Rozdział 13

264 34 6
                                    

5 grudnia 2017 (wtorek)

— Nadal się nie odezwał?

Pokręciłam głową w odpowiedzi na pytanie Stefanii, nie spuszczając wzroku z tablicy, na której zapisane były jakieś porąbane wzory matematyczne. Mimo że nie miałam ani siły, ani ochoty, aby siedzieć cały dzień w tej budzie, zwanej szkołą, było to znacznie lepsze, niż płakanie cały dzień w poduszkę. Tutaj przynajmniej mogłam zająć czymś myśli.

— Co za dupek. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. On nie jest wart twojego zamartwiania się.

Tym razem pokiwałam głową, udając, że zgadzam się ze słowami Stef. Tak naprawdę miałam wyrzuty sumienia. Olałam Filipa dla czasu spędzonego z przyjaciółką. Co ze mnie za dziewczyna? Jasne, nadal byłam na niego zła, ale czy to jest powód, aby tak go traktować? Nie chciałam go zranić, przecież go kocham.

— Jak się odezwie, to go zignoruj. Niech nie myśli, że ma cię owiniętą wokół palca...

Stefania nadal ciągnęła swój wywód, a ja w duchu żałowałam, że akurat tego dnia nasza matematyczka nie zwracała uwagi na rozmowy w klasie, bo pracowaliśmy w grupach. Dzisiaj byłabym wdzięczna, gdyby uciszyła Stef.

Gdy zadzwonił dzwonek, obie wyszłyśmy z klasy. Stefania zdążyła w tym czasie zmienić temat i opowiadała o jakimś nowym filmie w kinach. Nie wyłapałam nawet tytułu, bo myślami byłam oczywiście daleko stąd.

— Idziesz dzisiaj na te dodatkowe z historii? Mnie się strasznie nie chce, ale wiem, że sama nie usiądę, żeby sobie cokolwiek przed maturą przypomnieć...

Przewróciłam oczami. Czy ona ma gdzieś jakiś wyłącznik? Zawsze tyle gadała?

— Ej, czy to nie samochód Filipa?

Spojrzałam szybko w kierunku okna, obok którego stałyśmy. Miałyśmy stąd idealny widok na parking i, faktycznie, wśród różnych aut, było tam auto mojego chłopaka. Zagryzłam dolną wargę, gdy ledwo powstrzymywałam się, aby do niego nie pobiec.

— Co za tupet. Nie odzywa się, ma cię gdzieś, ale i tak myśli, że jak tylko go zobaczysz, to... Nadia! — Zignorowałam wołanie Stefani i, wręcz pobiegłam do wyjścia ze szkoły. Woźna posłała mi karcące spojrzenie, ale ja kompletnie się tym nie przejmując, wybiegłam przed budynek szkoły. Przeszły mnie dreszcze, bo pogoda nie należała do najcieplejszych, a ja nie wzięłam ze sobą kurtki, jednak mimo to nie przerywałam swojego biegu. Filip wyszedł z samochodu, gdy mnie zauważyłam, a ja rzuciłam się wprost w jego ramiona.

— Przepraszam — zapłakałam, ściskając mocno materiał jego kurtki, jakbym się bała, że zaraz mi ucieknie. Poczułam, jak delikatnie obejmuję mnie ramieniem.

— Nie gniewam się, skarbie. Chociaż przyznam, że było mi przykro, gdy olałaś mnie dla swojej, rzekomo, przyjaciółki.

Zacisnęłam mocno powieki, wtulając się w jego koszulkę. Nie chciałam teraz o tym rozmawiać. Cieszyłam się po prostu jego bliskością.

— Chodź. Pojedziemy do mnie i tam...

— Powinnam wracać na zajęcia — przerwałam mu, odwracając się na chwilę w stronę budynku. Gdy ponownie spojrzałam na Filipa, mogłam zobaczyć, po wyrazie jego twarzy, że nie spodobały mu się moje słowa. — Będę miała kłopoty i...

— Znowu stawiasz coś ponad mną? — warknął, a ja odskoczyłam od niego. Jego dłonie zacisnęły się w pięści. — Niczego się nie nauczyłaś?

Nie krzyczał. Nie musiał. Sam ton jego głosu wystarczył, abym czuła strach i poczucie winy.

— Nie, ja...

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz