Rzadko miewałam potrzebę wparowania do męskiego dormitorium, szczególnie tego należącego do Albusa i Scorpiusa. Myślę, że musiałabym szukać ze świecą dwóch takich chłopców, którzy mogliby się z nimi równać, jeśli chodziło o bałaganiarstwo. Pokój moich przyjaciół przypominał labirynt, utworzony przez skarpetki, majtki i papierki po cukierkach, a ja naprawdę nie miałam ochoty patrzeć na żadną z tych rzeczy. Przychodził jednak moment, w którym wizyta w ich słodkim królestwie, stawała się nieunikniona. I taki właśnie moment nadszedł teraz.
— Ty i ty, wypad — powiedziałam, wskazując palcem dwóch pozostałych Ślizgonów, znajdujących się obecnie w pomieszczeniu.
Vincent i Frederick, jeśli dobrze pamiętałam. Żaden z moich przyjaciół nie darzył ich ogromną sympatią, zapewne ze względu na ich dość radykalne poglądy. Nie miałam więc wyrzutów sumienia, aby wyprosić tych dwóch, wątpliwej jakości, dżentelmenów z ich własnego dormitorium.
— Zabini, to nasz...
— Gdybym chciała znać twoje zdanie na ten temat, spytałabym — poinformowałam chłodno Vincenta, a ten ucichł pod wpływem mojego tonu. — Nie mam całego dnia, pospieszcie się.
Byłam bardzo niemiła, o czym doskonale wiedziałam, ale naprawdę nie potrafiłam się tym przejąć. Potrzebowałam rozmowy, która powstrzymałaby mnie od zrobienia czegoś niezwykle głupiego.
Kiedy Ślizgoni opuścili pokój, mamrocząc pod nosem wiązanki przekleństw, usiadłam na łóżku Scorpiusa, który przyglądał się zaistniałej sytuacji z dezorientacją.
— Val? Co do cholery? — spytał po chwili, a ja westchnęłam ciężko.
— Albus, kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że twoi rodzice zapraszają mnie na święta?! — jęknęłam z rozpaczą. Potter jedynie wzruszył ramionami i podrapał się po głowie.
— W zasadzie nigdy. James powiedział, że ma sytuację pod kontrolą i poprosił mnie, żebym nic nie wspominał. Dostałem, co prawda, list od rodziców z prośbą, abym przekonał cię do wizyty, ale...
— Zaraz, zaraz... — przerwałam mu i zmarszczyłam brwi. — Dlaczego miałbyś mnie przekonywać?
Albus uśmiechnął się nieco nerwowo, po czym odwrócił wzrok, co było klasyczną oznaką, że zamierzał skłamać. Mój przyjaciel miał iście ślizgoński charakter, przez większość czasu, ale obserwowanie jego mizernych prób zakrzywienia rzeczywistości było naprawdę zabawne.
— Al... Zastanów się, z kim masz do czynienia — ostrzegłam go słodko, a chłopak westchnął ciężko.
— Co mam ci powiedzieć, Val? — wymamrotał po chwili. — James próbował was jakoś z tego wykręcić, więc zapewne wpadł na świetny pomysł, aby zwalić wszystko na ciebie...
— Kiedy ja nawet o niczym nie wiedziałam! — warknęłam wściekła, a Scorpius zarechotał.
— Czy to cokolwiek zmienia? — spytał z rozbawieniem. — Gdybyś wiedziała, kazałabyś mu odkręcić to nieporozumienie i nie obchodziłaby cię wymówka, jaką by wymyślił.
Otworzyłam usta, żeby mu cokolwiek odpowiedzieć, po czym zamknęłam je i zrobiłam naburmuszoną minę. Scorp miał rację, rzecz jasna, ale myśl o tym, że mój szanowny narzeczony nie widział problemu w posłużeniu się mną, jako wymówką, nie była wcale miła.
CZYTASZ
Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]
FanfictionValentina Zabini nie miała nic przeciwko wyjściu za mąż. Kiedyś. Ewentualnie. Nie był to jej życiowy cel, ale czasami nawet ona nie mogła powstrzymać się od wyobrażania sobie tego magicznego dnia - dnia ślubu z kimś, kogo kochała ponad wszystko. Mim...