Jeśli miałabym opisać uczucie, jakie wywoływał u mnie widok pociągu, stojącego na peronie w Hogsmeade, musiałabym użyć naprawdę brzydkich słów. Mój żołądek kurczył się boleśnie, gdy tylko w głowie pojawiała się wizja wściekłej matki Jamesa, rzucającej w mnie Upiorogackiem, o którym słyszałam tak wiele. Albus na pewno nie byłby aż tak okropny, żeby kłamać prosto w moją twarz.
Kogo ja próbowałam oszukać, Al był typowym Ślizgonem pod pewnymi względami, a strojenie sobie żartów z cierpiącej przyjaciółki zdecydowanie zaliczało się do tych względów. Mimo wszystko część jego opowieści musiała być prawdziwa, a moje niezwykle pesymistyczne podejście do życia zmuszało mnie do wyciągnięcia równie negatywnego wniosku – matka Jamesa zapewne wyglądała jak harpia, a zachowywała się jeszcze gorzej.
— Wyglądasz jakbyś miała zwymiotować.
Nie wierzę, że słyszałam to po raz kolejny w tak krótkim odstępie czasu. Co się stało z dumą i poczuciem własnej wartości?! Przecież doskonale radziłam sobie z udawaniem, że nic nie mogło mnie dotknąć, przez całe sześć lat!
— Wydaje ci się – odparłam i odwróciłam się w stronę Jamesa, który przyglądał mi się z rozbawieniem. – Przecież nie ma nic stresującego w poznaniu swoich przyszłych teściów, o których słyszało się same dobre rzeczy, prawda?
Chłopak objął mnie w talii i zaśmiał się cicho, a ja wzięłam głęboki wdech. Wcale nie myślałam, że zapach Pottera działał całkiem dobrze na uspokojenie. Absolutnie nie.
— Albus naopowiadał ci zapewne samych głupot. Potrafi być mendą – mruknął James. Wywróciłam oczami, wiedząc, że akurat w tym byli do siebie podobni.
Al może i straszył mnie Upiorogackiem swojej matuli, ale jego brat także nie robił nic, aby mnie uspokoić. Gadanie o tym, że jest oczkiem w głowie swoich rodziców wcale nie pomagało. Oznaczało jedynie to, że jakaś zła Ślizgonka odważyła się skraść serduszko kochanego Jamiego.
— To będzie katastrofa, Potter – burknęłam smętnie i z rezygnacją oparłam czoło o jego bark. Pachniał naprawdę ładnie, ale mój nastrój pozostawał iście grobowy.
— Daj spokój, Zabini – odparł, a jego dłoń zaplątała się w moje włosy, gładząc je delikatnie. – Przecież nawet twoi rodzice nie mieli nic przeciwko...
Odsunęłam się jak oparzona i złapałam go za ramiona, co zmusiło go do przerwania wypowiedzi.
— Potter. Nie powiedziałam im – wyszeptałam przerażona. – Moi rodzice nie wiedzą, że nie pojawię się w domu na święta.
— Jak to nie wiedzą?
— Zapomniałam im powiedzieć! – wrzasnęłam i złapałam się za głowę.
Merlinie, jak mogłam przeoczyć coś tak istotnego?! Mój żołądek wykonał gwałtowne salto, a ja poczułam, że moje nogi zamieniają się w galaretę. Dobrze, że Potter mnie trzymał, bo wyłożyłabym się jak długa.
— Zabini... Co... Jak?! – spytał James, po czym zaczął się śmiać jak opętany. Nie minęła nawet minuta, a łzy już spływały po jego twarzy. – Jesteś niemożliwa. Naprawdę nie zapisałaś sobie tego w pamiętniku?
Och, świetnie! Nie dość, że moi rodzice zapewne pojawią się na peronie i zmiażdżą mnie, gdy dowiedzą się o tym fantastycznym pomyśle, to jeszcze wszyscy uczniowie właśnie otrzymali informację, że piszę pamiętnik. Chyba go zabiję, przysięgam. Chociaż nie, bo wtedy będę musiała zmierzyć się z moimi rodzicami i rodzicami Jamesa, a na to nie byłam gotowa. Za cholerę.
CZYTASZ
Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]
FanfictionValentina Zabini nie miała nic przeciwko wyjściu za mąż. Kiedyś. Ewentualnie. Nie był to jej życiowy cel, ale czasami nawet ona nie mogła powstrzymać się od wyobrażania sobie tego magicznego dnia - dnia ślubu z kimś, kogo kochała ponad wszystko. Mim...