Biegła, z Scottem aż tu nagle.
McCall! - zawołał trener.-żądam wyjaśnienia. - trener pokazał rozwalony strój do Lacrosse
Nie wiem co się z tym stało-scott
Jesteś kapitanem drużyny. - trener
Jednym z dwuch - ja
Dokładnie-trener
Gdzie pan to znalazł? - scott
Pod trybunami. Ktoś za to zapłaci. - trener
Dany-scott
Zagadka rozwiązana. Przekaż mu ze trzeba dbać o swój sprzęt albo ty będziesz musiał to zrobić. Chcesz się zajmować sprzętem Danego?-trener
Nadal gadamy o stroju do Lacrosse? - scott
To wszystko bo spieszy nam się? - ja
Jak twoja drużyna? - trener
Dobrze ale powiem Panu potem, a teraz idziemy.-ja. Szliśmy zapełnionym korytarzem aż chłopak z aparatem powiedzial
McCall! - i pstryknął zdjęcie. - dzięki. - pobieglismy dalej. Weszliśmy do biblioteki. Siedział tam chłopak ale zapomniałam jego imienia.
Zniszczyles mój ochraniacz! - jak się okazało to był Dany
Przecież ty go nosiłeś- scott
Stałem na bramce. - dany
Więc kto go używał? - scott
Nie wiem ale niech odkupuje. - dany. Do scotta zadzwonił telefon.
Co jest? - scott
...
Już wychodzę. - scott. Pobieglismy do domu Scotta gdzie Jackson, Stiles, Alison i Lydia się ukrywali. Dobrze ze byłam lekko atletyczką bo gdyby nie to nie nadązylabym za Scottem. Weszliśmy do domu Scotta. Scott walczył z Issac iem. Po chwili Alison strzeliła do niego z kuszy. Strzała była nasączone jadem kanimy. Scott rzucił Issaca i Eice przed nogi Dereka.
Teraz wiem dlaczego mi odmawiasz. - derek-zostałeś alfa i masz własne stado, ale mnie nie pokonasz - derek się usmiechnął.
Przetrzymam cię aż przyjadą gliny. - scott. Derek owi z rzędła mina. Wszyscy spojrzelismy na dach domu, a tam chodziła sobie kanima.
Zabierz ich - derek. Z domu wybiegł Lydia.
Czy ktoś mi wyjaśni co się tu wyprawia?! - lydia.
To Jackson. - scott
Kanima potrzebuje Pana - ja szeptem.
Skoro Kanima już poszła, skopaliśmy wam dupy i Lydia nie wie o co chodzi to może pójdziemy wszyscy do domów?-ja
To dobry pomysł-Alison.
Alison odwieź Lysie do domu-ja
Okej-Alison.
Derke a ty nie rób żadnych glupich...-ja. Derek już nie było -... Ruchów. Szybko stiles Scott do Jeepa!-chlopaki mnie posłuchali i pojechaliśmy za zapachem Dereka. Na podłodze były rozstawione kolce.
I co teraz? - stiles. Scott wybiegł z Jeepa i przestkoczyl przez ogrodzenie. Chciałam zrobić to samo ale stiles mnie zatrzymał.
Masz broń? - stiels
Nie.
To jak chcesz mu pomóc?
Umiem się bić.
Ale to konima ona drasnie cię ogonem i jesteś sparaliżowana.
Bede uważać.
Nie, nigdzie nie idziesz.
Dlaczego?
Dlatego bo Derek mnie zabije jak cie puszczę tam.
Nie przesadzaj
Ja nigdy nie przesadzam.
To chodź ze mną. Przy mnie Derek cię nie zabije.
Czemu ja jestem taki głupi. - stiles. Zauważyliśmy Scott który się czai
Hej. Sorki. Gdzie on jest? - stiles
Zgubiłem go - scott
Kieruj się wechem - ja
On nie ma zapachu - scott
Do kąd go poniosło? - stiels
Chce kogoś zabić. - scott
Teraz rozumiem po co mu pazury i kły - stiles. Scott przewrócił oczami. - no co. Jestem chudy jak szczapa. Sarkazm to moja jedyna broń.
Znajdź to coś - stiles
To był Jackson - ja
Wiem-scott
A on wie? - stiles
Ktoś go widział u ciebie w domu? -stiles
Chyba nie-scott-poza tym przeszedł próbę Dereka.
No właśnie. Jak to możliwe? - stiels
Nie wiem-scott
Może się zmienia-stiles-derek powiedział że wąż nie może się zatruć własnym jadem. Kiedy Kanima nie jest sobą? - stiels
Kiedy jest Jacksonem - ja
Spójrzcie - stiles odsunął się od ściany, a my z Scottem spojrzeliśmy w górę-widzicie to? - ogon kanimy za zasłony
Jest w środku - ja
Co tam robi? - stiles
Wiem-scott-na kogoś poluje.
Poczułeś coś? - stiles
Perfumy Armaniego-scott-poszlismy szukać wejścia awaryjnego ale było zamkniete
Może przecisniemy się przez okno? - stiles. Scott podał mu klamkę - albo po prostu wyrwiemy klamkę. Dlaczego na to nie wpadłem. - weszliśmy do środka Clubu
Sami faceci - scott
Jesteśmy w Clubie dla gejów. - ja
Nic nie umknie twoim wyostrzonym zmyslom. - stiles. Obmacywaly go jakieś 'laski' gdy Stiles się uwolnił poszliśmy do barku.
Dwa piwa i mojito - stiels
A ty dziewczyno co robisz w takim miejscu.
Jestem chłopakiem po paru operacjach plastycznych.
Poproszę dowód. -barman. Gdy zobaczył nasze dowody uśmiechnął się - raczej trzy cole.
Z rumem czemu nie-stiles-niech będzie cola i tak prowadzę.
Podszedł do nas koleś bez koszulki.
Z pozdrowieniami. - i spojrzał za siebie. Jakiś chłopak do nas pomachal.
Zamknij się - stiles
Nie nie powiedziałem - scott z uśmiechem.
Nie musiałeś. - stiles. A ja wybuchła śmiechem.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Mam nadziej ze się podobało.
CZYTASZ
Jestem Sobą. Jestem Łowcą
WerewolfTen spis co był nie podobał mi się więc go usunęłam. Sorki jeśli komuś się podobał.