Rozdział 5

301 37 3
                                    

5 września 2018

Nie wiem, ile tak siedzę. Już dawno przestałam płakać, ale mimo to nie mam odwagi wstać i ponownie zmierzyć się z rzeczywistością. Nie chcę, żeby ona znowu okazała się prawdą. Chcę się po prostu obudzić w swoim domu w moim pokoju, zakopana w kołdrze. Chcę, żeby to całe porwanie okazało się złym snem.

Zdziwiona, unoszę wzrok, gdy do drzwi rozlega się pukanie. Nie odzywam się, nie wiedząc, co miałabym powiedzieć. Po chwili do pomieszczenia wchodzi nieznany mi chłopak, blondyn ubrany w szary dres i biały podkoszulek. Uśmiecha się do mnie, czego nie odwzajemniam. Nawet kule się bardziej, przyciskając plecy do szyby.

– Hej, nie musisz się mnie bać. Przyszedłem pogadać. Jestem Igor – przedstawił się, zamykając za sobą drzwi. Nadal się nie odzywam. – Przyniosłem ci coś do jedzenia. – Dopiero teraz zwracam uwagę, że faktycznie trzyma w dłoni plastikowy biały pojemnik i butelkę wody. – Mam nadzieję, że choć trochę skubniesz, bo bunt głodowy, to najgorsze, na co możesz teraz wpaść – stwierdza, ponownie się do mnie uśmiechając. Odkłada jedzenie i wodę na stolik niedaleko łóżka a następnie podchodzi do mnie. Zatrzymuje się jednak, gdy widzi, że coraz bardziej napieram plecami na szybę okna. – Okej, rozumiem. Chcę tylko pogadać, dobrze?

Nie wiem, co chce osiągnąć. I dlaczego miałabym z nim gadać? Jest wspólnikiem tego świra, który mnie tu wywiózł! Niech się pierdoli!

– Widzę, że nie jesteś za bardzo rozmowna – śmieje się, a ja gryzę się w język, żeby mu nie odpowiedzieć, że nie marnuje swojego cennego głosu na takich śmieci, jak on i jego kumpel. – No dobra, jak chcesz. W szafie masz parę ubrań, a także kosmetyków. Tamte drzwi – tu wskazuję drzwi po prawej, których wcześniej nie zauważyłam – prowadzą do łazienki. Jest do twojej dyspozycji, tak samo, jak całe wyposażenie tego pokoju. Książki i telewizor mam nadzieję trochę umilą ci twój pobyt tutaj.

Mam ochotę wywrócić oczami, ale pozostaję bez najmniejszego ruchu. Chcę, tylko żeby ten cały Igor, jeżeli to w ogóle jego prawdziwe imię, sobie stąd poszedł i zostawił mnie samą.

— Może masz jakieś pytania? — Wzdycham zirytowana. Czemu on tak usilnie szuka kontaktu ze mną? Nie może mnie po prostu zostawić w spokoju? — Słuchaj, nie jesteśmy twoimi wrogami i...

Niekontrolowanie wybucham głośnym śmiechem, dziwiąc tym samym mojego towarzysza. Nic nie mogę poradzić na to, że jego słowa rozbawiły mnie do tego stopnia, że łzy pojawiły się w moich oczach.

— Nie no, jasne! Nie jesteście moimi wrogami! Wy tylko mnie porwaliście, chuj wie, po co i wywieźliście, cholera wie, gdzie! Przetrzymujecie mnie wbrew mojej woli, ale nie! Nie jesteście moimi wrogami! Dzięki, że mi to uświadomiłeś, bo do tej pory się wahałam — prycham, a moja krótka przemowa wyraźnie peszy blondyna, bo krzywi się i zaczyna drapać się nerwowo po karku.

— Słuchaj... nic ci nie grozi z naszej strony. Nie chcemy cię skrzywdzić. To wszystko.. to... to dla twojego dobra, okej?

— Nie mam ochoty słuchać tych bredni ani sekundy dłużej — mówię, odwracając głowę w bok. Dla mojego dobra! A to dopiero! Nie wiedziałam, że przetrzymywanie kobiet wbrew ich woli jest dla ich dobra! Dobrze, że mi to uświadomił!

— Rozumiem... proszę tylko żebyś zaczęła jeść. Głodówka nic ci nie da, a wkurzy jedynie mojego znajomego. Miłego dnia, Nadio. — Po tych słowach wychodzi, a ja kolejny raz wzdycham sfrustrowana.

Co to za jakiś pieprzony dom wariatów?!

***

9 października 2017 (poniedziałek)

Dzisiaj minął dokładnie miesiąc od mojego pierwszego spotkania z Filipem. I mogę śmiało stwierdzić, że, mimo ogromnej ilości nauki, był to najlepszy miesiąc mojego życia! Filip z każdym dniem stawał się coraz bardziej słodki i uroczy i coraz bardziej starał się zrobić na mnie jak najlepsze wrażenie. W każdy piątek, kiedy wychodziliśmy gdzieś wspólnie, przychodził do mnie z bukietem kwiatków albo jakimiś słodkościami. Nawet Stefania wyznała, że szczerze zazdrości mi chłopaka, bo takiego ideału, to ze świecą szukać.

I tu pojawia się problem. Oficjalnie nie jesteśmy razem. Chodzimy razem za rękę, całujemy się i nazywamy się pieszczotliwie, ale filip nie zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną.

I stąd mój dylemat: porozmawiać z nim o tym, czy zaczekać na jego ruch?

Dzwonek na przerwę otrzeźwił mnie. Zdałam sobie sprawę z tego, że znowu całą lekcję polskiego myślałam o, jak to się mówi, niebieskich migdałach.

— Umiesz na kartkówkę z angielskiego? — spytała Stefania, a ja zdziwiona, zmarszczyłam brwi.

— Jaką kartkówkę?

Stef przewróciła oczami i wyszła z klasy, kierując się do bufetu. Podążyłam za nią, próbując przypomnieć sobie, czy nauczyciel faktycznie cokolwiek zadawał.

— Ta, którą Smaczyński zadawał tydzień temu i ta, o której ci wczoraj przypominałam.

— Naprawdę? — jęknęłam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że Stefania ma rację. — Cholera. Cały weekend spędzałam z Filipem.

— No tak. To jasne, czemu nie mogłam złapać z tobą kontaktu w sobotę i w niedzielę — skrzywiła się, widząc tłum w bufecie. — Zajmiesz stolik? Ja pójdę po jakąś kanapkę. Chcesz coś?

— Nie, dzięki — mruknęłam i podążyłam do jednego z niewielu wolnych miejsc. Westchnęłam. Niby to tylko jedna kartkówka, ale nic na to nie poradzę, że czuje się źle z tym że nic nie umiem. Byłam jedna z tych osób, która bardzo solidnie przykładała się do nauki i nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyło się, abym nie była przygotowana na lekcję.

Dźwięk wiadomości zwrócił moją uwagę. Wyciągnęłam telefon z torby i uśmiechnęłam się, widząc wiadomość od Filipa.

Filipek: Hej, kotku. Co tam? Jak dzionek?

Ja: Hej :D Na razie nie zapowiada się najgorzej. A twój?

Filipek: Szary, bo nie ma cię obok.

— O Boże. Zaraz się zrzygam. — Podskoczyłam w miejscu, słysząc głos Stefani obok siebie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że stała za mną i czytała naszą krótką konwersację.

— Możesz nie podglądać? — fuknęłam, zakrywając ekran telefonu dłonią. Stefania wymamrotała coś pod nosem, po czym usiadła obok mnie.

— No już nie przeszkadzam! Esemesuj z tym swoim Romeo — parsknęła. Zignorowałam jej komentarz, skupiając się ponownie na telefonie.

Filipek: Spotkamy się dzisiaj?

Ja: Chyba nie bardzo dam radę :/ Wiesz, że moi rodzice nie są zbytnio zachwyceni, gdy wychodzę w tygodniu. No i mam sporo nauki...

Filipek: Nie daj się prosić, kotek. Jesteś zdolną dziewczynką, dasz radę pogodzić naukę ze mną.

Filipek: I jesteś pełnoletnia. Nie musisz o wszystko pytać swoich rodziców.

Zagryzłam wargę, zastanawiając się nad tym, co napisał. Niby miał rację, ale i tak wahałam się nad odpowiedzią.

Filipek: No, chyba że szkoła jest ważniejsza ode mnie...

Ja: Oczywiście, że nie! Przyjdziesz po mnie po lekcjach?

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.

Filipek: Jasne. Do zobaczenia, Cukiereczku :*

Do końca dnia towarzyszył mi szeroki uśmiech. Nie mogłam się już doczekać, kiedy wreszcie zobaczę chłopaka, który z dnia na dzień kradnie moje serce coraz bardziej.

Jeden rok (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz