
                                    

9 października 2017 (wieczór)

Pocałowałam po raz ostatni Filipa, który od dziś stał się OFICJALNIE moim CHŁOPAKIEM! Nigdy nie byłam tak szczęśliwa! Akurat dzisiaj w dzień rocznicy naszego spotkania, ten cudowny i wyjątkowy chłopak stał się tylko i wyłącznie mój.

— Nie chcę się z tobą rozstawać — mruknęłam, gdy oderwałam się od jego ust. Popatrzyłam na niego smutna, powodując tym samym jego cichy śmiech.

— Wybacz króliczku, ale nic na to nie poradzę. Masz jutro szkołę, a ja pracę.

— Wiem, ale i tak będę strasznie tęsknić za tobą. — Cmoknęłam go w usta, po czym zaczęłam zmierzać w stronę mojego domu. Przed przekroczeniem progu, odwróciłam się jeszcze w stronę chłopaka i posłałam mu całusa. Gdy weszłam do domu, zaczęłam odczuwać chęć wrócenia do ramion Filipa. To tak bardzo przykre, że nawet tak ważnego dla nas dnia nie możemy spędzić całkowicie razem!

— Gdzie ty byłaś?! — Odwróciłam się w stronę mojej mamy, która mierzyła mnie wściekłym spojrzeniem. — Wiesz, która jest godzina?! I czemu, do jasne cholery, nie odbierasz telefonów?!

Wywróciłam oczami na jej bezsensowne krzyki.

— Daj spokój. Przecież pisałam, że wychodzę z Filipem.

— I to cię usprawiedliwia? Jest godzina dwudziesta, a ty dopiero wracasz d domu, jakby nigdy nic... A do tego nie odbierasz od nas telefonów!

Pokręciłam głową i kucnęłam, aby ściągnąć buty. Następnie odwiesiłam kurtkę i znowu spojrzałam na swoją matkę.

— W porządku. Przepraszam, faktycznie nie zachowałam się dojrzale. Nie pomyślałam, że możecie się aż tak martwić. Wyłączyłam telefon, aby całą swoją uwagę poświęcić Filipowi. Przepraszam — powiedziałam ze skruchą. Nie chciałam kłócić się ze swoimi rodzicami, tym bardziej że nigdy nie miałam z nimi złego kontaktu. Faktycznie zachowałam się jak gówniara. Może i jestem pełnoletnia, ale nadal jestem dzieckiem, o które rodzice będą się martwić, gdy nie będzie długo wracać do domu.

Wzrok mojej matki złagodniał. Westchnęła, kręcąc głową i podeszła do mnie.

— Co ja z tobą mam. Rozumiem, że czujesz się już dorosła, ale nie zapominaj, że dla nas zawsze będziesz naszym dzieckiem.

— Wiem mamo. — Uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam się do niej. — Jeszcze raz przepraszam.

— Już w porządku, córeczko. — Odsunęła się ode mnie, uśmiechając się ciepło. — Co nie oznacza, że ujdzie ci to płazem. Doskonale wiesz, co sądzimy o wychodzeniu gdziekolwiek w tygodniu, tym bardziej w klasie maturalnej. Za karę masz szlaban na jakiekolwiek wyjścia do końca tygodnia.

Otworzyłam usta w niemałym szoku. No okej, zrobiłam źle, ale bez przesady! Przecież wróciłam cała i zdrowa do domu!

— Ale mamo...

— Żadnych, ale. Jesteś głodna? — Zmieniła temat, jednak ja byłam za bardzo zła w tym momencie, żeby jej normalnie odpowiedzieć. Zacisnęłam dłonie w pięści.

— Nie możesz mi zabronić nigdzie wychodzić. Jestem pełnoletnia.

Kobieta wywróciła oczami.

— Nadia, nie dramatyzuj. Do piątku wytrzymasz bez żadnych wyjść. Może weźmiesz się w końcu za naukę, bo ostatnio twoje oceny są coraz gorsze.

— Coraz gorsze?! Jestem jedną z najlepszych uczennic w naszej szkole, a ty mi mówisz, że moje oceny są złe? — Uniosłam się, patrząc urażona na matkę. — Wiesz, jakoś straciłam apetyt na cokolwiek — prychnęłam, po czym wyminęłam kobietę i wbiegłam na piętro, aby następnie zamknąć się w swoim pokoju.

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz