#16. Szczerość

4.7K 291 71
                                    

Drogi Pamiętniczku,

Dom Potterów jest ogromny. Nic dziwnego, że James tak dobrze radzi sobie z odnajdywaniem tajnych przejść w Hogwarcie, skoro od maleńkości musiał poruszać się po tym miejscu. Szczerze powiedziawszy, nie do końca rozumiem, dlaczego tak skromne osoby zdecydowały się na wybudowanie tak dużego budynku. Wszystko jednak stało się jasne, gdy rozpoczął się zjazd rodzinny.

Okazuje się, że święta w familii mojego narzeczonego trwają znacznie dłużej niż gdziekolwiek indziej. W przeciągu zaledwie dwóch dni pobytu w tym cyrku na kółkach, zdążyłam poznać całą rodzinę Weasley'ów — dosłownie całą. Wujek George okazał się bratnią duszą Jamesa, co nieco ostudziło moją sympatię do jego osoby, szczególnie wtedy, gdy Potter postanowił wypróbować na mnie jego najnowszy wynalazek. Skończyło się na tym, że zamiast zyskać lśniące, gładkie włosy, miałam na głowie gniazdo zielonych kołtunów. Wszyscy uważali to za niezwykle zabawne, chociaż osobiście byłam tak wściekła, że goniłam Jamesa chyba dziesięć minut, zanim doszłam do wniosku, że kompletnie nie wiem, gdzie jestem.

Poznałam także samą Minister Magii i jej męża. Muszę przyznać, spodziewałam się raczej eleganckiej, dystyngowanej kobiety i równie dostojnego mężczyzny, ale nic bardziej mylnego. Hermiona Granger-Weasley pojawiła się w domostwie Potterów w ręcznie robionym swetrze, z ogromnym „H" na piersi, a Ronald Weasley miał na sobie dziurawą koszulkę. Byli jednak bardzo sympatyczni i kategorycznie zabronili mi zwracania się do nich tak, jakby oczekiwali tego moi rodzice. Stali się więc ciotką Hermioną i wujkiem Ronem, a ja zaczęłam wątpić w losy naszego społeczeństwa. Zupełnie niepotrzebnie, bo szybko okazało się, że pani Minister, to znaczy ciocia, była najinteligentniejszą osobą, z jaką kiedykolwiek rozmawiałam. Za to wujek często mówił z pełnymi ustami i właściwie tyle mogę o nim napisać.

Był też wujek Bill, ciotka Fleur i ich córka Victoire, będąca dziewczyną Teddy'ego Lupina, który — uwaga, uwaga — także spędzał święta z Potterami. Z tego co mi wiadomo, mój przyszły teść był jego ojcem chrzestnym, co nieco uzasadniało tę wizytę. Jeśli zaś chodziło o Victoire... Naprawdę wolałabym, aby jej tu nie było. Nie wiem, co ta dziewczyna ma w głowie, ale na pewno nie jest to mózg. Czasami miewam nawet ochotę przekonać się o tym na własne oczy, ale rozlew krwi chyba nie jest jedną z tradycji świątecznych. Nie w tej rodzinie.

Z kolei wujek Charlie był naprawdę świetny. Zajmował się smokami w Rumunii już od wielu, wielu lat i dalej żył, co uznałam za wystarczający powód, aby zapałać do niego sympatią. Pomagało także to, że wydawał się szczerze przytłoczony tłumem w domu, podobnie jak ja.

Ach, no i jak mogłam zapomnieć! Babcia Molly i dziadek Arthur! Przysięgam, chyba nigdy nie chodziłam tak najedzona, a przecież uczęszczałam do Hogwartu. Starsza kobieta nie zdążyła nawet zdjąć płaszcza, a już wpadła do kuchni, oświadczywszy wcześniej, że jestem stanowczo za chuda i musi mi przygotować coś do jedzenia. Jak na swój wiek ma tyle werwy, że aż nie potrafię w to uwierzyć. Za to dziadek Arthur bardzo stara się mi wytłumaczyć, jak działa samochód, którym przylecieli do domu Potterów. Nic z tego nie rozumiem.

Istny dom wariatów. Momentami czuję się, jakbym była na jednym z bankietów, organizowanych przez moich kochanych staruszków. Nie, wróć... To fatalne porównanie. Na tych sztywnych, nadętych uroczystościach nie działo się nic ciekawego. Pasowałam tam jak pięść do nosa, chociaż jednocześnie nigdy nie sądziłam, że znajdę miejsce, gdzie nie będę odstawała od reszty towarzystwa. Dom Potterów, chociaż szalony, zatłoczony i kompletnie różny od wszystkiego, co znałam, jest także absolutnie fantastyczny.

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz