6

626 34 1
                                    

Wieczorem poszłam z Chrisem, Gerardem i jego przy dupasem do kliniki weterynaryjnej.

Muszę dać większy napis zamknięte. - Alan Deaton.

Dobry wieczór Alanie. - gerard-myślałem że przeszedłeś na emeryture

A ja myślałem że trzymasz się kodeksu. - alan

To był jeden z naszych ludzi - chris

Wiem ale na palcach miał proch strzelnicy. - Alan-odpowiem na wasze pytania ale nie przekonacie mnie do waszej filozofii.

Miał tylko dwadzieścia cztery lata. - chris

Mordercy występują w każdej grupie wiekowa-mówiąc to Alan spojrzał na mnie.

I w każdym rozmiarze i kształcie. Najbardziej interesuje nas ten kształt - gerard.

Powiedz nam co odkryłeś- ja

Widzicie to cięcie. - pokazał szyję chłopaka z pocieta klatką piersiową. Dziwne że dopiero teraz go zauważyłam. - jest precyzyjne. Niemal chirurgiczne, ale nie zabiło go. Miało ciekawsze przeznaczenie.

Związane z kręgosłupem? - gerard

Właśnie  narzędzie które przecieło skórę było nasiakniete substancja paraliżującą. Wyłączył funkcje motoryczne i spowodowała smierc. Spójrzcie na ślady po bokach-alan

Jeden na każdy palec - ja

Coś miało pazury. Wbilo pazury w cialo, podniosło przecinają żebra. - alan

Widziałes coś podobnego? - chris

Nie - gerard.

Ja widziałam. To kanima. Kiedys Gerard wysłał mnie do lasu w Francji i tam się od nich roiło.-ja

Musimy uważać? - chris

Musicie się bać - Alan.

Nic więcej się nie dowiemy. Wracamy do domu. - gerard. Dojechaliśmy do domu w aucie siedziała Alison, Gerard podszedł do okna straszą dziewczynę. Alison wyszła z auta.

Nie chciałem cię przestraszyć - gerard

Nic się nie stało - alis

Spodziewała się kogoś innego? - gerard

Tak... To znaczy nie skąd. - alison

Swietnie-gerard

W takim razie możemy pogadać - gerard

Nie mecz jej. Skoro wy tu jesteście to ja pojadę w jedno miejsce. - ja. Ruszyłam samochodem do miejsca o którym mi Alison mówiła że spotyka się z Scottem. Tak jak myślałam był tam chłopak.

Cześć Scott

Amanda? Emm... Hej.

Wiem że czekasz na Alison ale ona na razie nie przyjdzie bo Gerard ją zatrzymał na '' krótką'' rozmowę. - ja

To ile mam tu czekać?

Nie wiem ale jak chcesz iść to przynajmniej napisz jej na kamieniu że musiałeś iść.

Czy niby mam to napisac?

A się składa że mam krede.

Jesteś nie możliwa. - zaśmiał się chłopak

Napisz '' nie mogłem dłużej czekać. Tęsknie,,

Okej napisze tak.

To do potem Scott ja będę już lecieć.

Dzięki. Pa-byłam już w drodze do domu i po drodze dostałam esemesa.

'' przyjdź pod ten adres####### a zobaczysz jak bety dostają bencki
Derek''

Skąd on ma mój numer? Szybko zawruciłam i pojechałam pod wysłany adres. Dobrze że w aucie Alison miała łuk i strzały. Gdy weszłam uslyszalam

Musicie być tacy przewidywalne? - derek

A spodziewałem się tego? - powiedziałam i strzeliła z łuku trafiając go w ramię.

Sykkkk (XD) nie, tego się nie spodziewałem - powiedział Derek i wyciągnął strzałkę. Erika się chyba wkurzył. Wyskoczyła na Derek i zaczęła go całować. Chwyciłam mocnej łuk. Derek odepchnął ją na ziemię.

Kięcej tego nie rób. - derek

Dlaczego? Bo jestem betą? - erica

Nie. Bo mam dla ciebie kogoś innego. - derek

Skączyliśmy? Boli mnie chyba że sto kości. - issac

Dja rękę-derek. Chwycił Issaca za rękę i ją złamał. Beta sykneła z bulu. - sto jeden. Myślisz że uczę was jak walczyć. Spójrz na mnie ! Uczę was jak przetrwać.

Skoro chcą nas zabić to co ich powstrzymuje?-issac-na co czekają?

Nie wiem-derek-oni coś kombinują a wiesz ze mamy większy problem. Morderca ojca Issaca zabił kolejną osobę. Do póki nie dowiem się kim jest.  Muszę was nauczyć wszystkiego co wiem. Najszybciej jak się da.

Może spytam łowczyni co szykują-erica

Myślisz że wam powiem co kombinuje Gerard. Nigdy w życiu. - ja

A może jednak podobno nas lubisz-issac

Kto tak powiedział-ja. Zaczęli się do mnie zbliżać.

My to wiemy że nas lubisz. To widać. - issac

Nie podchodz-ja.

Powiedz! - issac. Issac chwycił mnie za rękę a Derek za ryczał tak głośno że mi krew poszła z uszów.

Nie dotykaj jej! - derek poszedł do mnie i chwycił za ramię gdzieś prowadząc. - przepraszam za to.

Ty przepraszasz mnie? Co się stało?-ja

Nic porostu to moja wina ze ci krew leci. To nie było zamierzone. - wziął wate i lekko włożył mi je do uszów. Po chwyli chwycił mój policzek i zdawało mi się że chce mnie pocałować. Ale niestety tego nie zrobił.

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Hejoooooo widzimy się w niedzielę lub za 9⭐

😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘

Jestem Sobą. Jestem ŁowcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz