#11. Odkrywcze... odkrycia

4.7K 286 121
                                    

Randka z Potterem wcale nie była taka zła, jak się spodziewałam. W gruncie rzeczy przez całą drogę powrotną miałam wrażenie, że od długiego czasu nie czułam się aż tak rozluźniona i spokojna. Dłoń chłopaka obejmowała moją własną, chroniąc mnie przed zimnym, jesiennym powietrzem, a ja zdałam sobie sprawę, że jest to całkiem przyjemne odczucie.

Zupełnie nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale James wcale nie był jedynie żartownisiem, którego inteligencja pozostawiała wiele do życzenia. Nie był także zakochanym w sobie bucem, chociaż pewność siebie chłopaka na pewno nie trudno było zauważyć. Znał swoją wartość i wiedział, że jego nazwisko wcale nie stawiało go na uprzywilejowanej pozycji, a wprost przeciwnie. Spodziewał się, że będzie musiał pracować dużo ciężej na sukces.

Spojrzałam na niego kątem oka, wracając myślami do naszej rozmowy z Wrzeszczącej Chaty. Nie sądziłam, że coś zaskoczy mnie mocniej niż wyboru miejsca na tę randkę, ale kilka godzin spędzone w towarzystwie Gryfona zostawiło mnie z słodko-gorzkim uczuciem, którego nijak nie mogłam zignorować. Potter okazał się normalny, wręcz do bólu. Było to zaskoczenie przyjemne, bo chociaż nie chciałam postrzegać go przez pryzmat sławy rodziny, wciąż nie sądziłam, że jego życie było aż tak zwyczajne i pełne radości. Kiedy tylko zdałam sobie sprawę z tego, że pamięć chłopaka zapełniona była ogromem pięknych wspomnień, które bez żadnego trudu wypierały te złe, mój humor znacząco się pogorszył.

Chciałabym móc powiedzieć to samo. Chciałabym, aby na myśl o rodzinie po moim ciele rozlewało się słodkie ciepło, a na twarzy pojawiał się uśmiech, pełen szczęścia i tęsknoty. Tymczasem mogłam jedynie się krzywić i przeklinać pod nosem, bo dom kojarzył mi się tylko z ciężarem obowiązków i zimnymi spojrzeniami.

— Wszystko w porządku? — spytał James, a ja wzruszyłam ramionami.

Być może nasza randka miała zapisać się w mojej pamięci jako pozytywne zdarzenie. Może miała być nawet momentem zwrotnym w naszej relacji, ale wciąż istniały rzeczy, o których — zwyczajnie — nie umiałam mówić. A rodzina i wszystkie jej sekrety były jedną z nich.

— Nie — przyznałam jednak szczerze i westchnęłam. — Kiedyś ci opowiem, James. Nie dzisiaj. Nie chcę psuć tego dnia.

Potter ścisnął moją dłoń, a ja po raz kolejny zwróciłam uwagę na to, jak ciepła była jego skóra. Chyba z tym właśnie zaczynał mi się powoli kojarzyć — z ciepłem i uśmiechem, chociaż nasza sytuacja odbiegała od normalnych i zdrowych. Widocznie jego gryfońska natura nie pozwalała mu się poddać, zmuszając do szukania światła nawet tam, gdzie inni widzieli jedynie ciemność. Innymi słowy — pasowałam do niego jak pięść do nosa.

— Jak sobie życzysz — odparł Potter i parsknął śmiechem. — Wiesz, że jesteś jedyną dziewczyną, którą zabrałem na randkę do Wrzeszczącej Chaty?

— Oczywiście, że wiem. — Wywróciłam oczami, posyłając mu rozbawione spojrzenie. — Nie sądzę, że byłbyś tak popularny wśród dziewcząt, gdybyś robił to za każdym razem.

— Racja.

— Wciąż nie mieści mi się w głowie, że wpadłeś na podobny pomysł.

— Wydał mi się całkiem odpowiedni — mruknął Potter i szturchnął mnie w bok. — Jesteś w końcu Ślizgonką. Chyba lubicie podobne klimaty, nie?

— Absolutnie nie — odparłam. — Jesteśmy bardzo wysublimowaną nacją, wiesz?

— A ja wciąż będę obstawał przy swoim — zaśmiał się chłopak, puszczając moją dłoń i obejmując mnie zamiast tego ramieniem. — Zaczęłaś w końcu mówić do mnie po imieniu...

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz