#20. Cena głupoty

4.8K 283 123
                                    

— Tak sobie myślę... — mruknęłam cicho, wpatrując się tępym wzrokiem w płomienie.

Siedziałam — o zgrozo — w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, co ostatnimi czasy zdarzało mi się niezwykle często. James uparł się, że nie zamierza słuchać komentarzy innych ludzi; byłam jego narzeczoną, a to najwyraźniej dawało mi prawo do spędzania czasu w miejscu, które uważał za tymczasowy dom, przynajmniej podczas pobytu w szkole.

Potter leżał z głową na moich kolanach, a na jego twarzy widniał błogi uśmiech. Czarne włosy chłopaka wyglądały jakby nie czesał ich od co najmniej tygodnia, ale ja wiedziałam, że taki stan rzeczy spowodowany był jedynie wiatrem i pędem powietrza; nawet OWUTEMy nie mogły zmusić Jamiego do zaprzestania treningów Quidditcha — szczególnie zważywszy na nową miotłę i perspektywę zbliżającego się końca sezonu.

— O czym? — spytał nieprzytomnym tonem, a ja westchnęłam cicho. Skłoniło go to do otworzenia oczu i spojrzenia na mnie z uwagą.

— Pamiętasz swoją propozycję? Tę o korkach z Eliksirów?

James parsknął śmiechem, a ja zacisnęłam zęby, widząc radosne ogniki w jego spojrzeniu. Nie po raz pierwszy zauważyłam, że tęczówki chłopaka przybierały kolor mlecznej czekolady, gdy był rozbawiony, a ciemniały, gdy jego nastrój ulegał pogorszeniu. Może nie brzmiało to jak normalne zjawisko, ale w świecie magii działy się dużo dziwniejsze rzeczy.

— Oczywiście, że tak. Jak mógłbym zapomnieć ten wyraz twarzy, pełen złości i tłumionej ekscytacji? — zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.

— Potter, zapewniam cię, ekscytacji to akurat wtedy nie czułam. Powinieneś się cieszyć, że nie przeklęłam cię czymś paskudnym.

— E tam... Już wtedy wiedziałem, że czujesz do mnie miętę.

— Nie mogłeś tego wiedzieć, barania łąko, bo tak wcale nie było! — oburzyłam się, a on parsknął śmiechem.

— Skąd ty bierzesz te wszystkie kwieciste określenia, co? — mruknął i pokręcił głową, podwijając moją spódnicę do góry. Poprawiłam materiał i zgromiłam go wzrokiem. — No dobra, nie wiedziałem, że tak to się potoczy, ale miałem nadzieję. Co z tymi korepetycjami?

— To chyba nie był taki zły pomysł — przyznałam niechętnie i wzruszyłam ramionami. — Teraz, kiedy nie muszę przejmować się zdaniem rodziców, chciałabym spróbować dostać się na kurs dla Magomedyków.

— Pochwalam — odparł James z uśmiechem na ustach. — Wiesz... Coś czuję, że udzielanie tobie korepetycji będzie niezwykle ciekawym doświadczeniem.

— Nic związanego z Eliksirami nie może być ciekawe — burknęłam w odpowiedzi, a on poruszył się nieco.

— No nie wiem. Ty i ja, zamknięci w jednym pomieszczeniu, zupełnie sami... — zamruczał chłopak, co zmusiło mnie do spojrzenia na niego z powątpiewaniem, które szybko zamieniło się w zawstydzenie, gdy zdałam sobie sprawę z intensywności jego wzroku.

— Potter, ja potrzebuję korepetycji z warzenia mikstur, a nie z... — urwałam, speszona własnymi myślami.

— Z czego? — James nie zamierzał pozwolić mi na pozostawienie dalszej części zdania w domyśle. Natychmiast podniósł się z leżącej pozycji i usadowił tak, że odcinał mi ewentualną drogę ucieczki, zamykając mnie między swoim ramieniem a resztą ciała.

— Z innych rzeczy — dokończyłam wymijająco, a on zbliżył się nieco.

Właściwie siedział tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na moich ustach, co — dziwnym trafem — sprawiło, że kompletnie zapomniałam, o czym właściwie chciałam z nim rozmawiać. Korepetycje mogły zaczekać, prawda?

Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz