Rozdział 15

256 34 1
                                    

Myłam naczynia, co chwilę zerkając na zegarek na ścianie. Nie mogłam się doczekać, aż Filip wróci do domu. Tęskniłam za nim, zwłaszcza że miał on ostatnio dwa razy więcej pracy, a ja miałam prawdziwy kocioł w szkole. Nie mieliśmy dla siebie czasu i miałam nadzieję, że ten weekend uda nam się spędzić razem.

Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam trzask drzwi i kroki na korytarzu. Wyłączyłam wodę i wytarłam ręce ścierką, aby następnie pójść, się przywitać z moim ukochanym. Mój uśmiech lekko przygasł, gdy zauważyłam jego złą minę.

— Coś się stało? — spytałam, szczerze przestraszona. Wyrzucili go z pracy?

— Nic. Daj mi spokój — mruknął tylko, odwracając się do mnie plecami. Chciał wejść do salonu, jednak ja zastąpiłam mu drogę. — Nadia, zejdź mi z oczu — warknął, jednak ja nie chciałam dać za wygraną.

— Przecież widzę, że coś się stało. Możesz mi powiedzieć...

— Czy ty nie rozumiesz, co się do ciebie, kurwa, mówi?! — krzyknął, przez co cofnęłam się o krok, nie spodziewając się takiej reakcji. — Zajmij się tym, czym powinnaś, a nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy! Idę pod prysznic, a ty nałóż obiad.

Po tych słowach odwrócił się, aby odejść do łazienki, jednak zatrzymał go mój głos.

— A-ale...

— Ale co? — ponownie warknął w moją stronę.

— Ni-ie zdążyłam zrobić nic do jedzenia. Niedawno wróciłam ze szkoły i...

Poczułam ogromny ból na lewym policzku, który sprawił, że zatoczyłam się do tyłu. Spojrzałam z niedowierzaniem i strachem na mojego chłopaka, który mierzył mnie wściekłym spojrzeniem.

— Jakbym wiedział, że będziesz takim darmozjadem, który nawet jedzenia nie potrafi zrobić, to bym cię w życiu pod swój dach nie przygarnął!

— Fi-filip...

— Zamknij się! Ugh mam cię dosyć. Idę się położyć. Nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć.

I tak po prostu odwrócił się i odszedł. Nawet nie próbował się wytłumaczyć, przeprosić. Tak po prostu mnie zostawił samą, przerażoną. Do moich oczu napłynęły łzy, które po chwili zaczęły moczyć moje policzki, w tym jeden czerwony i obolały. Pobiegłam do łazienki, gdzie opłukałam twarz zimną wodą. Musiałam się uspokoić.

Podniosłam wzrok na moje odbicie w lustrze i z mojego gardła wydobył się głośny krzyk. Kobieta, która patrzyła na mnie z lustra, nie była mną. Nie mogła być. Wychudzone ciało, zapadnięte policzki, blada cera i włosy, które zamiast koloru brązowego, były niemal szare. Do tego siniaki prawie w każdym miejscu ciała...

— Czego się drzesz?! — W wejściu stanął mężczyzna, który wyglądał, jakby właśnie wyglądał z libacji alkoholowej. — Zajęłabyś się czymś pożytecznym, a nie darciem ryja!

— Fi-filip? — wyjąkałam, zasłaniając usta dłonią. Co tu się działo?

— A kto, kurwa? Duch święty? O co ci chodzi, kobieto? — Podszedł do mnie, ale ja odsunęłam się od niego tak bardzo, jak tylko mogłam. Czułam, jak umywalka wbija mi się w krzyż.

— Nie! — krzyknęłam, gdy sięgnął po mnie dłonią, a po chwili poczułam przerażający ból...

Budzę się, od razu podnosząc się do pozycji siedzącej. Oddycham szybko i ciężko, próbując dojść do siebie po koszmarze. Sięgam szybko do lampki nocnej i zaświecam ją, a po chwili oddycham z ulgą, widząc, że nadal jestem w tym domku na odludziu. Bezpieczna. Tak samo młoda, jak parę godzin temu i niezniszczona przez życie.

Gdy już jestem w miarę spokojna, wstaję i zapalam górne światło. Nie oszukuje się, wiem, że dziś już nie zasnę. Nie, gdy mój mózg wytworzył mi tak dziwnie realistyczny sen.

Więc resztę nocy spędzam na rozmyślaniu. Naprawdę zaczynam dostrzegać rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Na przykład, dlaczego zawsze musieliśmy robić to, co chciał Filip, oglądać filmy, które on lubił. Ciągle chodziliśmy do jego ulubionych restauracji, zwłaszcza na początku naszej znajomości. Później już nigdzie mnie nie zabierał.

Wzdycham, odwracając się na bok. Zawsze marzyłam o księciu na białym koniu, który będzie się różnił od tych wszystkich dupków i idiotów z mojej szkoły. Który będzie traktował mnie jak swój największy skarb. I cóż, poniekąd to dostałam. W końcu Filip zdecydowanie jest inny niż moi znajomi. Bardziej stanowczy, poważny i czasem nawet przerażająco chłodny. No i faktycznie traktuje mnie jak swój skarb. W końcu, skarby zakopuje się w ziemi, a on mnie zamknął w mieszkaniu.

Tylko, czy to tak naprawdę jest złe? W końcu mnie kocha, to dlatego wprowadził wszystkie ograniczenia do mojego życia. Martwi się, że ktoś mnie mu odbierze. To wszystko z troski.

Bił też cię z troski?

Ignoruje głupi głos z tyłu głowy. Każdemu czasami puszczają nerwy, prawda? Nie jesteśmy z kamienia. Przecież on nie bił mnie dla przyjemności. To ja go denerwowałam. To moja wina.

Boże, co ja gadam.

Marszczę brwi. Automatycznie wstaje i kieruję się do łazienki. Gdy już tam jestem, ściągam z siebie bluzkę, w której spałam, zostając w samej bieliźnie. Przyglądam się pojedynczym siniakom na moim ciele, dotykając największego na talii. Wszystkie są świeże, choć znajdują się też takie, które mam dłuższy czas. Filip starał się nie bić mnie po twarzy, gdy już musiał to robić, przynajmniej przez okres, gdy chodziłam do szkoły. Potem było mu to wszystko jedno, bylebym dostała nauczkę.

Dotykam jednego z siniaków i odwracam wzrok od swojego ciała. Nie mogę na siebie patrzeć. Jestem obrzydliwa. Ohydna.

Głupia. Nic niewarta. Darmozjad.

Czy ze mną jest coś nie tak? Jak mogę kochać osobę, która mnie tak skrzywdziła? Jak mogę czuć ciepło w sercu za każdym razem, gdy go widzę, nawet jeśli wiem, że zaraz uderzy mnie za to, że nie zdążyłam zrobić obiadu? Jak mogę chcieć zasypiać obok tego potwora, który w rok zrobił z mojego życia prawdziwe piekło?

Zaczynam ciągnąć za swoje ciemne włosy, a z mojego gardła wydostaje się głośny krzyk, który następnie zmienia się w szloch. Opieram się o zimną ścianę łazienki, mając cały czas w głowie słowa Alana.

On nigdy nie powinien cię uderzyć.

Nie tak wygląda prawdziwy, zdrowy związek.

Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego musiałam pokochać człowieka, który mnie krzywdzi? I czemu nie potrafię wyrzucić go ze swojego serca?!

— Nadia!

Słyszę czyiś krzyk, ale ignoruje go i zsuwam się po ścianie, zwijając się w kłębek na podłodze. Szarpie dalej swoje włosy, próbując poukładać sobie ten mętlik, który powstał w mojej głowie i sercu.

Czemu muszę go kochać?

Czuję, jak czyjeś ramiona oplatają moje ciało. Nie opieram się, czując charakterystyczny zapach Alana. Nigdy nie potrafiłam rozszyfrować, czym pacnie, ale wiem, że uwielbiam jego zapach.

Wtulam się w niego, wypłakując swoje smutki w jego nagi tors. On ciągle szepcze jakieś uspokajające słówka, pocierając uspokajająco moje plecy. Chłonę każde jego słowo, chcąc zostać z nim w tej łazience na zawsze. Nie musząc się mierzyć ze światem rzeczywistym.

— Wszystko będzie dobrze.

Tak bardzo chciałabym w to wierzyć.

___________

Nie sprawdzony

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz