Błonia Hogwartu zamieniły się w jeden, wielki plac bitwy. Uczniowie, korzystając z wolnego dnia, tłumnie zjawili się na dworze, aby wziąć udział w tym jakże prymitywnym zajęciu, jakim było rzucanie w siebie mokrymi, zimnymi kulami śniegu. Aż nie mogłam uwierzyć, że ja także znalazłam się pośród tych wszystkich pomieszańców, aczkolwiek moja mina jednoznacznie wskazywała na to, co sądzę o całym przedsięwzięciu.
— Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zwymiotować – parsknął Albus, który przestępował z nogi na nogę, zacierając ręce.
Z racji tego, że zaliczał się do drużyny Potterów nawet bardziej niż ja, dołączył do mnie i Jamesa na Błoniach. On wydawał się podekscytowany, chociaż za cholerę nie potrafiłam tego zrozumieć.
— Dlaczego właściwie nie lubisz śniegu? – spytał James, kiedy moją jedyną odpowiedzią na stwierdzenie Albusa, było posłanie mu zniesmaczonego spojrzenia.
— Jest zimny i mokry – odparłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Ktoś tu wyraźnie ma zadatki na geniusza – zaśmiał się mój narzeczony, a Al mu zawtórował.
Już miałam odpowiedzieć coś na tę oczywistą zniewagę, ale do grupy dołączyła Lily, Rose i jej brat – Hugo. Zamknęłam więc usta i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
— Co ona tu robi? – spytał chłopak, którego nie miałam jeszcze okazji poznać. Oczywiście mówił o mnie, sądząc po jego gniewnym spojrzeniu.
Wywróciłam oczami i westchnęłam.
— Sama się zastanawiam – burknęłam, a Lily zaśmiała się głośno.
— Och, daj spokój! Przecież to świetna zabawa! – zaszczebiotała, a Albus pokiwał głową z entuzjazmem.
Czy oni wszyscy byli kompletnie porąbani?
— Lily, nie wszyscy muszą lubić takie rzeczy – stwierdziła Rose, co zdecydowanie przypadło mi do gustu.
— Dokładnie – zgodziłam się i uśmiechnęłam lekko, gdy dziewczyna spojrzała na mnie nieśmiało.
Chyba ciągle nie zapomniała o swoim niedorzecznym oskarżeniu. Nie mogłam jednak powiedzieć, abym była na nią w dalszym ciągu zła. Dużo się zmieniło od tamtego czasu. Potrafiłam zrozumieć, że troszczyła się o swojego kuzyna, bo ja sama zapewne zrobiłabym to samo, gdyby chodziło na przykład o Scorpiusa.
— No to dlaczego tu jesteś? – jęknął po raz kolejny Hugo, a James objął mnie ramieniem.
— Valentina prędzej, czy później będzie twoją rodziną – powiedział i uniósł brwi. – Lepiej zacznij się przyzwyczajać, młody. Chyba nie chcesz zaleźć jej za skórę?
— Nie boję się jej! – zawołał Hugo, a ja parsknęłam śmiechem.
— Odważny chłopczyk – mruknęłam. – Może coś z ciebie będzie, jak dorośniesz.
— Hej! – oburzył się Gryfon, ku wesołości pozostałych osób.
James objął mnie mocniej, po czym przekrzywił głowę, patrząc na swoją rodzinkę.
— Jak się dzielimy? – spytał, a Lily klasnęła w dłonie, co wyglądało dosyć dziwnie, zważywszy na jej grube rękawiczki.
— Dziewczyny kontra chłopcy! – oświadczyła entuzjastycznie, a Rose podchwyciła pomysł.
CZYTASZ
Kryzysowy Narzeczony ✔ [James S. Potter x OC]
FanfictionValentina Zabini nie miała nic przeciwko wyjściu za mąż. Kiedyś. Ewentualnie. Nie był to jej życiowy cel, ale czasami nawet ona nie mogła powstrzymać się od wyobrażania sobie tego magicznego dnia - dnia ślubu z kimś, kogo kochała ponad wszystko. Mim...