7 września 2018
Nie wiem, która jest godzina, gdy otwieram oczy. Czuję się w miarę wyspana, więc, biorąc pod uwagę fakt, że pół nocy nie spałam, nie jest wczesna godzina. Odwracam się za siebie, a widząc pustą stronę łóżka, oddycham z ulgą. Nie chcę spotkać Alana, a na pewno nie o poranku. To, co wydarzyło się w nocy, nie powinno mieć miejsca. Nie powinnam spokojnie usnąć, będąc tuloną przez niego.
Mimo to jestem, wdzięczna szatynowi, że się mną zaopiekował. To było miłe, bo nie musiał przecież się ze mną użerać. Chociaż z drugiej strony, gdyby mnie nie porwał, nie musiałby mnie uspokajać, bo by mnie tu nie było. Więc w sumie to jego wina.
Gdy zerkam na stół, widzę kilka naleśników i sok pomarańczowy. Wstaje i podchodzę do śniadania, dziwiąc się, że jest jeszcze ciepłe. Musieli niedawno to przynieść.
Po zjedzeniu trzech naleśników stwierdzam, że więcej już nie dam rady. Biorę jakieś dresy i białą bluzkę i idę wziąć szybki prysznic. Po piętnastu minutach wracam do sypialni. Staję w miejscu, gdy zauważam, że na łóżku siedzi nie kto inny, jak mój porywacz.
— Dzień dobry — wita się, jednak ja nadal nie do niego nie odzywam. Nie wiem, dlaczego z tym całym Igorem mogę rozmawiać, a z Alanem nie. Wkurza mnie, ale przecież w równym stopniu odpowiadają za moje porwanie. Dlaczego więc przystojny szatyn otrzymuję ode mnie więcej niechęci niż blondyn?
Pfu, on nie jest przystojny.
— Jak się czujesz? — pyta, jednak ja nadal nie odpowiadam. Wzdycha zirytowany. — Chyba nigdy nie spotkałem tak bardzo irytującej osoby, jak ty. Serio dziewczyno, mam nadzieję, że jesteś taka tylko i wyłącznie, ponieważ nienawidzisz mnie za to, że cię tu wbrew woli przetrzymuje i gdy już się dowiesz prawdy, spojrzysz na mnie łaskawszym okiem.
— Dlaczego bym miała? — prycham. Alan patrzy na mnie zdziwiona, a po chwili uśmiecha się z satysfakcją. Przewracam oczami. Tak, odezwałam się do ciebie pierwszy raz od paru dni. Ciesz się, dupku.
— Dowiesz się w swoim czasie.
— Jasne, to było do przewidzenia — kpię, kręcąc głową. - Chcesz czegoś konkretnego, czy po prostu przyszedłeś mnie dręczyć?
— Chciałem się po prostu upewnić, że wszystko w porządku — wyznaje, wstając ze swojego miejsca. — To była ciężka noc, nie tylko dla ciebie. Nadal nie mamy prądu, więc jeśli będziesz się nudzić, służę swoją osobą.
— Wolę się ponudzić.
Alan uśmiecha się szeroko i kiwa głową, jakby spodziewał się, takiej odpowiedzi. Bierze ze stołu moje śniadanie, po czym kieruje się do drzwi.
— Za jakieś dwie godziny przyniosę ci obiad. Jakbyś czegoś potrzebowała, wystarczy, że zawołasz.
Po tych słowach, wychodzi, zostawiając mnie samą. Znowu.
17 listopada 2017 (piątek)
— Nadia! - Usłyszałam wołanie Stefani, więc zatrzymałam się i zaczekałam aż dziewczyna do mnie dobiegnie. Uśmiechnęła się lekko w moją stronę. — Hej. Ignorujesz mnie dzisiaj — stwierdziła, na co wzruszyłam ramionami. Nie miałam dzisiaj humoru. — Znowu pokłóciłaś się z rodzicami?
— Może — odparłam zdawkowo, ruszając do klasy matematycznej. Stefania podreptała za mną.
— Nadia, może oni mają rację.
Zacisnęłam usta w wąską linię, aby nie nawrzeszczeć na moją przyjaciółkę. Chociaż, czy mogę nazwać przyjaciółką osobę, która popiera ludzi, którzy nie chcą mojego szczęścia? Od ponad miesiąca, niemal codziennie, kłócę się z rodzicami o Filipa. Oni uważają, że chłopak ma na mnie zły wpływ, podczas gdy ja staram się im udowodnić, że nigdy nie byłam szczęśliwsza. Bo taka była prawda. Może teraz tego po mnie nie widać, ale gdy jestem z Filipem, aż tryskam energią i pozytywnym nastrojem. Chłopak sprawia, że uśmiecham się tak szeroko, jak przy nikim innym i nie mogę zrozumieć, czemu moi rodzice i, jak się teraz okazało, Stefania, tego nie widzą.
CZYTASZ
Jeden rok (Zakończone)
Mistero / ThrillerA czy ty znasz ludzi, których kochasz? Nadia wiodła normalne życie, typowej nastolatki. Więc jak to się stało, że nagle w jeden rok, wszystko tak bardzo uległo zmianie? Okładkę wykonała @MrocznaCisza