Drogi Pamiętniku,
W życiu każdej nastolatki przychodzi kiedyś ten moment – pierwszy pocałunek. Z tego co mi wiadomo zazwyczaj kojarzy się on z dozą romantyzmu, czułości i całą lawiną motyli w brzuchu. Inna sprawa, że moja wiedza pochodzi z durnych romansów, które nieustannie walają się na podłodze naszego dormitorium, ale nawet jeśli schemat miałby się ociupinkę różnić od rzeczywistości, to chyba nikt nie spodziewałby się, że ten magiczny moment będzie wyglądał... cóż, TAK.
Zapewne trochę wyolbrzymiam. W końcu Potter ledwo musnął moje usta, po czym odsunął się na bezpieczną odległość. A ja stałam jak kołek i gapiłam się na niego z wypiekami na twarzy i tym durnym kwiatkiem w dłoni. Sama nie wiedziałam, czy mam się rozpłakać, czy może lepiej zapaść pod ziemię, więc – w efekcie – nie zrobiłam nic. Nic, poza myśleniem o tym, że jego usta były ciepłe i miękkie, co zdołałam poczuć nawet przez ten ułamek sekundy. Potem przyszła świadomość, że Potter wyglądał na niesamowicie dumnego z siebie, co nieco otrzeźwiło mój biedny, oszołomiony do granic możliwości mózg.
Głupio się przyznać, ale nawet nie pamiętam tego, co stało się potem. Scorpius powiedział, że uśmiechnęłam się szeroko, przyjęłam zaproszenie i usiadłam z powrotem na miejscu. Dokończyłam śniadanie, po czym udałam się na zajęcia, których – o zgrozo – też nie pamiętam. Moje myśli zostały ogarnięte przez chaos i nieskończone pytania o to, czy to właśnie tak powinnam się czuć po swoim pierwszym pocałunku?
W moim brzuchu nie było żadnych fajerwerków, żadnych motyli ani innych owadów. Czułam raczej oszołomienie i wściekłość, zamiast palpitacji serca i Merlin wie, czego jeszcze. To... muśnięcie, nie było nawet wystarczające, abym mogła stwierdzić, czy całowanie jest fajne.
Mam ochotę zabić tego gada, kryjącego się w skórze Gryfona. Nie dość, że bezczelnie okradł mnie z czegoś, co – chyba – powinno być jednym z lepszych wspomnień, to jeszcze nie zrobił tego dobrze. Istniała szansa, że zrobił to celowo, żeby zatruć mi życie, ale to byłby naprawdę nieśmieszny żart, nawet jak na niego.
Mam zamiar zadać mu kilka pytań odnośnie tego incydentu, jak tylko znajdę kogoś, kto będzie chętny skłonić go do wyjścia z Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Siedzę już pod tym cholernym portretem godzinę, a Gruba Dama wyje jakby ktoś ją torturował. Już sama nie wiem, co gorsze – ten jakże wybitny śpiew, czy może nieustanne narzekania na obecność mojej osoby obok jej portretu. Co jednak mam zrobić? Nie wyślę mu przecież Wyjca. Z kolei w zwykłym liście nie zdołam zawrzeć wszystkich targających mną emocji.
O, ktoś wychodzi z Wieży.
Zamknęłam pamiętnik z impetem, chcąc zwrócić na siebie uwagę uczennicy, która pojawiła się w korytarzu. Dziewczyna podskoczyła lekko, wyraźnie zdziwiona moją obecnością, ale przynajmniej zatrzymała się na tyle długo, żebym mogła zadać jej pytanie.
— Cześć! Czy mogłabyś poprosić Po... to znaczy Jamiego, żeby wyszedł tutaj na sekundkę? – powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko.
— Mogłabym? – odparła Gryfonka, jeszcze bardziej zdziwiona. Ciekawe tylko czym... Moją uprzejmością, czy tym, że prawie powiedziałam do mojego narzeczonego po nazwisku?
Nie mniej jednak, dziewczyna ponownie przeszła przez dziurę i udała się na poszukiwania chłopaka. Znalazła go kilka chwil później, a ja musiałam dołożyć wszelkich starań, aby nie zmierzyć go zszokowanym wzrokiem. Czy ona wyciągnęła go prosto spod prysznica? Chyba tak, sądząc po jego mokrych włosach, przyklejających się do czoła i kroplach wody skapujących na jego przyciasną koszulkę. Nie wspominając już o tym, że Potter miał na sobie krótkie spodenki.
CZYTASZ
Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]
FanfictionValentina Zabini nie miała nic przeciwko wyjściu za mąż. Kiedyś. Ewentualnie. Nie był to jej życiowy cel, ale czasami nawet ona nie mogła powstrzymać się od wyobrażania sobie tego magicznego dnia - dnia ślubu z kimś, kogo kochała ponad wszystko. Mim...